Monthly Archives: Marzec 2011

Drzewo, trawa, kot, wycieczka i Gabi

Zwykły wpis

Kot, pies, 6 traw, 3 drzewa, pleśń.

Ktoś się domyśla?

Aaaaaaa PSIK!

Tak, tak, Kokainka w końcu trafiła do alergologa. Czekałam na wizytę od połowy grudnia. To daje jakieś 14 tygodni. W tym czasie już brakowało mi sił: nieprzerwany glut, kichanie po 30 razy z rzędu, bez względu na to czy w domu czy na ulicy, w sklepie czy w lesie. Swędzące i puchnące podniebienie, swędzące rejony wokół błony bębenkowej gdzie nie można się podrapać, piekące i palące oczy, szyja, policzki, podrapany i poszorowany wycieraniem nos. Maleńtas zrywa się za każdym razem kiedy kichnę sobie zdrowo podczas nocnego karmienia, Maja podaje mi tetrę jak automat. Pogryzł mnie jakiś komar, ze względu na rozbujaną alergię spuchłam jak bombka choinkowa, przybrałam kolor purpury i dwa dni smarowałam się hydrokortizonem bo w oczekiwaniu na badania nie wolno mi było brać żadnych antyhistamin.

Opowiedziałam ze szczegółami o moich objawach i zrobili mi próby na 7 podstawowych alergenów: psa, kota, roztocza, traw, drzewa i dwa rodzaje pleśni i grzybów. Zakropili, dziabnęli szprycką i odesłali do poczekalni na 15 minut. A ja tam zakwitłam jak jarzębina, łapy popuchły, zaognione miejsca po nakłuciach zlały się w końcu w dwie wielkie czerwone obszary na obu przedramionach. Pielęgniarka od szprycki przyszła z miarką ale skala się skończyła. Chciałam się czochrać o dywan i prawie chodziłam po ścianach kiedy przyszedł doktor O. i kazał pokazać łapska. Chwile potem dostałam tabletkę i zaczęło schodzić. A więc jestem uczulona „i to zdrowo” na:
-koty
-roztocza
-trochę traw
-trochę drzew
-pleśnie
-grzyby.

Z tego zestawu nie okazałam się uczulona tylko na Bostona. Dostałam receptę odnawialną na cetryzynę i do domu. Czyli w sumie tyle, że na własne oczy widziałam reakcję na alergeny, którą jak dotąd widziałam tylko na przykładzie swojego nosa.

Do tego że pokłute, mam przedramiona poznaczone permanentnym pisakiem i wyglądam jak narkomanka-grafomanka która każdemu wkłuciu nadaje osobistego wyrazu. Nazywa i opisuje:
-A ty będziesz się nazywać Gienek, dziurko po igle ty moja.

W drodze powrotnej ze szpitala poszliśmy połazić po Oxfordzie i zeszło nam tam jakieś 5 godzin. I aha! O! Trolle, rzucajcie się! Nigdy nie byłam to poszłam i kupiłam sobie w Primarku, tak tak, tym co Poleczki sobie tak ukochały… dwie śliczne koszulki na lato, bluzę z kapturem w kolorze lila a Majce dwie pary trampek do latania i jedną cudną parę trampek za kostkę w kolorach róż-mango-bango. Maleńtas nie dostał kompletu body w cudnych kolorach bo nie było rozmiaru. 😦 Ale serio trolle, wolę Primark od Matalana. Kolory odbiegają od modnych kolorów „rzygowin i trawy” i jak się okazało, nasze ulubione majkowe piżamki które pochodzą z carbudów, to marka Primarka- Early Days. Prane, kręcone po setki razy i to tylko u mnie- trzymają kształt, kolor, wytrzymują 60*C w pralce i materiały puszczają plamy po jednym praniu mimo że bez sztucznych dodatków. A Atmosphere, też primarkowa marka jak się okazało to moja ukochana błękitna kurtka z zamszu. Czyli produkt obronił się sam. A trollom na pohybel.

***

A propos trolli. Nadal nie mogę zainaugurować nowego bloga bo Poczta daje kapusty już 6 tydzień prawie i Jill nadal nie otrzymała swojego prezentu. A bez tego nie ma cięcia wstążki, orkiestry ani chleba ze solą. 😦

***

Maleńtas waży 7kg. Je jak smok, nadal co 3h okrągłą dobę, plus przecierki. Nieustannie się rusza, macha, wierzga, chce siadać, wstawać, czepia się każdego, żeby pozwolił mu postać i pokiwać się na piętkach. Zasypia tylko na mnie, z łapą na cycu. Jeśli jestem blisko zaśnie też sam w kołysce co daje jakąś nadzieję na przyszłość. Kocha telejajo. Odpuści sobie jedzenie byle tylko tak się wykręcić, żeby spozierać w szybkę. Domaga się kładzenia rano na brzuszku i kiedy sprawdzam rano pocztę zagląda mi spragnionym wrażeń wzrokiem w ekran i tak się emocjonuje, że unosi łapki i ląduje na pyszczku. Maja nienawidziła polegiwań na brzuszku, traktowała to jak najgorszą karę. Dla Maleńtasa to najlepsza rozrywka. Taka fajna, że aż sfikał się z sofy na dywan parę dni temu w radosnych wymachiwaniach kończynkami.

Maleńtas to dziecko cud do nocnikowego szkolenia- jak tak dalej pójdzie, będzie robił do nocnika jak ta lala. Wiem dokładnie o której będzie robił kupczaka a pielucha mokra chociażby odrobinę drażni go jak żmija w nogawce. Widać kiedy jest zajęty zapełnianiem gaciorków bo chrumczy i napina buzię aż robi mu się czerwony nosek.

Kocha gilgotki. Za przeproszeniem, w okolicy jajecznej najbardziej, śmieje się na głos aż do utraty tchu, łapie za stópki, wystawia część niesforną i domaga się jeszcze.

Uwielbia jeść przecierki, mleko zaczyna traktować jak przykry obowiązek. Wciąga cały słoiczek na jedno posiedzenie i to szybko matka! Łapie łyżkę lecącą do buzi rączkami i popycha. Wystarczy, że nabieram nową porcję za wolno, zaczyna wierzgać nogami i kwękać. Płacze kiedy kończy się słoiczek. Daję mu na razie HIPPki bo nie jestem w stanie zrobić tyle przecierku, żeby reszta nie poszła w kosz a jakoś brzydzę się porcją odstawioną do lodówki albo zamrożoną. Nie pytajcie, nie wiem czemu. Jemy mnóstwo mrożonych produktów ale jak przychodzi do jedzenia dla dzieci- fe! Z Majką też tak miałam, robiłam na zapas, pakowałam w takie śliczne pojemniczki, mroziłam…. rozmrażałam, stałam i patrzyłam w dno pojemniczka z najwyższą odrazą i wyrzucałam. „Nie nie zniesę.”.

A więc na razie Gabi wcina ziemniaczki, marchewkę, słodkie ziemniaki i dynię w kilku kompozycjach zaprawionych kleikiem ryżowym. Jak się przeje, rano kupczak ma kolor marchewki ale w sumie toleruje wszystko co mu daję i chce jeszcze.

Ależ proszzzz…. 😀

O ekologii, tapecie i Mai

Zwykły wpis

Bo kiedyś było tak, że się brało siatę i szło się do piekarni po bułkę z tą siatą. A nie z pustymi rękami. A wracało z reklamówką-zrywka-jednorazówką.

-Czekaj, weź torbę!- mówiła Babcia przy drzwiach.
-Nie trzeba, dadzą mi!

A potem od tego ginęły pingwiny. Czy inne wieloryby.

Zakaz produkcji i używania reklamówek ładnie pachnie. Pachnie torbą lnianą wielokrotnego użytku. Martwi mnie tylko co będzie jak zabronią też woreczków foliowych śniadaniowych. Czy to znaczy, że będę musiała gotować zupę ze wszystkiego co mam w zamrażalniku na raz? W jednym posklejanym bloku? 😀

Taka trochę- zupa z zółwia.

I nie mam takiego gara!

***

Tapety. Położyliśmy ładne tapety z płóciennym wzorkiem, pomalowaliśmy Magiczną Żółcią i jakoś leży. Jedną rolką bo Kokaince z 2×4 wyszło 16 i kupiła dwie.

Przestawiliśmy mebel z książkami. Teraz Roślinek widzi okno.

