Monthly Archives: Październik 2017

Huśtawka

Zwykły wpis

Każdego dnia zaczynam prowadzić ta listę na nowo. Kończę na koniec dnia i bardzo rzadko przy wyjściu z pracy bilans wychodzi na plus. W najlepszym przypadku na zero.

Dzisiejszy bilans zakończył się na zero tylko i wyłącznie dlatego, że Duży Szef poszedł domu. Jak niewiele potrzeba do szczęścia.

Rok temu, osoba która przekazywała mi paleczke nauczyła mnie że rano, wszyscy spodziewają się rundy herbatki. I chociaż nie jestem już ostatnia w kolejce i po mnie przyszło już kilka kolejnych osób, nadal o 9 wstawiam czajnik i pytam kto co pije. W ciągu dnia swoją kolejkę ma Instalatorka, po południu Menager Marketingowy. 

Od zeszłego tygodnia nie wolno nam pić rano. Nie wolno bo pracujemy na ostrym dyżurze, w każdej chwili przyjedzie ambulans wypakowany cyrkowcami pogryzionymi przez niedźwiedzia. I trzeba być gotowym. Na stanowiskach. 

A Duży Szef widział na własne oczy jak zaspane stałyśmy przy maszynie do parzenia kawy. No obraza majestatu!

Nieważne że sam domaga się kawy o 9:00 rano, ważne że my już nie pijemy.

Potem przyszedł Mały Szef i dopytywał się o faktury dla Dzieci o których rozmawialiśmy w zeszłym tygodniu.

?

W zeszłym tygodniu rozmawialiśmy o …(otwieranie Outlooka) … O Y i Z ani słowa o X. Jak nie jak tak? Jak tak jak nie? Każda fakturę która dostaje mailem od razu drukuję i rzucam sobie na kupke. Sortuje, wertuję, kartkuje. Nie ma i wiem że nie ma bo w żadnym kościele mi nie dzwoni. Mały  Szef  robi minę  od  której  i wywraca  w mi  o się  watroba. Piszę maila do ksiegowej. Księgowa „pierszysłyszy” i przypomina o Y i Z. Szef stwierdza że chyba nam się coś pomyliło, nie przyznaje się do kiełbaśnika we łbie i zostawia sprawę bez przeprosin. 

Od tygodnia walczę z zamówieniem które sprzedał kompletnie z wierzby i staram się uczynić cuda. Dziś okazuje się że niepotrzebnie. Do dupy z wysiłkiem w który w to włożyłam, po co w ogóle… Po tym jak sam mi kazał. Wychodzę na idiotkę.

Mam kupę rzeczy do zrobienia. Od czasu kiedy mieliśmy w biurze Pomoc biurową która okazała się kompletną porażką, mamy z Instalatorka dwa razy więcej durnej pracy papierkowej. Ale zamiast robić to co do mnie należy, dzwonię po 15 razy do jednego kolesia i nękam go o pierdołę bez znaczenia. Szef kazał mi ustawić sobie budzik co godzinę i dzwonić do kolesia do skutku. Tłumaczenia że koleś sam czeka na telefon w tej sprawie nic nie dały. Dzwoniłam jak debilka, przepraszałam, tłumaczyłam że mnie zmuszają, po trzecim razie przestał mi wierzyć i miał mnie dość. Że-na-da.

A góra roboty rośnie. Kiedy tylko schylam głowę nad papierami słyszę:

-A co teraz robisz?

-Zamawiam?

-A co? 

-(Gówno na patyku) 

-Aha.

I czuję że jestem obserwowana. Permanentna inwigilacja. Dochodzę do wniosku że ta sekcja gimnastyczna śmierdzi mi zesłaniem a nie uznaniem. 

-I…. (Klik) Wysłane. – mamrocząc do siebie nad klawiaturą.

-A co wysłane?

-Słucham?

-Co wysyłane?

Patrzę na ekran. 

-Zamówienie.

-Aha.- Szef spuszcza głowę w telefon. Po czterech sekundach:

-A czyje?

