Sąsiadka oskórowała wczoraj swój dom z kwiatów, firanek, zasłon i żaluzji, o 8:00 przyjechał van, wysiadło z niego 5 chłopa, postawili rusztowanie i w 3 godziny wymienili jej trzy okna od frontu. Kokainka tęsknie popatrywała z sypialni na śliczne okna sensownie zaprojektowane i zastanawiała się kiedy sobie takie zafundujemy. W południe, kując żelazo póki gorące popukał do drzwi naszych i licznych sąsiadów pan z ulotkami i omówiliśmy się na wieczorne oglądanie naszych okien i wstępną wycenę takiego remontu.
Pan przyszedł, wyjął okna z walizek i rozpoczął prezentację- od 18:30 do 22:00. Początkowo myślałam, że Maja postawi Panu wszystkie swoje zabawki na stole w kuchni i każe się zabawiać ale zajętą Mysią Mimi… ani razu nie wystawiła głowy z pokoju. Ułożyła się na swoim nie skończonym jeszcze kocyku i sporadycznie wołając:
-mamuuuu…- przypominała, że skończyło się jej picie albo paluszki. Kiedy poszliśmy wymierzać okna w całym domu, weszła do kuchni, obadała papiery Pana, zostawiła mu na teczce pusty kubeczek i wróciła do Mysi Mimi.
O 22:00 pomachała łapką na pożegnanie:
-papa! – i dała się zaprowadzić do swojego pokoju, kiedy Pan właśnie wychodził. Poddała się szybkim wieczornym oblucjom, obróciła na boczek i zasnęła w 3 minuty.
Skąd ona się taka wzięła? 😀
Rankiem, o 8:00, 9:00 wstaje z łóżeczka, bierze pod pachy misia, książeczki albo coś z ubranek, otwiera sobie drzwi, staje przy bramce i woła:
-Mamooooooo….
Mama Kokainka słyszy ją na 4 sekundy przed wołaniem bo Maja ma w podłodze pod dywanem luźną deskę podłogową, więc kiedy Maja woła, Mama już toczy się po omacku w stronę łazienki.
-Ceeeeść?
Bramka zostaje otwarta i Maja drepcze grzecznie do sypialni, gdzie zanim Mama wróci z łazienki, zakopuje się w pieleszach po Tacie. Następuje część drzemkowa- czyli Mama znowu zasypia a Maja ciumcia smoka, kręci włoski i grzeje stópki na Mamy wielkim brzuszku. Kiedy ma dość ciepłe stópczaki, zaczyna wkladać Mamie paluszki do nosa, ciągnie za rzęsy i cichutko szepcze dżiberisze:
-A neke, keke neke?
Wtedy Mama Kokainka obraca się na drugi boczek i daje swoje złote pukle- do zabawy. I ma kolejne 30 minut na drzemkę podczas gdy Maja układa włosy na poduszce, gładzi, przekłada, wącha i ciągnie sporadycznie, żeby utrzymać Mamę na powierzchni snu. Kiedy ma dość sięga na półkę po Mamy okulary i zakłada mi je złożone na nos. Wypija picie z wieczoru, nurkuje pod zasłony i macha do świata. Wraca w pielesze i następuje czas na „Oko-buzia” z nowym elementem w tym tygodniu: „Bródka”.
A potem Mama dzwoni do Tatusia, obie rozmawiają i opowiadają co już zrobiły i dowiadują się, że Tata pracuje w trybie brytyjskim czyli: „Od 7:00 stoimy i patrzymy jak ktoś inny pracuje. Chyba pójdziemy na kawę, co tak będziemy stać?”. Po rozmowie Maya podaje Mamie telefon i każe sobie puścić video „Hometime” One Eskimo jakieś 2-3 razy. Mama puszcza i idzie po pieluchę i ubranko. W tym momencie Maja wyskakuje z łóżka i barykaduje się między ścianą a komodą- w obronie przed spętywaniem stópek w rajstopki i obwijaniem zadka w pieluchę. W końcu, po namowach i łapówkach wychodzi ale daje sobie założyć tylko jedną sztukę ubrania na raz, czyli wyrywa się po rajstopkach, po spodenkach, po koszulce, po drugiej koszulce i tak aż po kapcie. Czasem zamyka się w szafie albo ucieka do łazienki.
