Dziś będzie BARDZO poważnie.
Przecież każde z nas na widok człowieka walącego głową w ścianę próbowałby mu pomóc. Jeśli nie dałoby się go od ściany odciągnąć to przynajmniej podłożyć mu poduszeczkę! A więc czemu, kiedy widzimy, że ludzie robią sobie sami krzywdę, dla świętego spokoju nazywamy to ich „wolną wolą” czy „wyborem” i patrzymy jak leje się jucha?
Jesteśmy krzywdzeni każdego dnia. Nawet w te dni, które uważamy za dni sukcesów i samych powodzeń.To krzywdy, które tak głęboko wrosły w naszą naturę, że kiedy ktoś nazwie je krzywdami, szeroko otwieramy oczy, żeby zaprotestować, często nawet protestujemy ale chwilę potem odwracamy się, żeby przemyśleć wszystko w kąciku i okazuje się, że… o, coś jest chyba na rzeczy.
Jednak nie bardzo lubimy jak ktoś zdziera z nas ciepła kołderkę bezpieczeństwa i obnaża białe giczki zmuszając do podniesienia się z barłogu, który pozornie jest naszym pięknym, poukładanym życiem.
Jakiś czas temu, 10-50 lat, nieważne ktoś zrobił doświadczenie. Wsadzono żabę do płytkiego pojemnika z wrzątkiem. Żaba wyskoczyła w panice i uratowała życie. Drugą żabę wsadzono do takiego samego pojemnika ale z wodą w temperaturze pokojowej- i podnoszono temperaturę o 1*C co godzinę. Żaba dała się ugotować. Bez prób ucieczki, bez świadomości tego co się stało. Na miętko.
Dlaczego Żydzi dali się poprowadzić do gazu? I skąd właściwie cała ta żydowska nienawiść? Kiedy w średniowiecznych odmętach historii portugalska para królewska postanowiła odebrać żydom finansową władzę nad kieszeniami ich i szlachty portugalskiej i podjudzała długo i cierpliwie chrześcijan katolickich przeciwko rzeszy żydów, którzy mieszkali w ich kraju i kręcili interesy. Kiedy sytuacja osiągnęła temperaturę rdzenia atomowego, założono Święte Oficjum i pozwolono aby księża zaczęli palić na stosie innowierców pijących krew dzieci. Z powodzeniem działała w Portugalii do 1821 roku i gnębił ludność żydowską w całej Europie, choć oficjalnie Oficjum już nie było i to od 400 lat. Żydzi przyzwyczaili się. Zaakceptowali swoją rolę i przystosowali a rola kozła ofiarnego przestała im przeszkadzać. Kiedy kazali im nosić opaski na ramionach, nie protestowali wejść do gett, nie protestowali, kiedy kazali się spakować i jechać w nieznane przyjęli to jak kolejną formę ucisku z którą można żyć. Kiedy zaprosili do gazu, tuż przed drzwiami nie było już czasu na bunt, wzywanie pomocy. Było już za późno na cokolwiek. Jak żabie.
My też żyjemy w takich czasach. Doskonale rozciągnięta w czasie tortura, której zadaniem jest tak znieczulić ludzi, żeby nie buntowali się kiedy odbierze się im ich najbardziej podstawowe prawa i jeszcze przekona się ich, że wcale ich nie potrzebują.
Dlaczego nie mogę postawić domu gdzie chce? Bo ktoś już posiada tą ziemię na własność.
Dlaczego nie mogę sadzić roślin i hodować zwierząt na skalę, która pozwoli mi utrzymać własną rodzinę?
Dlaczego muszę płacić za najbardziej podstawowe potrzeby skoro nie mam wyboru i nie mogę od nich uciec?
Dlaczego ktoś dyktuje mi gdzie ma iść, gdzie nie mogę iść, którędy mam chodzić, jak mam się zachowywać i ograniczać mi swobody jako istoty żywej?
Kto powiedział, że Władza ma prawo zażądać pieniędzy za skrawek ziemi, który nigdy nie został jej nadany ale oddany we władanie przez ludzi? Kto powiedział, że muszę iść do sklepu i kupować jedzenie wyprodukowane dla mnie, skoro nie mam żadnego innego wyboru? Dlaczego zdrowe alternatywy są trudno dostępne i drogie skoro to one mogą zapewnić mi zdrowie i dobre samopoczucie? Dlaczego prawo do dobrego odżywiania się mają ludzi bogaci ale nie biedni? Dlaczego muszę płacić za dostęp do czystej wody i nie pozostawia mi się żadnego wyboru? Dlaczego ktokolwiek twierdzi, że ma prawo do ujęcia wody, która należy do Ziemi, czyli do nas. Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego płacimy za wodę? Za co właściwie płacimy? Za usługę oczyszczenia powiecie. Oczyszczenia z czego? Z zanieczyszczeń, których dokonuje przemysł. Za dostarczenie, powiecie. Dostarczenie czegoś co znajduje się prawie wszędzie, nie tak głęboko pod powierzchnią ziemi. Za obsługę? Obsługę usługi dostarczenia i oczyszczenia czegoś co nie tylko nie my zanieczyściliśmy ale czegoś co z definicji życia jest niezbędne do jego podtrzymania!. Woda jest częścią Ziemi, tak samo jak my i pytam się wiec jakim prawem ktokolwiek zakłada kurek na element natury, robi z niego twór prawny i nie pozostawia żadnej alternatywy? Skąd zdobyć pitną wodę w sytuacji kiedy zostajesz bezdomny lub bez pieniędzy? Z umywalki w markecie?