-Kay’a. Drzwi aluminiowe, rozsuwane, czteropłaszczyznowe, antracytowe od zewnątrz, białe od wewnątrz, chromowane klamki, czarne uszczelki, otwierane na zewnątrz i do lewej (kurwa twoja mać)!

-Ok, nie przeszkadzaj sobie.

I znowu czujesz się jak pacjent zamkniętego zakladu dla upośledzonych któremu dali do zabawy grabki.

I tak, na koniec dnia wstaje od biurka, idę do domu, gotuje paszę, siadam, nie mam siły a to dopiero poniedziałek.

Wluska Zebuska

Zwykły wpis

A Gabiemu kiwają się obydwie górne jedynki na raz. Ma chłopak jaja do tych spraw bo mnie rzuca po ścianach kiedy zaczyna nimi kiwać. Pierwszego mleczka tak kiwał że mu wypadł i zgubił się w LEGO. Drugiego sam sobie wyjął. Trzeciego połknął. I w sumie niewiele pieniędzy zarobił na tym wypadaniu bo Wluska Zebuska nie chodzi po dzieciach in blanco.

Oby w przyszłości miał więcej szczęścia w intereach niż przy mlecznych ząbkach.

Na śniadanie życzy sobie offsianke bo miękka, makaronek na obiadek i czeka kiedy będzie mógł wsadzić rurkę do picia do buzi przez dziurę w klawiaturze.

Sekcja Gimnastyczna

Zwykły wpis

Zostałam przesunięta do Sekcji Gimnastycznej. 

Jeszcze nie wiem czy to awans czy zesłanie chociaż w oczach Szefów to jak najbardziej oznaką uznania. Stwierdzili że talentom należy się odpowiednies średnicy wentyl i moje zdolności należy wykorzystać tam gdzie są najbardziej potrzebne, a nie jak stwierdził Duży Szef:

-Żeby dziewczyna z takim łbem siedziała i zakreślała markerem takie same rzędy cyferek.

I wymyślił w jeden dzień Sekcje Gimnastyczna.

Plusy widzę bo nie będę już miała tego gównianego ciśnienia każdego dnia, nie będę odpowiedzialna za nieodpowiedzialność producentów i dostawców ale będę siedzieć i robić wyceny i zamawiać w pytę skomplikowane okna i drzwi z austryjackiej formy szczycącej się produkcja „okien do przyszlosci”. Mają własny system zamawiania, którego Mały Szef nie rozkminil jeszcze chociaż od 6 miesięcy siedzi i w nim klika.

Czeka mnie więc zmiana stanowiska, opanowanie nowego systemu komputerowego, kilka wizyt w Londynie i szkolenie z CAD- z czego cieszę się jak głupia norka- bo oni we mnie inwestują a ja umiejestnosci kiedyś zabiorę w sina dał.  Na UWr nie nauczyli mnie CADa, zrobią to pracodawcy.

Tylko biurka mi szkoda bo sama sobie je zaprojektowałam a ponieważ zmieniam pokoje, dostanę kawałek deski po koledze, Managerze od Marketingu, który jeszcze nie wie, że nie ma na razie dla niego dziupli. Nie wiem jak oni to załatwia ani co planują. Ogólnie biurko jest małe, wąskie, płytkie, w pięknie wykończonym pomieszczeniu ale bez okien. Tutaj chociaż widziałam blachę falistą. Z boku będę miała Apika, który ani nie jest rozmowny a już na pewno irytujący, jak każdy ambitny Azjata.

Zobaczymy. Najwyżej powiem że chcę kącik „dla Klienta” z którego i tak nikt nie korzysta.

Z cyjklu „Tajemne zakamarki umyslu siedmiolatka”

Zwykły wpis

Od dawna nie czytaliscie nic o Dzieciusiach.

