Kilka miesięcy temu, suczka shitsu Samotnej w UK dostała swojego kudłatego kawalera. W Boże Narodzenie narobili rabanu i od tego czasu spodziewaliśmy się szczeniaczków z których jedna dziewczynka ma być nasza. Czekałam jak matka surogatka. Miała do mnie pisać o każdej porze dnia i nocy gdyby miały się rodzić.
Dziś w nocy miałam sen- śniło mi się, że rodzą się szczeniaczki, wszyscy wiwatowaliśmy i cieszyliśmy się ale jeden był niebieski. Tuliłam go i grzałam w rękach, masowałam i czekałam aż zacznie sam się ruszać. Nie był, no wiecie, niebiesko-siny ale kompletnie niebieski. Jak błękit nieba, miał niebieską sierść, niebieskie łapki i nosek, wszystko miał niebieskie.
Pierwszy sms obudził mnie o 5:20 ale sądziłam, że to sieć chce mnie uszczęśliwić promocjami. Drugi o 8:10 i okazało się, że to SMS od Samotnej- 5 szczeniaczków urodziło się w nocy i czekają na ostatniego! Wyskoczyłam z betów jak poparzona, HURRA! Poleciałam do pracy na 9:00 i zostawiłam wiadomość na stole, żeby Dzieciusie były gotowe jak tylko przyjdę z pracy, żeby pojechać i obejrzeć psiulki.
W wielkim kartonie, w otoczeniu piszczącej gromadki leżała Psotka, dumna ze swojego wielkiego osiągnięcia i niuchała malutkie potomstwo. Shitzu nie są duże więc szczeniaczki mieszczą się na jednej dłoni.
Wszystkie piękne i malutkie ale jeśli dobrze się przyjrzycie, wprawne oko zauważy to co my zauważyliśmy dopiero po chwili- kiedy przez Skypa zadzwoniła siostra Samotnej. Poprosiła, żeby pokazać jej jednego i Samotna sięgnęła po pierwszego z brzegu i wzięła tego pierwszego z prawej, co śpi na boczku. Teraz patrząc na to zdjęcie widzę to od razu.
W ciągu chwili wiedziałam, że coś jest z nim nie tak. Nie wiercił się jak reszta, miał blady nosek i zupełnie białe łapki.
Oddychał głęboko raz na minutę i wcale się nie ruszał, nie czuć było serduszka tylko te łapczywe rzadkie oddechy i wyłożony języczek. 😦 Masowałam go z pół godziny, Rodzicielka i Suseł też, grzałam go w rękach i zagrzewałam do walki- kiedy zdałam sobie sprawę, że oto jest mój Niebieski Piesek ze snu. We śnie nie dowiedziałam się czy udało mi się go uratować czy nie.
Nie udało się. W końcu przestał oddychać, zrobił się całkiem bezwładny więc kryjąc się przed dziećmi (całą piątką), Samotna zawinęła go w ścierkę kuchenną i po tym jak pożegnaliśmy się z pozostałymi maluchami, pojechałam z Susłem do lasu w Wólce, z łopatką i zakopaliśmy go w lesie. Akurat biły dzwony w St.Mary’s. Dziwne uczucie. Nawet nie zdążył otworzyć oczek. Po prostu umarł.
Planowałam lekcję z Nowego Życia dla Dzieciusiów, wyszła z tego lekcjaz rozszerzonym programem. Gabi nie bardzo zrozumiał kiedy powiedziałam, że szósty szczeniaczek nie przeżył i umarł ale Maja zaplanowała znaleźć kamień i zanieść go na grobik, żeby pamiętać gdzie leży szczeniaczek.
Wybrałam sobie czarno białą dziewczynkę z wąską obróżką i przywitała się z Dzieciusiami. Teraz będziemy patrzeć jak rośnie aż w maju będzie gotowa zamieszkać w naszym domu.
Smutno mi smuteczkowo.