Mama zabiera ze sobą naręcza rzeczy ważnych, posyła mokrą pieluchę w dół schodów lotem koszącym i pomaga Mai-samosi zejść ze schodów. Wstawia jajeczko i parówkę, kroi kawałek ogórka i serek żółty bo to tylko Maja uznaje za esencję śniadania i w pośpiechu sama wcina jakieś kąski z deski. W międzyczasie też sprawdza co się wydarzyło na świecie, opróżnia skrzynkę pocztową z reklam Viagry i kasyn wirtualnych, zbiera z podłogi pocztę realną, wkłada ją do kosza, włącza TV, żeby obejrzeć jednym okiem „Pytanie na śniadanie” gdzie Pan i Pani pytają znane polskie aktorki o wychowywanie dzieci. Panie uczesane, wymalowane i wypachnione, bez dzieci przy boku rozpływają się w barwnych opisach swoich matczynych doświadczeń z opiekunkami do dzieci a Maja w tym czasie sprawdza co kryło się całą noc pod kapą na sofie, wygarnia na podłogę swoje książeczki i siada na górze betów. Wcina śniadanko przy stole w kuchni, resztką maluje mokro-miękkie rysunki na stole, rozsypuje sól, rozgrzebuje torebkę od herbaty owocowej a kiedy skończy- idzie. Robić mniej więcej to samo z Mamy herbatą, którą należy wypić zanim Mama się do niej dorwie.
Gdzieś tak w tym czasie, w towarzystwie stanowczych okrzyków buntu zostaje wciśnięta Maja w kaloszki, kombinezon przeciwbłotny-przeciwpiechotny, czapkę i szalik. Bierze misia bez nóg i rąk (kadłubek taki) i idzie chlap-chlapać w kałużach w czasie kiedy Boston w 10 minut załatwia wszystko co już Maja zrobiła w 3 godziny- siku, witanie poranka, obwąchiwanie kątów i śniadanie zaraz po powrocie.
I tak dalej, aż do 13:00, mleczko, rozbieranie, spanie, wstawanie, ubieranie, kartkowanie, rysowanie, oglądanie, rozrzucanie, szukanie, znajdowanie, odkrywanie, nazywanie, pokazywanie, psucie. Pogryzanie jabłuszka ale tylko kiedy ma skórkę, bo bez skórki to żadne wyzwanie. Malowanie farbkami w kuchni ale nie po kartce, rysowanie w salonie ale nie po kolorowance.
Boston znowu idzie sikać, więc Maja przechodzi katusze ubierania po raz drugi a Mama gotuje michę.
Potem wraca Tata i jest latanie- przed obiadkiem, żeby nie wróciło. Tak długo aż Tata traci oddech od kręceniem Mają pod sufitem. Potem micha i pochłanianie co tam Mama da, cokolwiek, byle było to: mięsko lub rybka, ziemniaczki lub makaronek lub kus kus lub kasza gryczana, brokuły, kukurydza, groszek lub kalafiorek- bo co innego to nie. No, ewentualnie zupka ale tylko taka co w niej widać co w niej jest i nie ma nic czerwonego.
A potem dostaje Maja Mysię Mimi lub baby.tv podczas których spędza większą część czasu z nogami w górze a głową w dole. Tata buduje domki z klocków, Maja je rozbiera a Mama siada i szydełkuje w otępieniu. Potem Maja ogląda coś z ulubionych pozycji na liście filmów Mamy i Taty, albo jakiś nowy serial o UFOkach albo Mama i Tata oglądają coś nowego z pirackiej listy Mai- ToyStory3.
A potem Tata leje wodę do wanienki i następuje przypominanie Mai, że przecież kocha wodę. Maja zapiera się nogami o wannę albo sedes i trzeba ją wodować na siłę. Dla pełnego obrazu wystarczy wyobrazić sobie luksusowy statek pasażerski chwytający się ścian stoczni kotwicami w czasie kiedy na nabrzeżu stoją tysiące gapiów, machają, rzucają do wody kwiaty i butelki szampana. A statek nigdzie się nie wybiera i wyje z komina. Kubek po Danonie 0,5l kilka innych naczynek przekonują w końcu Maję do zanurzenia się głębiej niż do kolan i zabawa trwa godzinę.- tak jakby nie było incydentu na nabrzeżu.
Mama i Tata udają, że dziś nie będą moczyć włosków, w końcu okazuje się, że jednak oszukują i Maja wyje z uzasadnieniem. Ucieka goła do łóżeczka i udaje, że już już zasypia na stojąco, żeby tylko nikt nie kazał jej nosić czesania włosków, szurania po ząbkach i znowu… ubierania. Mleczko czyni cuda. Smok w jedną łapę, butelka w drugą i póki nie wydudla 9 uncji, mamy czas na ubranie, uczesanie, obcięcie szponów, wypędzlowaniu uchów i wycałowanie poskromionego potwora. Muzyczka z płyty, lampka, Maja jeszcze chwilę głaszcze nas po buziach i pląk! Nie ma. Odwraca się na boczek, łapie za włoski i idźcie sobie.
To idziemy.
Jak się poskramia dwa potwory na raz?
Makówką?
Perswazją?
Poezją Leśmiana?