A tymczasem Dzieciusie wyrastaja z doniczek i puszczaja nowe listki. Maya, co przewiduje statystyka i wieloletnie obserwacje, do konca przyszlego roku dorowna wzostem Kokainke. Bedzie miala 10 lat i ok 160cm wzrostu. Wiem, masakra. Zanim skonczy 15 lat bedzie stawiac mi na glowie kubek z kawa. Zostal jej juz tylko jeden numer buta zeby nosic moje trampki, nosi wszystkie moje koszulki sprzed kilku lat, niedlugo bedziemy tez razem kupowac spodnie. A to same komplikacje, bo mundurki do szkoly podstawowej koncza sie na rozmiarze 12-13 lat a ona juz z nich wyrosla. Razem ze wzrostem podozaja inne konsekwencje fasolowego rozwoju i w zeszlym roku robilismy Mai badania krwi w poszukiwaniu nadmiaru hormonow. Okazalo sie, ze nasze Dziecie po prostu zdrowo rosnie i dojrzewa, tak dojrzewa na tyle szybko ze nauczyla sie juz uzywac maszynki do golenia „podpaszek”. 9 lat. 9. Czasami smutkuje, obraza sie albo smieje histerycznie, czasem woli siedziec sama w pokoju, czasem nie odkleja sie od tulaczkow. Hustawka nastrojow w pelnej krasie, strach pomyslec co bedzie dalej. J

Gaby w tym czasie jest szczuplutkim, malutkim chlopczykiem po ktorym trudno poznac ze za miesiac konczy 7 lat. Niezmiennie kocha pociagi i z fazy „w przyszlosci chce zostac pociagiem”, przez „w przyszlosci chce kierowac pociagiem” przeszedl juz do „w przyszloscie chce projektowac pociagi”. I pewnie cos z tego bedzie bo nie wypuszcza lokomotwy z rak nawet w nocy. Maja skarzy sie ze w nocy slychac tylko „rattle-rattle” lokomotyw jak turlaja sie po lozku kiey Gabi przekreca sie na drugi bok.

Ale oprocz kwesti kolejnictwa ma Gabi w glowie wiele rozterek natury transcendentalnej, z czego wynikaja ostatnio dosc powazne rozmowy o zyciu i innych kwestiach ktora zwykle trapia dzieci ktore za duzo mysla J

-Mamo, martwie sie.

-Czy sie martwisz Misiu?

-Jak umremy to idziemy do nieba i tam jest nasa dusa?

-No tak – wszystko zgodnie z naukami w szkole katolickiej

-Ale jak potem wracamy do cialka i dostajemy nowego dzidziusia to co sie stanie jak zapomne znowu kochac pociagi? Albo jak moja dusa sie zgubi?

-?

-No i nie bede juz dzidziusiem z pociagami!

-!- tu nastepuje zawile proby wytlumaczenia Gabiemu czegos na temat chrzescianskiej wizji zycia po smierci i buddyjskiej wedrowki dusz, z usilowaniem znalezienia jakiejs zlotej odpowiedzi. Na prozno, bo taka odpowiedz nie istnieje.

-To ktora mam mamo wybrac religie zeby wrocic do nowego dzidziusia i moc sie bawic pociagami?

Post-poniedzialkowy post

Zwykły wpis

To jeden z takich poniedziałków kiedy wszystko co ułożone i wygładzone w piątek znajduje człowiek wymietolone i wygniecione w poniedziałek rano.

Wielki Projekt wystartował rano jak rakieta i zanim minęła 9:30 zaliczył glebę. Spóźniony o 3,5h pan który miał dostarczyć nam telehandlera nie czuł się zbytnio winny kiedy obiecał że „juz, już, dosłownie 5 minut” a potem nie było go jeszcze 45. Suseł zarobił najłatwiejsza dniówkę w życiu bo kierował telehandlerem dosłownie 20 minut na osiem godzin pracy. Ale cóż, dzięki temu będzie zajęty do końca tygodnia a Firma płaci dobre pieniądze.

W biurze oczywiście wszystko już latało 2 metry nad ziemią kied zadzwonili z Wielkiego Projektu żeby mnie poinformować, że założyli 3 okna z 23 i …skończyła im się taśmą piankowa. Zamówiłam 40 pudełek miesiące temu, licząc co do metra plus zapas… a te bezmyślne gnomy zużyły ja na inne zamówienie zupełnie bez potrzeby! Panika we dworze, ukraińskie dziwki latają goło tam i nazad.

Skąd ja wezmę tle taśmy na jutro?