Takie pytania można by mnożyć w nieskończoność. Ale to nie czcze pytania i gdybania ale powód agresji, niesprawiedliwości, nienawiści na całym świecie i źródło wszelkiego możliwego przestępstwa. W moim pojęciu, przestępstwem nie jest to co czyni człowiek aby sprostać rzeczywistości, wszystko co zmusza człowieka do płacenia za dobra ceny nieadekwatnej do ich wartości, nie dając mu alternatywy zdobycia tego dobra w inny sposób.
Widzę drobne różnice pomiędzy nami a Brytyjczykami kiedy np. tłumaczę się, że to pogwałcenie mojego prawa do wolności, kiedy docieram na piechotę 20m za ostatni budynek mieszkalny i okazuje się, że tam chodnik się kończy i jedyną drogą jaką mogę dojść do następnej wsi jest albo piechotą, szosą, bez pobocza albo autem. Posiadanie auta wpędza mnie automatycznie w karuzelę zależności i konieczności. Inny wybór stawia mnie przed ryzykiem utraty życia lub zdrowia pod kołami przejeżdżających aut. A na przełaj się nie da, bo pola wszystkie są czyjeś, ogrodzone, podzielone, zabronione. Patrzą na mnie bez zrozumienia i biernie potakują choć widzę wyraźnie, że nie umieją odpowiedzieć na postawione tak argumenty. Ich świat wmówił im dawno, że wolność kupuje się za pieniądze. Wyjazd na Gran Canaria, w Alpy czy rejs statkiem po morzu- to jest wolność- bezpieczna, z toaletą na miejscu i posiłkami w stałych porach.
Ich poczucie indywidualnej tożsamości jest już tak znikome, że nie czują potrzeby przebierania się w uniformy robocze po pojawieniu się w pracy ale idą do pracy już przebrani- za swoje życiowe role: pielęgniarki, listonosza, kasjera. nie przebierają się również i po pracy. Robią zakupy, idą na miasto, odbierają dzieci, nadal poprzebierani, jakby to jaki noszą uniform mówiło coś o nich samych.
Stąd tyle przypadków psychicznych tortur jakim ulegają dzieci w szkołach i liceach. Tak bardzo wierzą w owczy pęd, że jakiekolwiek odstępstwa o normy, która nie jest normalna, powoduje agresję i fale nienawiści. Młody człowiek jest zmuszony przez otoczenie do przybrania pewnego kształtu społecznego- obłego, grzecznego, potulnego, posłusznego manekina, który nie pyta siebie samego o słuszność swoich działań ale czeka na potwierdzenie i akceptację z zewnątrz- na odpowiedź tłumu. Z czasem, nieumiejętność rozmawiania z samym sobą i unikanie patrzenia w lustro, w głab samego siebie przeradza się w strach przed utrzymywaniem swojej indywidualności przy życiu. I wtedy właśnie Społeczeństwo zaczyna przejmować funkcję moralności, sumienia, wewnętrznego drogowskazu, drogi serca.
Jest wiele prymitywnych robaków oraz muchy, które nie posiadają aparatu potrzebnego do zagarniania jedzenia do jamy gębowej. Gdyby nie natura, umarłyby z głodu. Żeby zjeść wynicowują więc swoje żołądki na zewnątrz ciała i oblewają padlinę sokami żołądkowymi, czekają aż zostaną strawione i wciągają żołądki z powrotem do jamy ciała. Z takim Społeczeństwem jest identycznie i równie obrzydliwie. Zdolność do komunikowania się z sobą samym jest w zaniku, osoby nie posiadają aparatu do ocenienia czy to jak postępuję jest dobre czy złe, nie umieją pobrać rzeczywistości do siebie, tam jej „przetrawić” i zachować wniosków dla siebie. Żeby przeżyć i utrzymać swój status bycia częścią Społeczeństwa muszą wynicować swoje emocje na zewnątrz, obnażyć je przed widownią, która przemieli, osądzi, zalajkuje i wtedy można poczuć, że jest się częścią czegoś wielkiego. Emocjonalny ekshibicjonizm na potrzeby przeżycia.