***

Maja miała kontrolę 2,5 latka. Dostała teczkę z książeczkami, blok rysunkowy, kredki, narysowała „panią”- głowa, oczy, buzia, włosy, uszy… każdą część innym kolorem na co HV bardzo się zdziwiła bo dzieci rzadko w tym wieku zmieniają kolory kredek przy rysowaniu. Postawiła Maję na wadze- zdziwiła się, postawiła ją przy miarce- zdziwiła się jeszcze bardziej, potem to wszystko zanotowała i stwierdziła, że Maja ma wagę i wzrost idealną. ??? Dla pięciolatki.

Zdziwiła się jeszcze kilka razy w ciągu tamtej godziny.

Pani spytała czy Maja umie podskakiwać- Maja akurat podskakiwała do tablicy z literkami magnetycznymi.
Pani spytała czy Maja umie biegać- Maja akurat śmignęła w kierunku pudła ze zwierzątkami.

Czyli jak znacie Maję, dała z siebie wszystko. Przyniosła zwierzątka do stołui poustawiała je pyszczkami do siebie, żeby się calowały. Pani dała jejdwa klocki, żeby sprawdzić czy ustawi je na sobie a Maja zabrała jej całe pudełko u ułożyła wieżę z 9 klocków a na szczycie postawiła Policjanta.
Maja przyniosła z półki książeczki i opowiedziała jakie dźwięki wydajązwierzątka. Na pytanie czy Maja sama organizuje sobie zabawęwystarczyło popatrzeć jak wzięła sobie trzy małe krzesełka, położyła nanich książeczki, figurki i układankę i zaciągnęła wszystko pod tablicęz literkami, żeby mieć najfajniejsze fanty pod ręką.

Potem weszłyśmy na salę z dziećmi i po raz kolejny Maja była smutna. Jakaś dziewczynka piszczała przerażająco za każdym razem kiedy chciała „się wyrazić” na co Maja wzdrygała się i uciekała.
-Cicho!- upominała ją ale mała za nic miała uciszanie.
Maja usiadła do stolika z warzywami i kuchenką (który bardzo lubi) i zachęcała każde podchodzące dziecko do zabawy podając łyżkę lub plastikowe jajko. Kompletnie ignorowały jej gesty, rozrzucały co popadło i leciały dalej. W sumie przez cały czas głównie biegały i wrzeszczały na co Maja patrzyła ze zdziwieniem.
-Maju, chcesz iść do dziewczynek?- Maja spojrzała na kłębowisko trzech trzylatek w sukienkach z tiulu ściąganiem sobie koron z głów i butów. Spojrzała na mnie, znowu na nie uniosła ramiona w geście: „Biedne dzieci”, uśmiechnęła się tajemniczo i pokręciła główką. Mama-Kokainka się zmartwiła. Wychowalismy starą-maleńką?

Potem długo rozmawialiśmy w domu o Mai i jakoś tak wyszło, że może nie starą-maleńką ale twór taki na mój własny kształt. Genetycznie, nie zamierzenie.

Bo ja sama oddawałam dzieciom w piaskownicy swoje zabawki, nie lubiłam się bić, szarpać i wszystko, ganiać w kółko do nieprzytomności. Podobnie jak Suseł- on składał modele samolotów z papieru w wieku 7 lat a każdy kto kiedykolwiek zajmował sie modelarstwem wie ile cierpliwości i samozaparcia wymaga takie hobby. I kiedy chłopaki w jego wieku trudnili się podpalaniem komórek z narzędziami, Suseł chciał wziąć udział w konkursie dla modelarzy.

Maja nie umie się bić o zabawki bo nie musi. Oddaje i bierze bo my dajemy i bierzemy. Reagujemy na jej zaproszenia do zabawy więc nie za bardzo rozumie dlaczego inni nie. Odpowiadamy na każde jej pytanie i „mamo?” więc nie rozumie dlaczego inne dzieci odwracają się i odchodzą.
Od czasu kiedy po raz pierwszy zacisnęła na czymś świadomie rączkę mówiliśmy:
-Proszę kochanie.- oraz:
-Dziękuję kochanie.
… i teraz Maja robi dokładnie to samo:
-Pjosię Mama.
-Dziekuje- je Mama.
Wita się z każdym kto przechodzi bo witamy się z Mają. Dlaczego więc inne dzieci nie witają się ze mną, Mamo?

I po przemyśleniach wyszło, że wychowywanie dziecka na mądrych i twórczych zabawach, grzecznego i uprzejmego powoduje, że dziecko odstaje od reszty jak ucho od Urbana.

Czy to znaczy, że świat już nie trzyma krzesła na ludzi takich jak my? Że jeśli dziecko wpada na salę i zaczyna wydzierać innemu dziecku kostium szeryfa oznacza, że jest dobrze przystosowany i gotowy stać się częścią społeczeństwa? A co z takim co wybiera klocki?

***

Z osiągnięć „nieprzystosowawczych” Mai:
-ściąga czapkę i kurtkę po spacerze i odnosi ją Babci bo Babcia schowa do szafki.
-pokazuje brudne rączki i każe umyć a potem sama wyciera je ręcznikiem.
-wyciera sobie buzię chusteczką.
-daje sobie umyć ząbki i uszy bez protestów a szczoteczka i pasta muszą znaleźć się potem w kubeczku. A ręczniczek na grzejniku w łazience.
-Przynosi ulubione książeczki do czytania i nie ma spania bez poczytania. Suseł czyta tylko po polsku, ja tylko po angielsku. Bez różnicy.
-Bawi się z Gabim, zajmuje jego uwagę, pokazuje bajki, szuka i pyta „dzie lala?” kiedy Gabi śpi po południu.
-dzwoni do Taty: „Ceś Tato!” i rozmawia, opowiada co robi, pyta się jak Tacie mija dzień: „a neke lage gukage???”
– bawi się bez przerwy od 11:00 do 15:00 w piaskownicy karmiąc Misia: „Jedz misio, jedz”, „Pij misio, pij”.

Stuka w babki, stawia wieże i mówi do robaków lądujących na piasku:
-Ceść Pani Nagana!- po czym nabiera je na łopatkę razem z piaskiem i wysypuje poza piaskownicę. Wychyla się, sprawdza czy robak przeżył desant i mówi:
-Pa pa Pani Nagana!- co ciekawe- ona wie, że ten robak to samica! Nie wiem skąd ale rozpoznaje rojące się królowe małych, czarnych podłużnych robaczków, te takie z „kręcącymi się dupkami”, wiecie. I nazywa je tak samo jak kobiety w telewizji – „pani”.

-Ojej, jakie to pieeeekne!- na wszystko co śliczne i podpada pod gusta Majkowe.

Yellow lalala dupa

Zwykły wpis

Moje ściany.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
No nie wiem. Minął tydzień i nadal nie wiem. Pu w rozmowie telefonicznej zasugerowała, że są tacy, którzy daliby ciężkie pieniądze za farbę która zmienia odcień w ciągu doby, ja doceniam starania Pu ale to chyba nie takie odcienie mogłyby zainteresować tych co chcieliby płacić.

Rano jest słonecznie żółta jak nazwa sugeruje. Po południu żółto-cośna ale najgorzej jest wieczorem….. robi się żółto-zielono-limonkowo-trupia. Czujecie tą spadkową tendencję nastrojową?

Z tego:  w to:   w 12 godzin.

Czekają 2 rolki tapety do położenia we wnękach a ja siedzę i myślę. I tak już tydzień.

Maja, Maja, Maja……

Zwykły wpis

Powinna być taka dyscyplina sportowa- zmienianie pościeli i wieszanie zasłon na czas. Czasem wyjściowym powinien być czas jaki zajmuje dziecku wydudlanie pełnej butelki mleka. Maja pije a ja zmieniam tak szybko, żeby skończyć zanim skończy i pomyśli, że spać nie będzie.

***

-Maju, a co to jest?
-Mljeko.
-No tak. Ale to.- Mama PĄCA palcem w smoczka od butelki bo nie może tak być, żeby cała butelka z częściami składowymi nazywała się „mljeko”.
-Pąc!

***

-Maju a co ty przyniosłaś ze spacerku?
-Patyka!
-Ojej, jakie piękne słowo! A co to jest?- Mama próbuje powtórzyć wyczyn.
-Patyka!
-Nie Maju, to jest patyk.
-Nie, „daj patyka!”, PATYKA!
Maja wie lepiej.