Zorganizowałam 6 pudełek na dzisiaj rano, kurierem prosto z dalekiej północy, bezpośrednio od producenta i kolejne 34 na środę. Jak oglądaliście kiedyś „Diabel ubiera się u Prady” to czujecie tą atmosferę.

Po południu wróciła wiadomość z Councila że aplikację o pozwolenie budowalne które złożyłam miesiąc temu jest o kant zadka rozbić bo JEDNAK muszę wypełnić dokument w którym mam opisać archeologiczne rozwoje, kulturowe wpływy, architektoniczne elementy posesji której w życiu nie widziałam na oczy i nie zobaczę.

O te aplikację była wielką awantura i jest to jedną z rzeczy które spowodowały, że szukam innej pracy. Ale psst… tak po cichusiu. 

Nigdy nie aplikowałam o pozwolenia budowlane do Councila. Na terenie Wielkiej Brytanii są tysiące domów i posiadłości które należą do narodowego dziecistwa i Councile bardzo ostrożnie rozważają pomysły zmiany nawet dzwonka przy drzwiach. Więc, kiedy klient postanawia sobie pyknąć nowe drzwi i okna, zaczyna się batalia z Councilem o pozwolenie budowlane. To gówniany process który od złożenia aplikacji po otrzymanie pozwolenia trwa ok 8 tygodni a przygotowania do aplikacji kolejne 2-3. Zwykle klienci sami starali si eo pozwolenia, podpierając się informacjami zaczerpniętymi od nas, jak rysunki profili, opis materiałów, sami kupowali plany od geodety, opisywali swoją posesję lub zwyczajnie płacili jakiejś mądrej głowie za cały ten bałagan. A cena to niebanalne 2500 funtów i 2 tygodnie pracy biurowej bo trzeba szukać wszystkiego, nawet cholernych współrzędnych geograficznych posesji w systemie kartezjańskim.

A skoro klient na widok takich komplikacji ucieka, ScheissenSchmaltzenOfficer postanowił z będzie oferował klientom procedurę pozwoleń budowlanych w cenie kontraktu na okna i klient będzie mógł leżeć pępkiem do góry podczas gdy my wykonamy za niego cała pracę. Kto by tak nie chciał? Wędką na klienta a na haczyku dydnda samczny kąsek.

W ten sposób zapewnił sobie wierność klientów. Mysleleismy że dolicza odpowiednią sumkę do kontraktu i zapłaci firmom architektonicznym za zlecenie…. Jakże błędnie!

WYMYŚLIŁ SOBIE ŻE KOKAIN MOŻE TO ROBIĆ! Srać cudami fatimskimi!

I co więcej, wymyślił sobie, że taka aplikację składa się w tyrbie biurowym „Hop-Siup”.

CDN

EuroMilion kumulacja i szerokie plany na przyszly tydzien

Zwykły wpis

Uczciwie się przyznam że nie napracowałam się dzisiaj nadmiernie. Ale bałagan na biurku mam znaczny. I znaczący. Wiele mówiący- o tym ile to ja mam na głowie, ojej.

Ale pewnie już zauważyliście że wprowadzialm polskie ogonki, bo nie dało się tego czytać….

Jutro losowanie w EuroMilion- pierdylion pieniędzy do wygrania. Całe biuro zrzuciło się na zbiorowy zakład na 15 zestawów numerów, włożyliśmy do koperty łącznie £30 i czekamy. Doradziliśmy również Małemu Szefowi, żeby zagrał z nami bo przecież jak w poniedziałek okaże się że jestemy EuroMilionerami to raczej nie powinien spodziewać się, że ktoś jeszcze pojawi się w firmie. A tak, będzie można zamknąć interes a klucz wrzucić do Tamizy.

Taki numer nazywa się Syndykat i znacznie zwiększa sznase na wygrana- jeśli którekolwiek z 15 zestaowo numerów wygrają- dzielimy pulę na równe części. W zeszłym roku wygraliśmy tak z 12 funtów. Zwrócił się kupon.  Ale z doświadczeń innych wiadomo, że to dizala- znajomy znajomego królika, również w biurze założył SYndykat I każdy wygrał 150 000 funtów. Spłaciło się kilka ładnych hipotek.

