ScheissenSchmaltzenOffizer

Zwykły wpis

Tak kiedys nazwal Malego Szefa jeden klient-milioner, dunczyk z pochodzenia, spadkobierca dunskiego imperium boczkowego. Poniewaz milioner to mial na tyle jaj, zeby powiedziec to glosno i bez konswekwencji. Wtedy sie zdziwilam, dzisiaj juz rozumiem.

Mielismy pogadanke. Maly Szef nas poszatkowal, przecisnal przez maszynke do miesa, dosolil, dopieprzyl, rzucil na podloge, podeptam i naplul. W kazdym razie tak sie w trojke poczulismy. Do konca dnia nikt sie do nikogo nie ozdywal, humory byly porzednie, powiadam Wam. W poniedzialek sie nam ulalo, zamknelismy drzwi i wyrzucilismy z siebie cale to swiete oburzenie na doznana krzywde.

Bo krzywda byla. Wielka. Moge wziasc na garb kazda wine jesli jest moja i zawiniona ale taka zabawa nikomu nie odpowiada.

Instalatorka, podobnie jak kazdy w biurze tak kaszle, ze od ponad dwoch tygodni doslownie wypluwamy pluca. Wina jest jak sadze caly ten pyl budowalny w jakim pracujemy, cegly, zywice epoksydowe, jakies barwniki, kleje. A wszytsko w przesycie bo naraz w calym budynku pracuje 4-5 roznych ekip i kazda sieje swoj smrod. Zaczelismy kaszlec jakies 3 tygodnie temu i nie przestajemy. Przechodzi nam w weekendy. Maly Szef wpadl na pomysl zebysmy pracowali w maskach przeciwgazowych.

🙂

Nie zartuje. Duzy Szef, jako ojciec-zalozyciel wysmial go przy nas i powolal sie na klauzule sumienia. Ale kaszlemy dalej.

W czwartek w zeszlym tygodniu Instalatorka zmeczona kaszlem i sikaniem w pieluche zostala w domu. Przyszedl mail od niezadowolonego klienta bo zadrapanie na ramie okna pomimo prob naprawy nadal wyglada jak szrama z wojny stuletniej. Maly Szef dostal szalu o ktorym to szale nie wiedzielismy do nastepnego dnia kiedy zorganizowal „szczyt motywacyjny” podczas ktorego nastapilo trawienie kwasem tkanek miekkich.

Zaczal od tego, ze nie bedzie milo, ze bedzie przykro i brzydko, ze bedziemy sie zloscic ale ze mamy wyjsc z usmiechami na twarzy, zapomniec i ruszyc do boju z nowa energia. Nasze brwi zamiotly sufit ale , dobra, kupujemy twoja bajke koles, o co chodzi?

Bo klient byl niezadowolony z naprawy. I ze by nie wyszlo gdyby nie to ze Instalatorka byla jeden dzien na chorobowym i to dalo szanse „gowienku” zeby wyplynelo na powierzchnie. Instalatorka zaczela tlumaczyc ze to zadne gowienko tylko jej normalny dzien w pracy, jak on uwaza ze to jakies wielkie wydarzenie to moze powinien popracowac z nia ramie w ramie przez tydzien zeby przekonac sie ze ona ma takich „gowieniek” po kapelusz kazdego dnia: a to instaltor zbil szybe, a to klientka pociela sobie nowiutkie drzwi nozykiem do dywanu a to klamki nibt takie same ale jadna bardziej niklowana a to inny instalator z braku pomocy pociaganal francuskie drzwi po laminowanej podlodze i panele sa do wymiany….

Maly Szef dostal szalu wersja 2.0 i przerzucil sie na Carlitto- ze ma chaos i nie wie jakich dostaw sie spodziewac, kiedy co s przzyjezdza i co? Ze planuje dzien a tu nadjezdza ciezarowka o ktorej on nie ma pojecia co rujnuje dzien. Carlitto na to, ze przeciez od tygodni nie mielismy problemu z dostawami a chaotycznie przyjezdzaja dostawy z drzwiami i okanmi do trzech showroomow naraz DLATEGO ZE Maly Szef i Laleczka zamawiaja, nie mowia nam co, nie wrzucaja zamowien do systemu i dostawy przychodza niezapowiedziane.