****

Maja i Mama oglądają książeczkę z przeciwieństwami. Na obrazku wesoły i smutny clown. Maja głaszcze smutnego i mówi:
-O niee, nie ko-ko, nie ko-ko!  – „nie ko-ko” znaczy nie płacz.
Clown za nic ma majowe pocieszanie i nadal płacze jak go w drukarni wydrukowali.
-O nieeee…..- Maja odkłada książeczkę i idzie po chusteczki do pupy.. Wraca, otwiera paczkę, wygrzebuje jedną i zaczyna wycierać clownowi łezki z buzi:
-Nooo jus, jus, nie ko-ko, no jus.
Nic to nie daje, clown jest uparty i nic nie daje pocieszanie i wycieranie. Maja bierze drugą chusteczkę, trzecią. Czwartą. Z każdą chusteczką wyciera go mocniej i dosadniej. Nagle rzuciła książeczkę na drugi koniec pokoju:
-KOKO!
W wolnym tłumaczeniu na język dorosłych: „Jak jesteś ćwok i mazgaj to se płacz ale nie tutaj!”.

***

Siedzimy w poczekalni do lekarza. Maja łazi i plumka oczami do zebranych w poczekalni. Obok Babci siedzi Pani Grypująca. Wsadziła pół twarzy w kołnierz, prycha, kasła, smarka i odumiera z zamkniętymi oczami. Maja stanęła na przeciw i zamarła. Patrzy. Przykłada rączkę do buzi i zaczyna:
-Echu echu?…..ehm khe khe khe!! aaa pściuuuu!!!!
-MAJU!!
-Cśio?

***

Ale Maja to jednak typ delikatny:
Po wyjściu od lekarza okazało się, że ostatni autobus do Wólki został skasowany i pomimo, ze 3 km od domu to utknęłyśmy z Rodzicielką, Mają i Gabim w przychodni i koniec. Suseł wróci z pracy za godzinę a telefon się wyładował. Zanim się zorientuje, ze nas nie ma miną kolejne 2 godziny. Personel zaproponował, że kiedy zamkną podrzucą nas do Wólki na dwa auta.
Na parkingu stawiły się dwa samochody- recepcjonistki i Dr.B- którego Rodzicielka nie lubi bo to „oślizgły węgorz” a ja bardzo bo przypomina mi Johna Cleese’a. Ale to dygresja. Ustaliliśmy, że wózki pojadą jednym autem a ja wezmę dzieciary na kolana do drugiego. I tu zaczęła się scena: kiedy Maja zobaczyła, że składam jej wyścigówkę- obrzydliwie stary, zdezelowany, wyświechtany trzema latami użytkowania pojazd (czyt. spacerówkę) i wkładam do obcego samochodu rzuciła się na kolana i zaczęła płakać:
-Mamo nie! Mamo nie!
Uczepiła się spodni Recepcjonistki i dalej w tany, że jej zabierają wyścigówkę i co ona teraz pocznie malutkaaaaaaa…….!!!!!
Kobieta nie wiedziała co się dzieje bo Maja rozpacza po polsku, ja zaczęłam tłumaczyć Mai, że to tylko na chwilkę i zaraz dostanie swój wózeczek, Dr.B. wytoczył łapówkę w postaci cukierasków, które w końcu Maja przyjęła w zamian za pojazd. W drodze ciągała nosem i buczała dla przypomnienia wszystkich krzywd.

***

Maja wraca ze spaceru.
-Maju a co przywiozłaś dzisiaj ze spacerku?
-Patykaaaaa….
-Gdzie? Nie masz patyka.
Maja otwiera buzię. Ma.

***

Mama kroi pomidorka.
-Mmmm…pysie- przyznaje Maja.
-Chcesz?- Mama wie, że nie Maja nie chce.
-NIE!

-Mmmmm…pysie!
-Chcesz?- Mama robi sobie jaja bo i tak Maja nie zechce.
-NIE!!!!
….
-Mmmm….pyyyysie!!!!
-Chcesz?
-….PUPA!!!
W wolnym tłumaczeniu na język dorosłych: „Wsadź se pomidora w pupę matka!”.

***

-Maju, Maju, oj Maju…
-Maju maju ojmaju!!

***

-Chcesz siusiu?
-Nie.
-A teraz?
-Nie.
-Maju, co to?
-Mokjo.
-No widzę, że mokro. Zrobiłaś siusiu?
-Nie.
-Piecze?
-Au!
-No widzisz? A jak byś powiedziała, że chcesz siusiu to by nie piekło.
-Nie.

…..ale mamy sukcesy. Posadzona raz na tronie siedziała 45 minut zamyślona i dłubała w stópkach aż zrobiła siusiu. Na drugi dzień podobnie choć mniej, wieczorem Mama złapała Numer 2 w drodze….ale od tego czasu znowu NIE. Mam kupiła nawet takie siedzisko na kibelek ale Maja chętnie siada bo w ten sposób dosięga do rolki papieru toaletowego na której gra jak na harfie i jest fajnie.

Maja myje już rączki, umie ręczniczkiem wytrzeć buzie i łapki, zatkać korkiem zlew i zalać pół łazienki wodą. Uczesać włoski, umyć ząbki za pomocą Mamy rączek, wyczyścić uchi i dawne czasy kiedy niczym wilkołak wyrywała się na widok obcinacza do szponów teraz podaje grzecznie łapki i patrzy jak obcinam. Co kładzie na mnie tym cięższą odpowiedzialność, że jak zaboli, już nie zaufa i znowu zacznie zarastać jak młody zwierz. Zaufała po tym jak uważnie przypatrywała się jak obcinałam szpony Maleńtasowi. Ot, korzyść z rodzeństwa.

Kupiłam Mai dwie kiecki do chrztu. Oczywiście na 4-5 latkę. Dwie na wszelki wypadek gdyby jedna nie pasowała. Obie pasują, choć druga ma mniejszy obwód w klatce i jeden guziczek się nie zapina. Ale jest pełen „chic!” i ma bolerko, więc pod bolerkiem nie będzie widać. Ale nie wiem jak tam na długość bo Maja po założeniu sukienek dostała ataku wścieklizny i nie dało się jej postawić do pionu, żeby obejrzeć ją w pełnej krasie. Aparat też nie zadziałał, nie chciała pozować. Skończy się na tym, że przed chrztem będę musiała wcisnąć ją w sukienkę i puścić wolno dwa dni, żeby się obeznała z modą i urodą. Dresiarz jeden.

Z fryzurą podobnie. Wygląda na to, że pozwoli sobie tylko na warkoczyki z boków buzi a resztę luzem bo o jakichkolwiek fryzuesach można zapomnieć. Od razu mierzwi koafiurę, stęka, rwie gumki i żali się:
-Włofyyyyyy…..

Boję się, że ucieknie z Kościoła. Albo, że określenie „nieść do chrztu” w jej wypadku będzie bardzo na miejscu. Albo ciągnąć za nogę. Za włosy nie. Nie lubi.

Secondary floor, completely yellow, yellow is my heart for special fellow…

Zwykły wpis

Ta Wasza Kokainka to jest agregatka…

Skoro wiosna wita błotem i ptaszki śpiewają już, Kokainka postanowiła wcielić w życie Noworoczne postanowienie i pomalować salon na żółto. Ile osób dotrzymuje Noworocznych Postanowień?

No, to to jest pierwsze.

Na żółto. Od dnia urodzenia Majki salon był brzoskwiniowo- terakotowy, kiedy po powrocie ze szpitala Suseł nie wiedział w co ręce włożyć i ze Szwagierka pomalowali salon według telefonicznych wskazań Kokainki.

Ale ale! Nie może tak być, żeby Kokainka spoczęła na malowaniu TYLKO ścian, więc jutro SUseł ma wytoczyć puszkę białej olejnej, do tego zmotać michę zaprawy murarskiej i wygrzebać z komórki kafle/płytki w odcieniach ziemi bo zamarzyły mi się kwadraciki po bokach kominka.

Suseł wzdycha. Siedzi, niańczy Dzieciusie a ja tańcuję z pędzlem. I śpiewam „Waka Waka” skoro w TV podają.

I idzie wiosna a salon będzie żółty.

A tak powtarzam tą mantrę „żóóóóółtyyyy” bo nigdy nie mieszkałam w żółtym pokoju i nie wiem jak to zniosę. Choć mi się podoba.

Suseł wzdycha. Wie, że jutro się zmęczę i po południu wręczę mu wałek i bezczelnie każę skończyć dzieło. Da Vinci też miał takich co malowali mu tła kiedy potrzeba wzywała go do wychodka.

Maja zauważyła wielką, żółtą jak słonecznik ścianę. Wyrazem jej niedowierzania było: „A co to jest???”, bo przecież całe jej życie było brzoskwiniowo-terakotowo!

