Monthly Archives: Kwiecień 2016

Psio i o innych rzeczach

Zwykły wpis

Mamy Pieska. Pisze z dużej litery bo jak dotąd, po tygodniu Piesek miał już tyle imion, że nawet Książę George tyle nie ma: Felek (Wafelek), Czesio, Toffik, Mały, Klucha, Gizmo, Chewie,… I nic się nie łapie. Nie wiem czemu.

FCTMKGC (skrótem po wszystkich imionach) to bardzo mądry piesek, odważny i samodzielny chociaż nadal puszcza płyny w losowo wybranych miejscach i zostawia swoje „robaczki” po kątach ale powiedzmy ze 40% spraw załatwia na matę.  Problem w tym ze kiedy Boston podejrzał jaki to fajny pomysł siusiać na matę,  plus ze w ten sposób można pokazać pierdylkowi gdzie jego zapach- nie możemy już kłaść maty w kuchni. O ile nie chcemy zbierać powodzi chusteczką do nosa. 45 kilogramów psa nie sika do naparstka. Wiec ponieważ w kuchni maty nie ma, są siulki. Ale jeszcze parę dni i Piesek zostanie dziabniety szczepionkami i będzie można brać go na spacerki.

image

W stanie skupienia suchym wygląda jak mały tłuścioszek ale zanurzony w wodzie traci na objętości i wygląda jak wiewiórka z wybąbionymi oczkami. Ale szybko uczy się regularnego kapania i czesania, podcinania bródki i nawet daje się suszyć suszarką VidalSasoon. Wpadł Rodzicielce do sadzawki w ogrodzie kiedy wieszała pranie i wynurzył się z niej Wodnik Szuwar w stanie głębokiego szoku środowiskowego.  Wyglądało płasko i zielono a nie było.
Jak trzecie dziecko.

image

W pracy- zadziwiająco dobrze i wygląda to na przewidywanie dłuższy status. Chociaż Ona nadal nie umie żyć ze mną w jednym pokoju, podobno „jest obserwowana” wiec jeśli spotka ja coś złego,  ja nie przyłożę  do tego ręki.  Sama zbiera własne plony. Ale skandynawscy bogowie mi świadkiem ze zachowuje się jak żmija dziabana kijem. Wyimaginowym ale jednak.
Tak czy inaczej, mam już na to wyjechane.

Natomiast w temacie Sekretarki – zaczynam powoli zdawać sobie sprawę ze w grę wchodziła spora dozą psychozy- bo składamy do kupy wszystko co mówiła do nas o nas i wychodzi na to że Gollum żyje we własnym świecie kłamstw,  urojeń i całkiem poważnych pierdolnięć podczaszkowych. Wyobraźcie sobie, że rozpowiada po znajomych, że biedni lekarze bronili ją jak lwy ale Menagerka okazała się wredną psią samicą i Gollumka musiała odejść dla zachowania zdrowia psychicznego. Na odchodnym powiedzieli jej jednak, że kiedy tylko Menagerka zniknie za horyzontem przyszłych zdarzeń,  od razu przyjmą Gollumkę spowrotem i wysypią jej dywan płatkami róż.  Góry szaleństwa,  powiadam Wam.

Jej temat jest coraz częściej podejmowany w towarzyskich rozmowach przy pracy i wszyscy przyznają że od czasu jej odejścia wszyscy się lubią,  rozmawiają ze sobą,  żartują bez skrępowania i nie czują się jak płazince na szalce Petriego.

A ja odzyskuje zdrowie psychiczne. Mija zaraz pół roku od drugiego zawieszenia i rok od pierwszego a ja znowu przesypiam całe noce bez budzenia się w panice. Zasypiam w sekundę a nie w 4 godziny, nie mam już skurczów żołądka w najmniej spodziewanych momentach, nie słyszę wszędzie jej głosu, nie oglądam się przez ramię.  Nie jest mi niedobrze na widok jedzenia. Niewyobrażalne jak jedna osoba zredukowała mnie do poziomu dżdżownicy. Ameby. Głowonoga.  Pantofelka.

Czysta biologia. 

Branoc

Kurffy i skoki ciśnienia

Zwykły wpis

Może się starzeję. Może to taki moment w życiu kiedy latanie w kółko jak z pęcherzem zaczyna odbijać się człowiekowi na fizyce i psychice. Albo może to dlatego że rzuciłam cukier? Albo po prostu angielska mentalność ścina mi lasuje mi wapno w kościach?

Gdzie się nie obrócę, czegokolwiek nie próbuję załatwić, gdzieklowiek nie dzwonię i na kogo nie patrzę- wątroba mi się wywraca od podszewki i robię się choooooora od tego nieróbstwa, dylentanctwa, ignorancji, braku polotu, wiedzy, fantazji i chęci.

W Przychodni, kiedy pracuję w dni ‚administracyjne’ mam kontakt (niedżałowany) z żywą, tętniącą tkanką NHS. I wiecie co? Ja nie wiem jakim cudem Anglikom jeszcze biją serca z taką opieką ze strony administratorów. Chyba tylko lekarze trzymają cały ten cyrk w kupie. Patrząc jednak na strajk młodych lekarzy w całej Anglii którego jesteśmy świadkami w tym tygodniu- niedługo po szpitalach będą wiewać się stare gazety.
Od dwóch dni trwa strajk, szpitale nie są nawet w stanie odbierać telefonów choć logika podpowiada, że sekretarki i recepcjonistki nie biorą udziału w proteście. Może po prostu odcinają kupony, siedzą i mieszają herbaty w szklankach….