Maly Szef dostal szalu wersja 3.0. Ja bylam na koncu- ze mam „balagan na biurku”. Nawet zrobil zdjecie i zamachal mi przed nosem komorka. Zeus swoim trojzebem nie poszarpalby mi jelit tak jak ten numer. Mialam biurko prawie 3 metrowej dlugosci, 6 szuflad na teczki z formularzami, wlasne smieci, dlugopisy i inne manele, 4 wiszace na scianie pojemniki na dokumenty i jedna strone biurka cala w teczkach kontraktow w porzadku chronologicznym. W ciagu ostatnich 3 tygodni stracilam biurko, przenioslam sie na inne, potem mniejsze, potem na stol kuchenny ktory po dwoch dniach doslowienie sprzedal mi spod tylka na Ebayu, od dwoch dni siedze przy jego biurku. Mam dwa wielkie kartony dokumentow, szafe z fakturami za ostatnie 6 miesiecy, wszystko stoi pod biurkiem bo nie ma gdzie tego dac. Moje biurko na 50 centymentrow dlugosci. Jak mam pracowac pomiedzy nieustannym pakowaniem sie i rozpakowywaniem? Jednego dnia przesuwali moj stol kuchenny 3 razy! Za kazdym razem rozlaczanie elektroniki, wrzucanie wszyskiego do pudel i tak apiac w kolko. Kazda kupka teczek i dokumentow n=ma swoje miesce nawet na takim malym biurku- a to faktury niepoplacone, a to poplacone a to godziny pracy instalatorow do wprowadzenia do systemu, tam kontrakty zamowione, tam nie zamowione…. Jakbym nie miala porzadku w tym pierdolniku pokrytym kurzem to bym sie dawno nie pozbierala.

Maly Szef dostal apopleksji wersja 1.0, rozwojowa po szale wersja 3.0.

Wstal z krzesla, zaczal szukac butami, lazik tam i spowrotem, krzyczec ze on nie musi, ze nie musial nam robic remontu w biurze z okazji remontow w showroomie, wydal na nas 50 000 funtow, kupuje nam sniadania a my jestesmy niewdzieczni! On wstaje o 5 nad ranem od dwoch miesiecy, stara sie a my co? No co? I sniadanie jemy w pracy? To przychodzcie sobie 30 minut wczesniej- patrzcie na A. On przychodzi do pracy o 7:30 nieproszony, pracuje do lunchu, wychodzi na godzine, wraca i pracuje do 19:30 nieproszony.

-Ale on nie ma rodziny, ma 25 lat, mieszka z rodzicami, praca to jego jedyne zajecie, wsiada do auta i za 3 minuty jest w domu gdzie pakistanska mama stawia mu przed nosem gotowy obiad. Ja mam dzieci do odwiezienia do szkoly, do domu 20 kilometrow, zaledwie 30 minut przerwy podczas ktorych (z astma) mam do Tesco 12 minut w jedna strone na piechote, 6 minut zeby cos kupic do jedzenia, 12 minut do biura i nie zostaje mi czasu tego zjesc. Po pracy jade do domu ugotowac obiado-kolacje dla 5 osob i spedzic z dziecmi 2,5 przed pojsciem do lozka. Podczas mojej 30 minutowej przerwy w biurze, odbieram telefony z pelna buzia, przyjmuje polecenia i wlasciwie nie mam tej przerwy. Nie ma gdzie pojsc bo okolice to hurtownie i sieciowki, najblizsza lawka w parku jest za kanalem, 10 minut drogi stad. Moge usiasc na krawezniku zeby dac do zrozumienia ze mam przerwe. – obie z Instalatorka stracilysmy nerwy.- A kto nie docenia tego co dla nas robisz? Pracujemy w syfie, organizujemy kartony, transport, godzinami sortujemy zawartosc szaf, targamy meble, robimy obicia, szukamy w sieci mebli ktore sie nam podobaja, pomagamy ekipom ktore pracuja nam pod nogami, mamy wlosy sztywne od kurzu, produkujemy dziennie dziesiatki kubkow z herbata i myjemy naczynia w ilosciach ktorych nie powstydzilaby sie niejedna restauracja. A przy okazji pracujemy i robimy wszystko co co normalnie w warunkach ktorych odmowiloby niejedno biuro pelne sekretarek.