Ta matka to jest czarodziejka.

Wolny ciąg skojarzeń

Zwykły wpis

Wypełniłam. Przyszło to wypełniłam, chociaż statystyki nie lubię od czasów Pierwszego roku studiów. Nie było fermononów między nią a mną. Nią, czyli Panią B. Sucz.

Ale ja nie o tym ale o Spisie Powszechnym w UK. Wysłali mi 32 strony do wypełnienia. Juz dobrze, że nie wysłali jakiegoś półanalfabety który siedziałby i modził literki. Ale zaraz na pierwszej stronie się znerwiłam bo oto oczom moim ukazał się kod paskowy i numer identyfikacyjny oraz informacja, że mogę wypełnić ankietę przez internet. Nie mogli wysłać papiureczka wielkości biletu tramwajowego z numerem identyfikacyjnym odsyłającym do Sieci? A jeśli nie miałabym Sieci to z pytaniem czy dopiero wtedy rżnąć drzewa, drukować i wysyłać mi książkę telefoniczną pytań?

A więc wypełniłam skoro już. A potem wypełniłam w Sieci a ankietę podartałam na 1000 kawałków i wrzuciłam do kompostnika. Niech wraca do Matki Ziemi. Biurokraci, psia ich kość.

Kompostnik- zamówiłam kompostnik 300l. Nasz okręg promuje zdrowe żywienie, recykling, tępi zachowania antyspołeczne więc skorzystałam z okazji i po miesiącu oczekiwania znalazłam kompostnik tuz przed domem, za bramką. Wygląda trochę jak Dalek z Dr.Who, brak mu tylko tych takich złotych buraków naokoło.

 

Do kompostnika jak się okazało w pierwszym tygodniu leci 90% naszych śmieci. Pozostaje tylko czekać na jakąś dżdżowniczą rodzinkę, która zajmie się przerabianiem tego świństwa na kompost i można wołać wiosnę.

Wiosna- idzie.

Tak idzie, że zachęcona śpiewem ptaków i chęcią Rodzicielki do zrobienia kolorowej pianki na deser poszłam wczoraj piechotą do Co-Opa. A jak ktoś wie, jak daleko Co-Op stoi od naszego domu, ten wie jaki to był niedorzeczny pomysł. Po galaretkę. Jedną, bo dwie miałam. 50 pensów, zakupy. Więc poszłam a jak wspominałam, wiosna śpiewała ptasio, wyskoczyłam w teren w swoich Crockach…to był błąd. Bo do lasu wieść o wiośnie jeszcze nie dotarła a ścieżka najbliższa zakupom wiedzie pod wysoką górę lase, dalej lasem i jeszcze trochę a potem stromo w dół lasem i hops na parking przed sklepem.

Utknęłam w połowie góry. Śliskie, głębokie błoto nawet nie kusiło a i tak wlazłam. Uczepiłam się gałęzi i jestem. W środku lasu, w kapciach, w błocie i trzymam się. Co dalej? Wciągnęłam się po „listowiu” i zadowolona poszłam dalej… i znowu utknęłam tylko gorzej. Pomyślałam, że jak nie będę długo wracać, zaczną się martwić i w końcu mnie znajdą. Z pomocą znowu przyszły gałęzie. W sklepie wyglądałam jak córka gliniarza i to nie takiego z bronią ale takiego co kopie glinę na cegły i widać tylko białka oczu.

I kupiłam galaretkę. Pan przy kasie pewnie pomyślał, że wymyślam sobie głupie powody, żeby wyjść z domu.

I co zrobiła głupia Kokainka po wyjściu ze sklepu? Stanęła przed dylematem- droga długa i sucha czy krótsza, ssąca nogi błotem?

Stanęło, że krótsza. Bo nie pomyślałam jak zejść z tego wzgórza w dół, skoro takie trudności miałam z wejściem na górę.

Do domu przyniosłam kilo błota. Na dupsku. I galaretkę całą w błocie. W sumie, dobrze pakują te galaretki.

Galaretka wyszła dobra, choć mało kolorowa. Maja zauważyła, że galaretką bąca przy dotykaniu i to na tyle.

Reszta poszła na dywan.

A dywan do prania. I to nie byle jakiego! Trzy tygodnie temu upraliśmy dywan szamponem z dodatkiem Ariela na plamy. Maja dostała na niego uczulenia i na drugi dzień po wyschnięciu rączki zrobiły się suche i zaczerwienione, piekły tak bardzo, że twarda Maja płakała i pocierała nimi o spodenki. Teraz jest lepiej chociaż nadal są suche i smutne. Gupi rodzice.

Suseł wpadł więc na pomysł. Też gupi ale zadziałał. 😀 Wiecie co to Kaercher? To taki bzik ciśnieniowy do mycia samochodów i patia. No, taki bzik ma jakiś milion atmosfer ciśnienia i sika woda tak, że przewraca kubły na śmieci. I Suseł wpadł na pomysł, żeby wnieść Kaerchera do domu i … uprać dywan z tego świństwa. Jak pomyślał, tak powiedział, ja przystałam na pomysł i wczorajszego wieczora dokonaliśmy planu zniszczenia. Okleiliśmy wszystko czarną folia do 1,5m wysokości, kryjąc za folią telewizor, komputer, książki, sofę itp. I włączyliśmy ustrojstwo.

Łoaaaaaaaaaa-ha-ha-haaa!

Po minucie chlupało mi w kapciach i mieliśmy mokre nogawki. Suseł sikał, ja wciągałam wodę do odkurzacza piorącego. Przepuściliśmy przez wykładzinę jakieś 100 litrów czystej wody. Wylaliśmy 80 litrów wody z pianą z Ariela. Na pohybel. Dywan lśni, pachnie górskim potokiem. 20 litrów wody dosycha. Otworzyłam drzwi na ulicę i do ogródka i urządziłam przeciąg tysiąclecia. Sąsiedzi nagle muszą wszyscy iść na pocztę wysłać Coś Ważnego i chodzą i zapuszczają żurawie.

Poczta- czekam na sukienkę na chrzest dla Majki. Kupiłam dwie, na wypadek gdyby któraś nie spasowała. Od razu na 4-5 latka i jak się okazało już pierwsza pasuje jak ulał. 5 cm brakuje do ziemi, sukienusia jest cudna, biała, z tiulową mgiełką na wierzchu, pasem i kokarda z tyłu. Jak wygląda druga, przekonam się jak dojdzie przesyłka. I tu od razu się przyznaję- żeby być pewną, że wygram sukienki, użyłam programu do zdalnego bidowania i nikt nie miał szans przy komputerze bidującym w ostatniej sekundzie aukcji.

Ale Maja nie doceniła i dostała pypcia przy mierzeniu sukienki. Na wieszaku śliczna, że
-Łaaaaaaa!
Na sobie, nie pytajcie. Siedząca, wyjąca kupka nieszczęścia. Jak tak dalej pójdzie, kupię jej kostium diabełka, ubiorę i pognam na chrzest. Maja poczuje się znacznie lepiej. Gorzej z księdzem.

Do księdza nie będzie odnośnika. Nie lubię.

Ale zrobię odnośnik do Maleńtasa bo to najsłodszy Chopcik na świecie. I już.  To był odnośnik a to Maleńtas:
   

  

Maleńtas od tygodnia je kleik ryżowy, przecier z marchewki i ziemniaczków i płacze kiedy kończy się micha. Ale nocy nadal nie przesypia.

Natomiast Maja wspina się na wyżyny instynktu macierzyńskiego i praktycznie nie odstępuje nas dwojga na krok. Trzyma za rączkę, za nóżkę, głaszcze, gigla w paluszki, obejmuje główkę, całuje, zabawia, pokazuje zabawki i włazi Maleńtaskowi do wózka, żeby się potulić. Jak płacze prosi:
-Lala, nie koko!- obejmuje i mówi- Juus, juuuus… nooo, juuuus.

Rodzicielka komentuje prosto:
-To jak z piecem. Naładowałaś węgla to się teraz nie dziw, że grzeje.
Bo Maja oddaje jemu całą miłość i czułość, którą dajemy jej. Na wiaderka.

Wiaderko- Maja ma nową idolkę. Już nie Myszkę Miki ani Dzwoneczka ale Ponyo z Domu na Klifie.

 

A ponieważ Mamie nadal para szydełkowa unosi pokrywkę, w dwa dni zrobiłam jej jej własną Ponyo na którą Maja mówi pięknie:
-PONJO! – nie puszcza.