Codziennie- dzwonię gdzieś i o coś proszę. Dostaję figę lub byle co.

Dzwonię do Innego Szpitala i proszę o CZYSTY formularz informujący o zdiagnozowaniu cukrzycy bo centrum cukrzyków ma zepsuty fax. CZYSTY formularz do kserowania po wieki. Nie. Pani poczuła sie przy władzy i żeby dopompować ego kazała sobie wysłać fax z prośbą o formularz, żeby go wziąć do ręki, przeczytać to o co właśnie proszę, wsadzić jedną kartkę do maszyny i wysłać mi ją po wielkich łaskach.

Dzwonię do Innej Przychodni z błaganiem. Pacjentkę wykopali z pracy w więzieniu za nieobecności związane z depresją i zadzwoniła do nas z prośbą o udostępnienie raportu sprzed kilku lat którym mogłaby się podeprzeć w walce o pracę. Okazało się, że nie tylko nie mamy raportu to jeszcze nigdy nie dostaliśmy jej notatek. Dzwonię do Innej Przychodni i zaczyna się odbijanie na ślepo od ścian. Okazuje się, że czarodziejskim sposobem wszystkie osoby są teraz na spotkaniach, które potrwają 4 godziny, do 14:00 albo do jutra… Zadzwoniłam po 14:00, akurat jej nie ma. Zadzwoniłam jeszcze raz i poprosiłam o kontakt z menagerem Innej Przychodni. I wiecie co? Już 3 tygodnie czekam na telefon. W międzyczasie udało mi się wyciągnąć wydruk jak z gardła w którym i tak nie znaleźliśmy raportu bo prawdopodobnie zaginął bezpowrotnie razem z oryginalnymi notatkami.

Następnym razem dwa dni widziałam na telefonie, żeby dostać wszystko co dotyczy pacjenta ze ”złożonymi potrzebami i dostałam faxem jedną kartkę na górze której widniało 8 linijek drobnym maczkiem w stylu: katar i depresja. Oddzwoniłam siląc się na dowcip, że prosiłam o wszystko co macie bo NHS w tej chwili leży na plecach i pokazuje światu miękki brzuszek bezradności a informacje potrzebne są teraz. Na drugi dzień dostałam… dokładnie tą samą kartkę papieru.

Jakby człowiek nie próbował tak System rozwałkuje go swoją bezwładnością.

Kilka dni temu Samotna na Benefitach postanowiła w końcu zgłosić na Policję podchody byłego partnera, niezmiennie świra. Ktoś miał przyjechać jeszcze tego samego dnia, żeby wszystko spisać tak jak 3 lata temu. Nikt się nie zjawił od 17:00 więc Samotna poszła do domu i sądziliśmy, że to tyle w temacie na dzisiaj. Zjawili się u niej, bez tłumacza, o 23:30 i dawaj w tany o co chodzi. Samotna się zapieniła bo tlumaczyła o co chodzi już z 10 razy w ciągu ostatnich 5 lat- w sądzie, na posterunku, Policjantce która siedziała z nami  4h, opiece społecznej…. a Panowie przyszli nie przygotowani. Zaczęli czytać wyroki sądowe, odgrzebywać stare ropiejące rany, twierdzić, że w wyrokach nie ma nic o ograniczonym prawie do widywania dzieci. Samotna powiedziała im po polsku, żeby ją pocałowali w dupę i Policjant włączył kamerę. Zgłasza, że ojciec jechał po pijaku autem z ośmiolatkiem na tyle i rozbił samochód w środku nocy przez co dzieci nie poszły rano do szkoły bo utknęły u tatusia, 40 mil od domu. A Panowie Policjanci jak do ściany- ale co chce Pani zgłosić?
-Chcę zgłosić- drugi raz- że jezdzi po pijaku z dzieckiem i nie dostanie już więcej wizyt w weekendy. Mam wyrok sądowy i poradził mi to Policjant tydzień temu kiedy były partner nasłał na mnie Policję w środku nocy po tym jak sama odebrałam dzieci po 4 dniach.
-Ale co chce Pani zgłosić?
-Gówno.

I tak w koło Macieju, o wszystko- o prąd, o rachunek, o najdrobniejsze pierdoły, prosisz o Direct Debit na 10 funtów miesiecznie, dostajesz jednorazowe wyjscie z konta 180 funtów i pani nie wie jak to naprawić. Biorą ci z kluczyka na prąd za dużo kasy i nie wiedzą gdzie się ta kasa podziewa, obiecują, że oddzwonią i nie oddzwaniają, wysyłają pocztę, która dochodzi po 2 tygodniach.

A w Polsce z kolei kropią wszystko wodą święconą. To gdzie jeszcze można żyć normalnie? W USA karzą więzieniem za zbieranie deszczówki i uprawianie własnych warzyw, w Ameryce Południowej dzieci rodzą się z głowami jak łebki od zapałek, w Japonii po lądzie biegają ryby trzygłowe- co, pozostaje Grenlandia? Też nie, bo topnieją lodowce!

Jest koniec kwietnia, pada deszcz ze śniegiem, grad, wieje porywisty wiatr a termometr wskazuje 2*C. Z tego krótkiego lata, które zwykle zaczyna się w maju nie zostanie nam w tym roku nic. Wieszczę gównianą pogodę na kolejny miesiąc i niemożność załatwienia czegokolwiek w ludzkich warunkach przez następne 50 lat.

I skończyła mi sie herbata z mlekiem, której nie lubię ale muszę bo przynajmniej nie czuję pieprzonego słodzika który piję bo odmawiam uzywania cukru. Kurffa.