Czymś Wielkim jestem JA, JA w środku, prawdziwe moje i tylko moje sedno, które nie potrzebuje społecznej akceptacji, które chce próbkować i oceniać, odrzucając to co złe i korzystać z tego co dobre. To wymaga siły i odwagi życiowej, żeby nie chlipać w kąciku, gdzie wypluwane są osoby, które myślą i mają czelność wypowiadać się o tym głośno. Był taki czas kiedy się tym przejmowałam. W Liceum, kiedy należałam do nielicznej grupy połamańców życiowych i tych, co stali kością w gardle reszty klasy. Nauczyłam się wtedy, że to czy zaakceptuje mnie ten czy tamta nie ma żadnego znaczenia. Za dwie godziny pójdę do domu, jutro będzie nowy dzień a za rok zacznie się prawdziwe życie i prawdopodobnie już nigdy nie spotkam żadnego z nich na swojej drodze.
Dziś mam to głęboko w dupie czy komuś podoba się moje podejście czy nie. Nie akceptuję odpowiedzi: „Bo tak trzeba, bo ktoś wie lepiej.”, „Bo ty się tym nie musisz przejmować. Zrób jak każą”. „Ty tego nie musisz kwestionować, do szczęścia ci to nie potrzebne”. Jedni oceniaj swoje ie po ilości zdobytych lajków, inni po obfitości portfela czy osiagnięciach dzieci nie swoich. Bardzo mało osób potrafi dziś oceniać coś miarą wartości swojego serca i sumienia.
Społeczeństwa wysoko rozwinięte nie uczą swoich obywateli patrzeć daleko w przyszłość bo ludzie nabraliby zbyt dużego dystansu do Systemu w którym żyją. Przekonują ich, że to co tu i teraz jest najważniejsze ale jeszcze ważniejsze jest to co dzieje się wokół. Nie Tobie samym. Proteza rzeczywistości staje się z czasem niewidoczna i tylko osoby z zewnątrz, jak np. Polacy w UK widzą, jak bardzo różnią się nasze społeczeństwa. Choć sami nie są lepsi. Ich robak co drąży kiszkę ma po prostu inny wzorek.
W tym wszystkich FaceBook staje się narzędziem władzy. Nie żadną rozrywkową platformą do gdakania o pierdołach. To potężne narzędzie władzy i kontroli, perpetuum mobile, machina raz puszczona w ruch, świetnie napędzana przez samo Społeczeństwo. Zabiera czas, oddala od codziennych zajęć i rodziny, zastępuje potrzeby komunikacji werbalnej w 100%, znosi potrzebę używania telefonów, pisania listów, spotykania się z ludźmi w realu. Odbiera pieniądze bo albo nie robimy czegoś co mogłoby nam przynieść zysk albo tracimy pieniądze na dopompowywanie kredytów w płatne gierki o chowaniu wirtualnych krów. Staje się formą narodowego pręgierza, placu na którym zbiera się tłuszcza i OCENIA/DOCENIA- głębokość żałoby, słuszność wyboru tych a nie innych butów na obcasie, wybór miejsca wakacji, nowy kolor pasemek, rozległość siniaków zarobionych na boisku… A Społeczeństwo oddaje swoją wolność na rzecz akceptacji masy nieistotnych dla siebie osób.Zamiast szukać w Sieci wiadomości, które mogłyby poprawić jakość naszego życia, kręcimy się w kółko po Naszych Klasach, FaceBookach, MySpace’ach wypełniając myśli sieczką …. w obawie przed chwilą w której zapadnie krępująca cisza, kiedy w cichym pokoju zostaniemy sami, twarzą w twarz z własną pokrzywioną osobowością, która spojrzy na nas krzywo, jednym okiem niebieskim a drugim szklanym i powie: „Ty skurrrr….khe khe he heekehe!!!..”
Więc wrogiem jest każdy, kto w tę grę nie gra. Każdy, kto zapyta po co to robimy, dlaczego, jakie są wasze pobudki?…. Zagraża istnieniu społecznej tożsamości nadmuchanej ego, próżnością i panicznym lękiem przed utratą akceptacji.
W całym tym systemie zniewolenia na które przystajemy bo nie umiemy go zakwestionować, nawet najdrobniejsze przejawy wolności osobistej sprzedajemy z własnej woli, nieprzymuszeni, ciągnięci w wir obłudy, kłamstw i gry pozorów. Na samo dno.
„Oby się moje słowa w gówno obróciły”, mawiała moja PraBabcia, chociaż i tak wiedziała, że w co jak w co ale w gówno się nie obrócą, bo ma rację. Pewnego dnia obudzimy się w świecie, w którym słowo „wolność” będzie tłumaczone przez dzieci jako ciężka, przewlekła choroba umysłowa, która powodowała, że chore jednostki wchodziły na tzw. barykady żeby dać się zastrzelić i dłużej już się nie męczyć.