Ponyo na tkaną fryzurę i latające oczka…. i nie mogę jej pokazać bo Onet ma mnie w d…enku. Pokażę w nowej odsłonie. (o nie, jest jednak)

Maja mówi. Maja osiągnęła masę krytyczną i jak nam mówiono, z dnia na dzień robi się z niej komunikatywna, rozgadana kataryna. Nowe:
-Łódź!
-Światło!
-Ciemno!
-Dziękuję!
-POMOCY!!!!
-Kapiśka!- to dobre. Kapiśka to Kopciuszek. Bo Babcia mówi „Kapciuszek” a „kapcie” Maja wypowiada jak „kapsie”. No i mamy Kapiśkę.
-Tecik- Krecik.

I śpiewa z Mamą (DUŻE LITERY TO KWESTIE MAJI):

„KOcham CŚIE
A ty MJE
JAk zabawNIE MIja DZIEń
JAk przytUUUlę ĆSIE i buziaka DAM jak ChCES TY mi POwiesz KO-cham-ĆSIE!”

To tyle, choć pewnie dużo bym jeszcze znalazła. Ale nie można mieć wszystkiego.

   

Przegrałam z Doniczką ale Suseł zgarnął główną nagrodę

Zwykły wpis

A było tak, że dnia pewnego jak wiecie FakiJapi zdecydowała sie przylecieć do UK. Suseł jako brat troskliwy i opiekuńczy zakupił siostrze bilet lotniczy przez internet, wydrukował potwierdzenie, wygładził, przeczytał, złożył i schował. Minęły dwa miesiące, przylecieliśmy do Polski w odwiedziny a w drodze powrotnej wyruszyła w wielka podróż i FakiJapi.

Na lotnisku Faki podała swój paszport i potwierdzenie rezerwacji lotu, pan wzial przeczytał i spytał dlaczego Faki usiłuje wsiąść na pokład Ryanaira nie na swoje nazwisko?

Zamarliśmy.

W paszporcie wyraźnie stało „FakiJapi C.” po mężu. A w rezerwacji lotu „FakiJapi M.”- po tatusiu.

Suseł jakoś zapomniał, że siostra od 5 lat jest mężatką i całkiem „C.” i już wcale nie „M.”

ALE CO DALEJ? Samolot odlatuje za 20 minut kolejka zniknęła, wszyscy siedzą w terminalu i patrzą jak Ryan otwiera bramkę…

Odesłali nas do kolejki dla idiotów i dawaj do wyjaśnień:
-Mój brat rezerwował lot i zapomniał, że jestem mężatką.

Pani w okienku patrzyła na Susła jakoś tak czule. Pewnie jej mąż był równie rozgarnięty przy załatwianiu ważnych spraw bo w końcu poprosiła o dowód osobisty gdzie (przecież) stało jak byk nazwisko panieńskie Faki. I udało się.
Choć machało nam na pożegnanie jak psycholom, którzy właśnie dają się zamknąć dobrowolnie za kratkami psychiatrykowa.

***

A dwa lata wcześniej pojechał do domu zostać chrzestnym kogoś tam z rodziny… i zapomniał zabrać garnitur i świstek, że był u spowiedzi.

***

Raz leciał do UK bez paszportu, na dowodzie… bo zapomniał zabrać z domu.

***

Raz…

… recydywa, jak bozię kocham.

Doniczka, to co powiesz na to?

Zwykły wpis

To ja nie opowiadałam jak nieświadomie zbałamuciłam dwóch kanarów kiedy jeszcze byłam na studiach?

Jadę sobie, jadę. Kanary. Otwieram pewnie plecak. NIE MA! Szukam szukam jak idiotka po wszystkich możliwych miejscach już spanikowana. W końcu wysiadamy a ponieważ WIEM że mam kartę, szukam na przystanku a oni stoją i czekają. W końcu mówię, że nie wiem co się stało ale karty nie ma i koniec. Proponują łapówkę. Jestem aspołeczna i na łapówke przystaję ale musimy iść do bankomatu. Przy bankomacie- nie ma karty. szukam, szukam…. zaczynają patrzeć jak na kompletną idiotkę. Proponuję, że wejdę do banku i wybiorę osobiście. Wchodzę, panowie czekają przez Zachodnim. Nie mam dowodu osobistego. Wychodzę i obwieszczam, że nie mam też dowodu osobistego ani legitymacji studenckiej. Panowie już mnie lubią, uśmiechają się pobłażliwie i prawie chcą tulić do serca biedną, zakręconą idiotkę. W końcu pruję kieszenie i daję im 2,5 zł. Biorą jak złoty trzos i oddalają się w pośpiechu na wypadek gdyby kretynizm był zaraźliwy.
Ze zwieszonym nosem idę na zajęcia dwa budynki obok. Opowiadam wszystkim co mnie spotkało jednocześnie wypruwając tysiąc razy przekopywany plecak który miał tylko komorę zasadniczą i kieszeń z przodu……
Kieszeń z przodu miała 20x15cm i jakieś 5 cm głębokości. W środku leżała karta, dowód, karta bankomatowa i 50 zł.
Do dziś twierdzę stanowczo że tamtego dnia jakieś nieznane mi prawa fizyki zdematerializowały wszystko czego potrzebowałam, żeby uchronić mnie przed stratą finansową. NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, żebym nie znalazła szukanych rzeczy tyle razy przetrząsając plecak.

Tylko… po co nieznane prawa fizyki ukradły mi kartę MPK na samym początku?

Żeby zobaczyć idiotkę w akcji.

Wpis pierwszy, za nim przyjdą inne ale dziś wyjątkowa uczta czytelnika i nic o dzieciach!

Zwykły wpis

W oczekiwaniu na zakończenie aukcji, ręka świerzbi i zaczynam szukać po ebayu Bóg jeden wie czego. Należę do bab nietypowych więc zamiast zanurzyć się w tysiące aukcji butów i torebek wyszukuję sobie jakąś śmieszną kategorię i jak kura z kogutem, dla jaj, oglądam co też dziwnego ludziska mają do sprzedania.
Nie pokuszę się o ranking bo każda z tych aukcji jest rewelacyjna ale mam nadzieję, że o ile nie postanowicie sami rzucić się w szał zakupów, przynajmniej wskażecie mi faworyta.

Wiele z tych aukcji ma aktywnie bidujących chętnych, wiele  z nich odkrywa swoje dziwa po przeczytaniu opisu…doprawdy, ten świat jest zaczarowany.

1. W 100% SKUTECZNY STAROŻYTNY NAWIEDZONY MAGICZNY ELIKSIR BOGACTWA

Za 17 dolarów można zamówić sobie taką parującą butelczynę dzięki której kupujący będzie mógł utopić się w oceanie dóbr materialnych. Oferta kusi magicznymi słowami oraz darmową przesyłką z USA. Martwi mnie tylko ten dymek- jak na lotnisku paczka zacznie snuć oparem magicznym, kupujący ma szansę zobaczyć co najwyżej Policję pukającą do drzwi a nie swój starożytny eliksir. 😦

2. ZUŻYTA PUSZKA REDBULLA

 W dodatkowym opisie sprzedający podkreśla wyraźnie jest puszka jest pusta, zużywa, wypita i poleca KUPIĆ TERAZ bo taka okazja może się już nie zdarzyć. Do następnej puszki. Chyba, że lekarz zabronił mu napojów wyskokowych i w ramach kompromisu nadal będzie pić Smirnoffa ale RedBulla odstawia. Koniec. No More. Niezdrowe.

3. PORTRET DAMY W KAPELUTKU

 Na pierwszy rzut oka średniej jakości portret pani w kapelutku za niebagatelne … 4 000 funtów. Po przeczytaniu tytułu aukcji okazuje się, że artysta proponuje zmieszać farby olejne z prochami zmarłej, bliskiej sercu osobie i namalować nimi portret nieboszczka/nieboszczki ku pamięci i memento mori czy że z prochu w proch. Nawiązując tematycznie, można powiesić nad kominkiem. Kolejna aukcja tego samego artysty filozofującego zachęca do wymalowania sobie portretu ukochanego, zdechłego przedwcześnie zwierzaka. Żeby powiesić następnemu nad miską z suchą karmą?

4. GNIAZDO OS

 I jeszcze, żeby spróbować sprzedać je jako sztukę nowoczesną albo w kategorii Edukacja, ale tak bezczelnie- gniazdo os? A puste chociaż czy z lokatorami w cenie?