-Nie bedzie juz sniadan! Nie bedzie juz nic-nie-bedzie! Ja wam sniadanie kupuje nawet raz w tygodniu czy cos! Nie bedzie! Nie ma pogaduszek, telefonow, ja tu buduje firme warta 3 miliony! Talerza na stole tez nie bedzie, w kuchni nie bedzie odgrzewania jedzenia, to ma byc showoroom a nie kantyna w supermarkecie!

No zglupial. Juz wiecej nic nie powiedzielimy bo nie byalo sensu, ulalo mu sie z jakiegos tajemnego organu w ciele i nie przestawalo leciec. Potem nawrzeszczal na nas ze Pani X zamiast zaplacic za okna ktore wlasnie mielismy jej wstawic, zaplacila 6 000 funtow weterynarzowi za ratowaniue psu zycia- BEZ KONSULTACJI Z NIM! MALYM SZEFEM! I co my na to?

Problem polega na tym, ze nas interesuja tylko pieniadze ktore dostajemy na koniec miesiaca. Jezeli kobieta jest w chwili obecnej niewyplacalna to nikt nic na to nie poradzi. Bedzie wyplacalna- zaplaci. Gowno sie przytrafia. Ale my nie bedziemy spedzac nieprzespanych nocy bo Pani X uratowala psu zycie za nowe okna. To cena posiadania wlasnego biznesu. Z drugiej strony- ja dopinguje Pani X, wiec mam mu odpowiedziec na pytanie „co ja bym wybrala” mowiac, ze 6 miesiecy temu, gdybym miala pod reka £6k zeby uratowac Bostona- zrobilabym to bez wahania?

Maly Szef nienawidzi zwierzac a psow w szczegolnosci bo (tu nastepuje cytat z oryginalu) „niuchaja mu krocze”, Instalatorka wierzy w koty, psy sa fuj a Carlitto ucieka na widowk kazdego pluszaka. Uciekal raz na koniec pokoju kiedy jedna taka przyniosla w klatce kroliki ktore mial wziac jeden z instalatorow. On ma 5 psow, 2 koty, weza, 3 kury, 2 wspomniane kroliki, gekona i rybek cale lawice. Lubimy sie i robimy na zlosc towarzystwu rozmawiajac o zwierzetach.

Ale do brzegu.

Siedzielismy i patrzylismy jak na wariata. Wyszlismy z nosami na kwinte i jak kocham bogow Sumeru- do konca dnia nikt sie do nikogo nie odezwal. Czulismy sie ponizeni, upokorzeni, oskarzeni o cuda wianki, co tam tylko jest na skladzie w slowniku psychologicznym. W poniedzialek ulalo sie nam po weekendzie przemyslen i dowiedzialam sie, ze nigdy wczesniej Maly Szef sie tak nie zachowywal. Zamknelismy drzwi do biura i wylalismy wlasne zale. Opinie nie byly podzieloe – „lac na cwoka” i tyle.

Caly tydzien chodzi i probuje nas rozsmieszac. Nie dziala. Nosimy pudla, pracujemy, mopujemy nowa pogloge, beznamietnie patrzymy jak skladaja nasze nowe meble, ktore mialy byc powodem do frajdy i ekscytacji a staly sie karta przetragowa. Bo Maly Szef patrzy na nas jakbysmy wlasnie mieli rozpakowywac pierwszy w zyciu rower znaleziony pod choinka a widzi kompletny brak rekacji. Kara. Ktos w tym towarzystwie musi poczuc sie lepiej.

:/

 

 

 

 

 

Jedna odpowiedź »

  1. Wiem Kokain , pewnie czekasz na choć jeden komentarz zanim powstanie następny wpis 🙂 Ja jestem w tej pracy od 4 lat , różnych miałem w życiu szefów , ten jednak wybitnie na niczym się nie zna, a udaje przed innymi że wie wszystko jak się robi .
    Rok temu już nie wytrzymałem gdy mi powiedział że jak mi się nie podoba to mogę się zwolnić i mu powiedziałem . Z ludźmi to on może dużo rzeczy z robić ale bez nich to on jest nikim 🙂 Do tej pory się odzywa tylko jak musi , za to ja mam spokój , zero telefonów od niego 🙂
    Pozdrawiam i pisz częściej , chyba że tam u ciebie już wszędzie dywaniki pięć razy dziennie rozkładają i nie ma interneta w tym czasie 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz