Juz sam fakt, dworzec PKS jest nie tam gdzie powinien powinien był dać mi przedsmak tego ile zmieniło się we Wroclawiu przez te wszystkie lata. Przejście przez Dworzec PKP nową czystą, pachnącą halą główną zaskoczyło mnie brakiem śpiących na ławkach bezdomnych, zniknęły stragany i sklepiki z używanymi książkami, gyrosami i damską bielizną. W kiosku kupiłam butelkę picia, kartę do komórki i bilet tramwajowych i od razu wydałam 10zl. Mózg ma tendencje do przekładainia rzeczywistości na to co zna najlepiej wiec zadrżałam za myśl ze wydałam 10funtow na nic i źle mnie podliczyli. 🙂
Dzięki Bogu przystanek autobusowy na Dworcowej nadal przypominał przystanek autobusowy na Dworcowej chociaż jego otoczenie zmieniło się nie do poznania. Juz sama fasada Dworca Głównego przypomina meczet muzułmański. Doturlałam się do czekającego na przystanku autobusu interesującej mnie linii, wetknęłam głowę do środka i zapytałam:
-Czy na bagaż tej wielkosci potrzebuję bilet dodatkowy?
Kierowca spojrzał na mnie jak leniwiec.
-Co?
-Czy na bagaż tej wielkości potrzebuje dodatkowy bilet??
Kierowca sięgnął bardzo leniwie do pokrętła od radia i ściszył muzyczkę.
-Co?
-Pytam sie. Czy na bagaż. Tej wielkości. Potrzebuje dodatkowy. Bilet.
-A nie?
-A tak? – falują mi nozdrza.
-Potrzebuje. Jak bez?
-Pytam sie tylko. Można nie wiedzieć, prawda?
-W automacie są. -rzucił brodą w uogólnionym kierunku automatowym.- Zaraz odjeżdżam. -dodał jakby chciał mnie wyzwać na pojedynek, kto będzie pierwszy.
Wycofałam się zwinęli autobusu ciągnąc bagaż. Nie usłyszał juz kiedy powiedziałam:
-Jedź w pizdu, stary dziadu.
Spędziłam w Polsce 14 minut i juz obudził się we mnie Attylla Hun.
Potruchtałam do automatu biletowego, obczaić potwora. Instrukcja była skąpa, słońce świeciło w ekran, na słowo honoru wciskałam najbardziej logiczne guziki. Kazał wrzucić 1,5zł. Zjadł mi złotówkę wiec zaczęłam grzebać po kolejną. Moja utknęła w szczelinie.
-Ma Pani złotóweczkę odstąpić?- młoda dziewczyna bez zębów z kolegami.
-Właśnie utknęła mi złotówka w automacie. Więcej nie mam. -zajrzała okiem specjalisty w szparę automatu i stwierdziła chyba, że zostałam skrzywdzona przez System, bo pociągnęła kolegów dalej.
Wsadziłam do otworu zwinięty kawałek papierka i moneta wpadła w trzewia automatu. Po chwili wypluł resztę ale okroił mnie na 30gr.
Podjechał kolejny autobus. Wsiadłam i za pamięci postanowiłam skasować bilety od razu. Żaden kasownik nie działał. Przeszłam cały autobus, do okienka kierowcy. Ostatni też nie działał. Kierowca spojrzał na mnie jak na stonkę. Bez słów odwróciłam sie do kasownika, natarczywie dziubając dziurkę biletem.
-Może prundu brakło?
Dość tego, stwierdziłam, że skoro kasownik nie działa, jeśli złapie mnie kanar, powiem mu, że kierowca nie zatankował prundu w zajezdni i dlatego nie dało się skasować biletu. Nie złapał. Szkoda, kierowca miał szansę zdać sobie sprawę, że jego bełkot ma wielką moc opiniodawczą.
Na szczęście, do końca pobytu w PL nie miałam już bezpośredniej przyjemności z pracownikami MPK