5.Dosłownie: PEŁNY TRUMIENNY SZLAFROK

 W opisie sprzedający próbuje swoimi słowami opisać o co chodzi z tą trumną i szlafrokiem ale trudno uchwycić sedno sprawy: THIS IS WHAT UNDERTAKERS DRESS  YOU IN WHEN YOU GO INTO A COFFIN „ONLY IF YOU ASK FOR IT AS THESE ARE EXPENSIVE AND ARE AN EXTRA ON THE FUNERAL BILL., ITS CREAM  IN COLOUR AND UNUSED. Czyli, (dosłownie) że jest to coś co ci przywdziewają jak idziesz do trumny o ile o to poprosisz bo są super drogie i dodawane extra do rachunku pogrzebowego. 


Kto właściwie ma o to poprosić? Rodzina pogrążona w żalu, oślepiona łzami i niewidząca na oczy? Plastikowego kondonka w kolorze zielonym (choć sprzedający twierdzi, że kremowym). Czy może o dodatkowy gajerek ma poprosić sam denat, szczęśliwy, że bliżej nieba, nieważne w czym?

I dlaczego „szlafrok”? Może sprzedający ma też w ofercie szczoteczkę do zębów i kubek w aniołki?
I co martwi najbardziej… pisze, że szlafrok jest  n i e u ż y w a n y. No ja myślę.





5. SZCZĘŚLIWY IRLANDZKI KAMIEŃ Z BLARNE(Y)

 Aż musiałam pogrzebać, żeby dowiedzieć się, że gdzieś w Irlandii znajduje się kamień przy którym (jak sugeruje zdjęcie) należy wykonywać szereg fizycznych manipulacji (osoba towarzysząca wskazana), żeby pocałować kamień.

Natomiast sprzedający najwyraźniej wykonał całą czarną robotę za kupującego i nakopał kamieni in situ pozwalając cieszyć się szczęściem i całować kamyczek za każdym razem kiedy natrafimy na niego w kieszenie, między drobnymi, kapslami, paprochami i starym cukierkiem. Chętnych: 1.

6. METAPSYCHICZNY EGIPSKI PSYCHICZNY ZESTAW DO METODY ŚWIADOMEGO ŚNIENIA.

 Ja myślę, że tytuł mówi sam za siebie. Zestawów do koloryzowania mózgu zostało 5, 20 kupujących już cieszy się z zakupu.

7. ORZESZKI Z PIEKŁA RODEM

 Jak ktoś ma ochotę- otwarte opakowanie super hiper ostrych orzeszków. Kilku brakuje jakoż sprzedający nie wierzył w piekielność rzeczonych orzeszków i musiał sam spróbować. Pożałował i teraz chce, żeby pożałowali inni.

8. PUSTA PUSZKA PO COCACOLI

 Była już po RedBullu, teraz po CocaColi. Tym razem sprzedający po prostu chce się pozbyć metalu z domu bo zalega w kątach. Nie promuje i nie zachwala- bierz i płać i pomóż Ziemi.

9. To mój ulubieniec- AUTENTYCZNY STARY KAMIEŃ POGODOWY.

 Z opisu dowiadujemy się, że ustrojstwo działa w 100% przypadków kiedy chcemy stwierdzić jaka jest pogoda. Wystarczy (uwaga, niezbędne) wynieść je na zewnątrz i jeśli kamień rzuca cień, znaczy, że jest słonecznie. Jeżeli buja się na boki, znaczy, że jest wietrzenie, jeżeli robi się mokry, znaczy że mamy dzień deszczowy.

To mi przypomina ten stary dowcip przedszkolaków o tym jak odróżnić łabędzia od łabędzicy- jak rzucisz chleb i on złapie to samiec a jak ona to samica.

10.  MĘSKI PRZYRZĄD DO DRAPANIA SIĘ PO JAJCACH- po angielsku to nie brzmi, nie?

 Razem z drugim przyrządem- szczotką do czyszczenia pępka, reklamowany jest jako idealny prezent dla kogoś kto ma wszystko. Razem z pierdolcem w komplecie i instrukcją obsługi.

11. Aaaaa… tu mamy czynnik ludzki: SAM WSPÓŁLOKATOR

 To akurat rozumiem bo były czasy kiedy chciałam wystawić na sprzedaż swoich współlokatora i jeszcze dorzucić drugiego gratis. Sprzedawca dzieli się z nami swoją goryczą i skarży się, że Sam Współlokator gównie siedzi i gra na playstation kompletnie ignorując co się do niego mówi. Czasem ugotuje obiad ale zasadniczo nie ma do tego talentu. Sprzedający podejrzewa, że Sam Współlokator jest gejem więc poleca innemu homoseksualiście poszukującym miłości w życiu. Jednak na Sama znaleźli się chętni i trwa walka. Cena osiągnęła jak na razie zawrotną wartość 1 funta i 70 pensów.

12. DWIE ROCZNIKOWE NIE OTWARTE PUSZKI Z MIĘSEM KRABA

 Rocznikowe mięso kraba… chyba dobrze, że nie otwarte. Z drugiej strony nazwa „wintydżowe” lepiej tu pasuje. Buduje klimat. Klimat wokół mięsa z kraba.

13. MAŁA TOREBKA NA RAMIĘ Z POŁOWY PRAWDZIWEJ ROPUCHY.

Osobiście nie pokuszę się ale chciałbym wiedzieć coś niecoś na temat procesu produkcyjnego takiej żaby-torby. Czy żaba wyraziła pisemną zgodę na pchanie jej do dupy drobnych?

14. ŹDŹBŁO TRAWY – Z OGRODU SPRZEDAJĄCEGO

 Twierdzi, że osobiście wyhodował niebrzydki trawnik w swoim ogrodzie w Northants i sprzedaje źdźbła po funcie. Łączy też zamówienia jakby ktoś miał ochotę na więcej źdźbeł.. ździebeł? Ale węszę w tym oszustwo- gdzie w Northants widać teraz taki zielony trawnik? Mamy marzec!!

15. KIEŁBASKI W SMALCU od WESTLERSA

 Sandałki letnie od Blahnika, kiełbaski w smalcu od Wrestlersa. Męska rzecz.

16. 12 ZAKRĘCONYCH PSICH KUP

 Dzięki Bogu sprzedający dodaje, że chodzi o dowcip bo w świetle dotychczasowych aukcji gotowam pomyśleć, że ktoś sprzedaje karton psiego gówna popakowanego jak Żywiecka

17.  PUDEŁKO WIERTEŁ DENTYSTYCZNYCH z lat 1920-1930

Ciekawa oferta dla sado-maso kupujących w tej samej kategorii linki holownicze, gumowe kaptury i łańcuchy rzeźnickie. Chyba, że sprzadający zakosił pudełko u dentysty NFZ’u?

18. Memorabilia bliskie sercu- UWAGA MINA ZNAK Z II WŚ, co tu robi słowo Rommel i pustynia nie wiadomo.

 …chyba że sprzedający pragnie trafić do szerszej rzeczy odbiorców dodając popularne słowa z wyszukiwarki Google?

19. RAPORT Z SEKCJI ZWŁOK MARILYN MONROE

 Sprzedający poleca obszerny, 6 stronicowy raport choć nie wspomina czy oryginalny. Za oryginalny nie brałby 99 pensów, choc może liczy na ostrą walkę na aukcji? Polecam przesmarować keczupem, zyska na autentyczności.

20. 15% ZNIŻKA! Kolejny NAWIEDZONA SZEPCZĄCA STAROŻYTNA WYROCZNIA ARTEFAKT JASNOWIDZTWO

Kamień. Z dziurą. I nawiedzonym zielonym promykiem światła wydobywającym się ze środka. Bez bezpieczniejszy na lotnisku ale cena nakazuje rozwagę. Chociaż zniżka nie byle jaka.

21. ZESTAW DLA ŁOWCY WAMPIRÓW/MORDERCÓW/RZEŹNIKÓW

 Rozumiem klimacik łowcy wampirów. Można przyjechać do wsi, z walizką, zaimponic osprzętem…ale dla mordercy czy rzeźnika? Może sprzedający ma jakiejś elementy wymienne w zestawie- np. książeczka do nabożeństwa wymienna na brzytwę?

22. AKR ZIEMI NA MARSIE

 Sprzedający nie wspomina co na to prawo mówiące, że jakakolwiek ziemia na Księżycu czy Marsie nie podlega dysputom własnościowym ze strony żadnego kraju. Powinien dołożyć do pakietu prawnika, który latami będzie się sądził w naszym imieniu o postawienie na wspomnianym akrze domu z basenem. Albo McDonalda we franczyzie.

