Nadal jestem przeziębiona. Już po antybiotyku który jedynie usuwał ból głowy, po Chlorchinaldinach i Dequitinach- nic. Psikam w nos jakimś Domestosem, obsiewam dom mokrymi chusteczkami, charczę i boję się że w końcu wypluję płuca. 😦 Najwidoczniej po ciąży mam osłabiony organizm i to co zwykle jest dla mnie katarkiem trzydniowym dobija mnie już trzeci tydzień.
Majka wyszła z infekcji ale wiedziona dobrą radą zapomniałam całkiem o czymś i w ten sposób zapodałam biedusi 8 dni cierpienia. Kiedy w pierwszym miesiącu zaczęła stękać na kolki zauważyłyśmy z FakiJapi, że jej złe samopoczucie po jedzeniu wzmaga się kiedy dostaje ciepłe mleko. Prężyła się przy jedzeniu a po skończeniu butelki zaczynała kwękać i płakać, ulewać i bekać jak stadionowy bywalec. Postanowiłam więc spróbować dawać jej mleko w temperaturze pokojowej i skończyło się.
Po presją Rodzicielki jednak zawstydziłam się jednak bo ” jak to: dawać dziecku zimne mleko?” i wróciliśmy do grzania. I nasza Majcia znikneła a zastąpiła ją płacząca i pokrzykująca kukiełka, która przez ostatni tydzień nie przespała ciągiem a n i j e d n e j godziny w ciągu dnia, wróciła do nocnego budzenia się, prężyła się jak banan we wszystkie strony, kwękała, stękała i nie dojadała butelek do ostatniego ciumka, co był bardzo nie w jej stylu.
Co się dzieje? Przez tydzień obserwowałyśmy ją, potrząsałyśmy wózkiem, bujałyśmy na rękach, zabawiałyśmy skacząc pajacyki i nic nie skutkowało. Wbrew Rodzicielce, ale za przyzwoleniem na doświadczenie od dzisiejszego ranka wróciłam do butelek w temperaturze pokojowej… i Majek wyciągnęła 4 butelki w ciągu dnia, okresy między żarełkiem przesypiając w rączkami rozrzuconymi na boczki w byle jakiej pozycji, nawet głową do dołu, a co jej tam. Czyli, że woli chłodny chów i basta.
***
Odpierdzieliłyśmy Majkowy pokoik na ganc pomadkę. Pogipsowałyśmy i pomalowałyśmy ściany brzoskwinią w jeden dzień, wzdłuż listwy przypodłogowej Rodzicielka położyła tapetkę z płotkiem, misiami i myszkami, przewieśliliśmy półki i złożyliśmy nowe łóżeczko.
Jeśli chodzi o remonty, układania i przekładania, dopiero dziś, po ponad tygodniu można uznać, że Rodzicielka jest rozpakowana i ustawiona jak trzeba.
Oczywiście, nie obyło się bez spięć no bo jak to- miałaby zamieszkać razem z Susłem i przyjąć, że jest już dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem? Uderzyła więc w stare jak świat nuty, że ma za duże dziurki w nosie i za wysoką hemoglobinę.
***
Pamiętacie jak kiedyś pisałam, że moją Rodzicielkę prześladuje pech i nieważne co kto mówi o pechu, że jak się w niego wierzy to się go ma? Pech mojej Rodzicielki nie opuszcza a jeszcze chwila nie wypuściłby z Polski. W dzień przed wyjazdem Suseł poszedł do sąsiadki naprawić jej komputer a Rodzicielka układała jeszcze coś w nyży (czyli pokoju bez okna) kiedy nasze złożone w części łóżko przewróciło się na drzwi i zatrzasnęło ją w środku bez szansy na wydostanie się. Szarpała drzwi, krzyczała ze 20 minut aż cudem używając kijaszka podważyła część łóżka i wypadła do przedpokoju. Gdyby nie kijaszek utknęłaby w nyży do powrotu Susła. Gdyby nie było Susła… miałaby naprawde dużo czasu na przemyślenia i dojadanie przetworów z działkowych zapasów aż nie skontaktowalibyśmy się z sąsiadką, że Rodzicielka nie pojawiła się w Anglii. Sąsiadka pukałaby, za drzwiami cisza aż wyważyliby drzwi i zastali siwiejącą staruszkę w otoczeniu pustych słoików po wiśniach i pajęczyn.
W dniu przyjazdu weszła do domu, rozłożyła się w kuchni żeby zarządzać noszeniem kartonów, wyjęła okulary do czytania z futerału, dogięła… i złamała okulary. Czeka na nowe.
Wczoraj zażyczyła sobie tosta z serkiem, dostała, ugryzła… i złamała sztucznego ząbka. Czujecie??
„Nie ma nic takiego jak pech. Jak się w to wierzy to się tak dzieje.” Problem pojawia się wtedy kiedy po prawie sześciesięciu latach życia człowiek boi się wstać rano z łóżka bo takie gówienka przydarzają się jak innym katar i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Całe życie kupuje popsute kulki, suchą wodę i zdechłe koty w dziurawych workach. Ale ostatni tydzień przypomina znowu serie niefortunnych wydarzeń w szczególnym zagęszczeniu.
***
Jen, GRATULACJE! Majka ma teraz rówieśnika do dzielenia się opiniami na temat wyższości sikania kabelkiem nad sposobem dziewczyńskim. :*