Więc czekamy. I śledzimy newsy. Jeśli to moje numery wygrają, stanę się sławna- bo nie tylko wygram 150m funtów to jeszcze jakimi liczbami! Ale o tym po losowaniu. 

W poniedziałek możliwe są trzy scenariusze- wrócę do biurka jak gdyby nic i będę dalej klepać maile. Drugi scenariusz to „Cos wygramy” i w zależności od tego ile będzie balanga albo kupię sobie waciki. Trzecia opcja nie przewiduje powroty do pracy, przewiduje natomiast błyskawiczną aplikację po brytyjskie paszporty, plan podróży i kilka lat wakacji.

Grand Design, beton i Costa

Zwykły wpis

Dzien Dobry!

Mowia ze to indianskie lato, jak w Anglii swieci cieple, zlote slonce w samym srodku jesieni i wydaje sie jakby lato bylo za pasem. Jest, tylko z drugiej strony pasa.

Rzeskie 8*C, blekitne niebo, od tygodnia nie pada. Misiek leje beton na podloge dobudowki ktora konstruuje dla znajomego.

Budowaliscie kiedys dom z cegiel, nie majac z tym wczesniejszego doswiadczenia? Najwyzszy murek jaki kiedykolwiek zbudowal mial 7 rzedow cegiel i o dziwo stoi do dzisiaj. Ale przybudowka prezentuje sie pieknie pomimo ze Susel ciagle wytyka samemu sobie „kaszane” twierdzac ze 3mm na 30 cm muru w jakims tam miejscu to nierownosc ktora kluje go w oczy. Jak wie gdzie jest to go kluje. Ja widze domek z dziurka na okno i drzwi, betonowy fundament, pustaki, ozdobne cegly, pochyly parapet… Dla mnie cudo.

W miedzyczasie, kiedy beton bedzie sie scinal, Susel bedzie ratowal dupe mojej firmie. Mamy wielkie zamowienie w stylu Grand Design, dom ze szla, okna przyjezdzaja z Austrii- wielkie plany, tatku bzik. Jak zwykle Maly Szef mysli ze swiat kleknie u jego stop i odklada zalatwianie wszystkiego co potrzebne do projektu na ostatnia chwile. Miesiac temu, cudem znalezlismy kolesia ktory zgodzil sie pokierowac podnosnikiem za horrendalna sume za pol dnia pracy. Tym razem… nie udalo nam sie znalezc nikogo. Bo horrendalna suma x10 poldniowek nie przeszlaby Malemu przez gardlo. I utknelismy z calym tygodniem pracy dla kierowcy, ktorego nie bylo kim obsadzic.

A Susel kierowal 6 lat wszystkim co jezdzi, nawet 16 tonowcami. No i bedzie kierowal podnosnikiem za przyjemna sumke w czasie kiedy beton bedzie tam sobie zastygal.

Duzy Szef poczul miod w tetnicach i nawet przynosi mi ze szczescia kawe z Costy do pracy.

No patrzcie, znowu jestem!

Zwykły wpis

Zamowilam juz co mialam zamowic i nadszedl ten moment popoludnia kiedy swiatlo sloneczne odbija sie od blachy falisted czule otulajacej przemyslowy budynek na przeciwko a waski pasek blekitnego nieba swiadczy o tym, ze nie tylko ze swiat nie sklada sie z blachy falistej to jeszcze panuje tam Pogoda. Jakas.

Jest to rowniez moment w ktorym zdaje sobie sprawe z faktu ze jestem taka zajebista, ze znowu zrobilam sobie ta sama krzywde co codziennie: wyrobilam sie na 16:00 i mam przed soba 1,5h bezczynnej katorgi.

Duzy Szef zapuscil korzenie w biurze kilka miesiecy temu. Odszedl na emeryture ponad rok temu a w miedzyczasie 11 tygodni na Kostaryce i 6 tygodni na Francuskiej Riwierze daly mu do myslenia ze zamiast lezec pepkiem do gory i czerpac sloneczne korzysci z pelnego konta w banku, woli siedziec z nami w biurze i calymi dniami patrzec na nas dwie, klepiace maile calymi dniami. Zapuscil korzenie i koniec.