23. I AKR ZIEMI NA KSIĘŻYCU- polecany przez BBC ale znowu ani słowa o prawniku.

24. ŚWIĘTA MARYJKA NA TOŚCIE.

 Silikonowa wkładka do tostera mająca wprowadzić nas w nabożny nastrój przez niedzielnym nabożeństwem. Wkładamy tosta i wkładkę do tostera, czekamy z niecierpliwością, wyjmujemy, smarujemy Maryjkę dżemem, odgryzamy głowę, potem szatkę, zapijamy kawczanką i pędzimy do kościoła.

25. KRZYŻ CELTYCKI WYPALONY W TOŚCIE

Chość tosterskie gadżety istnieją i nie są ani trochę związane z boskimi cudami,sprzedawca twierdzi, że ów celtycki wizerunek powstał samoistnie. Wsadź, wyjmij i padnij na kolana katolicki Irlandczyku?
26. ŚWIĘTA DZIEWICA NA KAWAŁKU DREWNA WYŁOWIONEGO Z MORZA

Dokładnie gdzie nie napisano ale w przypadku bidu 99 pensów się należy. O tu, na łapkę.

27. 2 PUSZKI Z CYKLONEM B, SUPER PREZENT, ATRAPA.

Na szczęście sprzedawca się nie wygłupił twierdząc, że puszki są „wintydżowe” super autentycznie śmiertelnie trujące… a może są tylko napisano to małym drukiem na dnie puszki, tuż obok daty przydatności do użycia – MAY’45.

28, LIŚĆ O NIEZWYKŁYM SERCOWYM KSZTAŁCIE, ZNALEZIONY NA FLORYDZIE

Aż 5 dolarów bo przecież z Florydy, plus 2 dolce za przesyłkę. Ale kształt uzasadnia zachód. Serduszko. Wow. A ja tam widzę psie klejnoty.

29. PUDEŁKO NIESKOŃCZONYCH MOŻLIWOŚCI

Przyzwoitość nie pozwoliła sprzedającemu zakrzyknąć pełnego funta ale że takie pudełko po serku kremowym piechotą nie chodzi sprzedawca sugeruje, że może to byś łódź, schowek na brudne skarpetki lub urna na prochy. Wiwat recykling!!

i ostatni…

30. TRUMNA

Sprzedawcą okazuje się mama sprzątająca szafę swojej córki. Trumna nieduża, poręczna, w dobrym stanie. Niepotrzebna jako że córka przeszła już „fazę gocką” i trumieenki już nie potrzebuje. Boję się zapytać jaką fazę przechodzi teraz i gdzie jest granica rodzicielskiej tolerancji podszytej bezwarunkową miłością do szkraba?

***

Gdyby nie ludzie świat byłby bardzo nudnym miejscem. 🙂

Wpis pierwszy, za nim przyjdą inne ale dziś wyjątkowa uczta czytelnika i nic o dzieciach!

Zwykły wpis

W oczekiwaniu na zakończenie aukcji, ręka świerzbi i zaczynam szukać po ebayu Bóg jeden wie czego. Należę do bab nietypowych więc zamiast zanurzyć się w tysiące aukcji butów i torebek wyszukuję sobie jakąś śmieszną kategorię i jak kura z kogutem, dla jaj, oglądam co też dziwnego ludziska mają do sprzedania.
Nie pokuszę się o ranking bo każda z tych aukcji jest rewelacyjna ale mam nadzieję, że o ile nie postanowicie sami rzucić się w szał zakupów, przynajmniej wskażecie mi faworyta.

Wiele z tych aukcji ma aktywnie bidujących chętnych, wiele  z nich odkrywa swoje dziwa po przeczytaniu opisu…doprawdy, ten świat jest zaczarowany.

1. W 100% SKUTECZNY STAROŻYTNY NAWIEDZONY MAGICZNY ELIKSIR BOGACTWA

Za 17 dolarów można zamówić sobie taką parującą butelczynę dzięki której kupujący będzie mógł utopić się w oceanie dóbr materialnych. Oferta kusi magicznymi słowami oraz darmową przesyłką z USA. Martwi mnie tylko ten dymek- jak na lotnisku paczka zacznie snuć oparem magicznym, kupujący ma szansę zobaczyć co najwyżej Policję pukającą do drzwi a nie swój starożytny eliksir. 😦

2. ZUŻYTA PUSZKA REDBULLA

 W dodatkowym opisie sprzedający podkreśla wyraźnie jest puszka jest pusta, zużywa, wypita i poleca KUPIĆ TERAZ bo taka okazja może się już nie zdarzyć. Do następnej puszki. Chyba, że lekarz zabronił mu napojów wyskokowych i w ramach kompromisu nadal będzie pić Smirnoffa ale RedBulla odstawia. Koniec. No More. Niezdrowe.

3. PORTRET DAMY W KAPELUTKU

 Na pierwszy rzut oka średniej jakości portret pani w kapelutku za niebagatelne … 4 000 funtów. Po przeczytaniu tytułu aukcji okazuje się, że artysta proponuje zmieszać farby olejne z prochami zmarłej, bliskiej sercu osobie i namalować nimi portret nieboszczka/nieboszczki ku pamięci i memento mori czy że z prochu w proch. Nawiązując tematycznie, można powiesić nad kominkiem. Kolejna aukcja tego samego artysty filozofującego zachęca do wymalowania sobie portretu ukochanego, zdechłego przedwcześnie zwierzaka. Żeby powiesić następnemu nad miską z suchą karmą?

4. GNIAZDO OS

 I jeszcze, żeby spróbować sprzedać je jako sztukę nowoczesną albo w kategorii Edukacja, ale tak bezczelnie- gniazdo os? A puste chociaż czy z lokatorami w cenie?

5.Dosłownie: PEŁNY TRUMIENNY SZLAFROK

 W opisie sprzedający próbuje swoimi słowami opisać o co chodzi z tą trumną i szlafrokiem ale trudno uchwycić sedno sprawy: THIS IS WHAT UNDERTAKERS DRESS  YOU IN WHEN YOU GO INTO A COFFIN „ONLY IF YOU ASK FOR IT AS THESE ARE EXPENSIVE AND ARE AN EXTRA ON THE FUNERAL BILL., ITS CREAM  IN COLOUR AND UNUSED. Czyli, (dosłownie) że jest to coś co ci przywdziewają jak idziesz do trumny o ile o to poprosisz bo są super drogie i dodawane extra do rachunku pogrzebowego. 


Kto właściwie ma o to poprosić? Rodzina pogrążona w żalu, oślepiona łzami i niewidząca na oczy? Plastikowego kondonka w kolorze zielonym (choć sprzedający twierdzi, że kremowym). Czy może o dodatkowy gajerek ma poprosić sam denat, szczęśliwy, że bliżej nieba, nieważne w czym?

I dlaczego „szlafrok”? Może sprzedający ma też w ofercie szczoteczkę do zębów i kubek w aniołki?
I co martwi najbardziej… pisze, że szlafrok jest  n i e u ż y w a n y. No ja myślę.





5. SZCZĘŚLIWY IRLANDZKI KAMIEŃ Z BLARNE(Y)

 Aż musiałam pogrzebać, żeby dowiedzieć się, że gdzieś w Irlandii znajduje się kamień przy którym (jak sugeruje zdjęcie) należy wykonywać szereg fizycznych manipulacji (osoba towarzysząca wskazana), żeby pocałować kamień.

Natomiast sprzedający najwyraźniej wykonał całą czarną robotę za kupującego i nakopał kamieni in situ pozwalając cieszyć się szczęściem i całować kamyczek za każdym razem kiedy natrafimy na niego w kieszenie, między drobnymi, kapslami, paprochami i starym cukierkiem. Chętnych: 1.

6. METAPSYCHICZNY EGIPSKI PSYCHICZNY ZESTAW DO METODY ŚWIADOMEGO ŚNIENIA.

 Ja myślę, że tytuł mówi sam za siebie. Zestawów do koloryzowania mózgu zostało 5, 20 kupujących już cieszy się z zakupu.

7. ORZESZKI Z PIEKŁA RODEM

 Jak ktoś ma ochotę- otwarte opakowanie super hiper ostrych orzeszków. Kilku brakuje jakoż sprzedający nie wierzył w piekielność rzeczonych orzeszków i musiał sam spróbować. Pożałował i teraz chce, żeby pożałowali inni.

8. PUSTA PUSZKA PO COCACOLI

 Była już po RedBullu, teraz po CocaColi. Tym razem sprzedający po prostu chce się pozbyć metalu z domu bo zalega w kątach. Nie promuje i nie zachwala- bierz i płać i pomóż Ziemi.