Siedzi, chce kawy i ciagle cos mu „przychodzi do glowy”.

A nie sa to dobre pomysly. To pomysly rodzace sie we wnetrzu glowy menagera ktory nie ma co robic.

I w takie faliso-blaszane popoludnia, kiedy podnosisz w koncu glowe znad klawiatury- ON siedzi z boku i mysli. Wiec ani pogadac, ani pozartowac, ani nic!

No więc jestem! J

Kokain? To ty? Czy duch twoj?

Zwykły wpis

Teraz będzie mnie wiecej. Znalazlam sposob na „maila slij” do WordPressa ktory pozwala mi chwilach nudy/przeginki/slabosci/nowosci (niepotrzene skreslic) pisac znowu na blogu o rzeczach codziennych w godzich urzedowania bez brania telefonu do reki.

Inaczej, nie mam nawet czasu przeczytac wlasnej poczty. Siedze calymi dniami prze komputerem, czytam i wysylam dzisiatki maili a wieczorem nie mam nawet czasu usiasc przed komputerem. Zapomnialam nawet jak to jest!

Z nowosci: Susel buduje przybudowke. Sam. Wow, zdjecia niedlugo.

Ja w tajmenicy przez pracodawca, rozgladam sie za inna praca, powody niedlugo.

O innych rzeczach (polityka, nauka, obrobka skrawaniem) bede opowiadac powoli bo mamy chyba duuuzo do nadrobienia?

Lista Przebojow

Zwykły wpis

Slucham dziwnej muzyki. Dla mnie oczywiscie nie jest ona dziwne, wrecz przeciwnie- dziwnej muzyki sluchaja wszyscy inni.

W pracy caly dzien, tydzien po tygoniu, miesiac po miesiacu leci Radio Heart. Bog slyszy i nie grzmi. Radio Heart to ogolnie stolowka na ktorej swiatek, piatek i niedziela serwuja dokladnie te same, odgrzewane potrawy, tylko w roznych zestawieniach. Ziemniaki dzisiaj z kotletem, jutro w salaterce z kompotem. Najnowsze hity powtarzaja sie 2-3 razy dziennie- Despacito od ktorego chce sie umrzec, Ed Sheeran z nadmiarem emocji od ktorego rozgladam sie za bronia palna. I cala niezidentyfikowana blizej kakafonia muzycznej tandety.

Mam wiec swoja kolejcje na iTune na komputerze i leci sobie w tle a poniewaz do swojego glosnika mi blizej i skoro wiem co puszczam to wiem co slysze- leci to sobie cichusio w tle w czasie kiedy w biurze mamy dyskoteke. Czasami tylko moje dziwne kawalki powoduja, ze ludzie wygladaja przez okna i sprawdzaja skad tak buczy?

A buczy bo to dziwna muzyka jest. Na przyklad Robert Rich i jego album „Nest”. Albo Brian Eno i muzyka na lotniska, albo do wind. Aphex Twin, czasem Gienadi Tkachenko ze swoim popisowym kawalkiem z Ukraina Ma Talent czy cos takiego…. Mam tez chory gregorianskie, pelen rozaniec spiewany przez mnichow a chwile potem Billi Idol i „Catch my Fall”, „Jaskolka uwieziona” w wersji Bajki Polskie Allegro oraz monolog Rutgera Hauera z Blade Runnera.

Nie dziwota ze ludzie wychodza przez budynek i szukaja objawow konca swiata.

I powtarzalnosc. Narzekam na powtarzalnosc stacji radiowej a na mojej playliscie znajduje objawy obsesji maniakalnej.

Wspomniany wyzej Billy Idol ma na koncie 2229 odtworzen, Rutger Hauer opowiadal rzewnie o tym co widzial w kosmosie i ze czas umierac 1884 razy, Jaskolka wleciala do katedry 1095 razy. Reszta ma niewiele lepiej.

Z drugiej strony- moze mam w sobie cos z Kaowca z „Rejsu”?

„Proszę pana, ja jestem umysł ścisły.

Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję.

No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę?”