9. To mój ulubieniec- AUTENTYCZNY STARY KAMIEŃ POGODOWY.

 Z opisu dowiadujemy się, że ustrojstwo działa w 100% przypadków kiedy chcemy stwierdzić jaka jest pogoda. Wystarczy (uwaga, niezbędne) wynieść je na zewnątrz i jeśli kamień rzuca cień, znaczy, że jest słonecznie. Jeżeli buja się na boki, znaczy, że jest wietrzenie, jeżeli robi się mokry, znaczy że mamy dzień deszczowy.

To mi przypomina ten stary dowcip przedszkolaków o tym jak odróżnić łabędzia od łabędzicy- jak rzucisz chleb i on złapie to samiec a jak ona to samica.

10.  MĘSKI PRZYRZĄD DO DRAPANIA SIĘ PO JAJCACH- po angielsku to nie brzmi, nie?

 Razem z drugim przyrządem- szczotką do czyszczenia pępka, reklamowany jest jako idealny prezent dla kogoś kto ma wszystko. Razem z pierdolcem w komplecie i instrukcją obsługi.

11. Aaaaa… tu mamy czynnik ludzki: SAM WSPÓŁLOKATOR

 To akurat rozumiem bo były czasy kiedy chciałam wystawić na sprzedaż swoich współlokatora i jeszcze dorzucić drugiego gratis. Sprzedawca dzieli się z nami swoją goryczą i skarży się, że Sam Współlokator gównie siedzi i gra na playstation kompletnie ignorując co się do niego mówi. Czasem ugotuje obiad ale zasadniczo nie ma do tego talentu. Sprzedający podejrzewa, że Sam Współlokator jest gejem więc poleca innemu homoseksualiście poszukującym miłości w życiu. Jednak na Sama znaleźli się chętni i trwa walka. Cena osiągnęła jak na razie zawrotną wartość 1 funta i 70 pensów.

12. DWIE ROCZNIKOWE NIE OTWARTE PUSZKI Z MIĘSEM KRABA

 Rocznikowe mięso kraba… chyba dobrze, że nie otwarte. Z drugiej strony nazwa „wintydżowe” lepiej tu pasuje. Buduje klimat. Klimat wokół mięsa z kraba.

13. MAŁA TOREBKA NA RAMIĘ Z POŁOWY PRAWDZIWEJ ROPUCHY.

Osobiście nie pokuszę się ale chciałbym wiedzieć coś niecoś na temat procesu produkcyjnego takiej żaby-torby. Czy żaba wyraziła pisemną zgodę na pchanie jej do dupy drobnych?

14. ŹDŹBŁO TRAWY – Z OGRODU SPRZEDAJĄCEGO

 Twierdzi, że osobiście wyhodował niebrzydki trawnik w swoim ogrodzie w Northants i sprzedaje źdźbła po funcie. Łączy też zamówienia jakby ktoś miał ochotę na więcej źdźbeł.. ździebeł? Ale węszę w tym oszustwo- gdzie w Northants widać teraz taki zielony trawnik? Mamy marzec!!

15. KIEŁBASKI W SMALCU od WESTLERSA

 Sandałki letnie od Blahnika, kiełbaski w smalcu od Wrestlersa. Męska rzecz.

16. 12 ZAKRĘCONYCH PSICH KUP

 Dzięki Bogu sprzedający dodaje, że chodzi o dowcip bo w świetle dotychczasowych aukcji gotowam pomyśleć, że ktoś sprzedaje karton psiego gówna popakowanego jak Żywiecka

17.  PUDEŁKO WIERTEŁ DENTYSTYCZNYCH z lat 1920-1930

Ciekawa oferta dla sado-maso kupujących w tej samej kategorii linki holownicze, gumowe kaptury i łańcuchy rzeźnickie. Chyba, że sprzadający zakosił pudełko u dentysty NFZ’u?

18. Memorabilia bliskie sercu- UWAGA MINA ZNAK Z II WŚ, co tu robi słowo Rommel i pustynia nie wiadomo.

 …chyba że sprzedający pragnie trafić do szerszej rzeczy odbiorców dodając popularne słowa z wyszukiwarki Google?

19. RAPORT Z SEKCJI ZWŁOK MARILYN MONROE

 Sprzedający poleca obszerny, 6 stronicowy raport choć nie wspomina czy oryginalny. Za oryginalny nie brałby 99 pensów, choc może liczy na ostrą walkę na aukcji? Polecam przesmarować keczupem, zyska na autentyczności.

20. 15% ZNIŻKA! Kolejny NAWIEDZONA SZEPCZĄCA STAROŻYTNA WYROCZNIA ARTEFAKT JASNOWIDZTWO

Kamień. Z dziurą. I nawiedzonym zielonym promykiem światła wydobywającym się ze środka. Bez bezpieczniejszy na lotnisku ale cena nakazuje rozwagę. Chociaż zniżka nie byle jaka.

21. ZESTAW DLA ŁOWCY WAMPIRÓW/MORDERCÓW/RZEŹNIKÓW

 Rozumiem klimacik łowcy wampirów. Można przyjechać do wsi, z walizką, zaimponic osprzętem…ale dla mordercy czy rzeźnika? Może sprzedający ma jakiejś elementy wymienne w zestawie- np. książeczka do nabożeństwa wymienna na brzytwę?

22. AKR ZIEMI NA MARSIE

 Sprzedający nie wspomina co na to prawo mówiące, że jakakolwiek ziemia na Księżycu czy Marsie nie podlega dysputom własnościowym ze strony żadnego kraju. Powinien dołożyć do pakietu prawnika, który latami będzie się sądził w naszym imieniu o postawienie na wspomnianym akrze domu z basenem. Albo McDonalda we franczyzie.

23. I AKR ZIEMI NA KSIĘŻYCU- polecany przez BBC ale znowu ani słowa o prawniku.

24. ŚWIĘTA MARYJKA NA TOŚCIE.

 Silikonowa wkładka do tostera mająca wprowadzić nas w nabożny nastrój przez niedzielnym nabożeństwem. Wkładamy tosta i wkładkę do tostera, czekamy z niecierpliwością, wyjmujemy, smarujemy Maryjkę dżemem, odgryzamy głowę, potem szatkę, zapijamy kawczanką i pędzimy do kościoła.

25. KRZYŻ CELTYCKI WYPALONY W TOŚCIE

Chość tosterskie gadżety istnieją i nie są ani trochę związane z boskimi cudami,sprzedawca twierdzi, że ów celtycki wizerunek powstał samoistnie. Wsadź, wyjmij i padnij na kolana katolicki Irlandczyku?
26. ŚWIĘTA DZIEWICA NA KAWAŁKU DREWNA WYŁOWIONEGO Z MORZA

Dokładnie gdzie nie napisano ale w przypadku bidu 99 pensów się należy. O tu, na łapkę.

27. 2 PUSZKI Z CYKLONEM B, SUPER PREZENT, ATRAPA.

Na szczęście sprzedawca się nie wygłupił twierdząc, że puszki są „wintydżowe” super autentycznie śmiertelnie trujące… a może są tylko napisano to małym drukiem na dnie puszki, tuż obok daty przydatności do użycia – MAY’45.

28, LIŚĆ O NIEZWYKŁYM SERCOWYM KSZTAŁCIE, ZNALEZIONY NA FLORYDZIE

Aż 5 dolarów bo przecież z Florydy, plus 2 dolce za przesyłkę. Ale kształt uzasadnia zachód. Serduszko. Wow. A ja tam widzę psie klejnoty.

29. PUDEŁKO NIESKOŃCZONYCH MOŻLIWOŚCI

Przyzwoitość nie pozwoliła sprzedającemu zakrzyknąć pełnego funta ale że takie pudełko po serku kremowym piechotą nie chodzi sprzedawca sugeruje, że może to byś łódź, schowek na brudne skarpetki lub urna na prochy. Wiwat recykling!!

i ostatni…

30. TRUMNA

Sprzedawcą okazuje się mama sprzątająca szafę swojej córki. Trumna nieduża, poręczna, w dobrym stanie. Niepotrzebna jako że córka przeszła już „fazę gocką” i trumieenki już nie potrzebuje. Boję się zapytać jaką fazę przechodzi teraz i gdzie jest granica rodzicielskiej tolerancji podszytej bezwarunkową miłością do szkraba?

***

Gdyby nie ludzie świat byłby bardzo nudnym miejscem. 🙂