Ejucasion

Zwykły wpis
Ejucasion

Do nowej szkoły pojechałam wyposażona w półroczne doświadczenie, z mnóstwem dobrych nawyków, kreatywna i pozytywnie nastawiona do nauczania.

W ciągu kolejnych 3 miesięcy zredukowałam się do strzępa człowieka, wątpiącego we własne możliwości, wiedzę, kwalifikacje, zdolność do utrzymania długopisu w ręku…

Moja mentorka, jak już wspomniałam była dla mnie miła 15 minut. Na drugi dzień po powitaniu obserwowałam 5 jej lekcji i łapałam się za głowę.

W klasie 10 miała trzy dziewczyny z Afganistanu. Jedna mówiła łamaną angielszczyzną, pozostałe dwie- ani słowa. Mimo tego czego nauczali nas w SN i MC, moja Mentorka miała w dupie fakt że w klasie siedziały trzy językowe niemoty. Bo tak je traktowała. Nauczanie geografii polegało więc na dawaniu im podręcznika, z którego przerysowywały literki łączące się w słowa bo nie znały zachodniego alfabetu. Dziewczyny często siedziały i robiły sobie nawzajem hennę na rękach- długopisem.

Rok 9, który za 5 dni miał należeć do mnie był salą pełną potworów. Tak ich wychowała i tak ich miałam przejąć. Jeden leżakował na ławce albo wcale nie przychodził, drugi grał w Pokemony, wysoka dziewczyna wrzeszczała z drugiego końca klasy, kilka siedziało obrażonych na cały świat. Traktowała ich sportowym gwizdkiem. Za pierwszym razem prawie nie zeszłam na zawał – nienawidzę niespodziewanych dźwięków. W tej klasie uczenie przypominało grę „Whack’em’All’:

Dmuchała w gwizdek, krzyczała ich imiona, krzyczała indywidualnie i na wszystkich, miotała się, szantażowała…. Nie miała z nimi żadnej więzi. A oni mieli ją serdecznie w dupie.

Klasa 8 była nie lepsza, tylko że młodsza. Połowa siedziała jak skazańcy po torturach, druga połowa jeszcze coś z siebie dawała. Klasa miała dużo uczniów zmagających się pisaniem i czytaniem więc poziom lekcji (choć nie powinien) był praktycznie zerowy.

Potem obserwowałam Andy’ego. Andy też miał wyjechane ale przynajmniej się z tym nie krył. Wrzeszczał równie niewydajnie co często.

Potem była Emma- pasywnie agresywna z tendencją do traktowania wszystkich jak dzieci. Uwielbiała zwracać uwagę i prawie zawsze robiła to na 1 minutę przed dzwonkiem, tak dla animuszu. Nosiła sprane sukienki we wzorki jak zasłony u Cioci Zbigniewy i sandały bez palców (czyli wszystko to czego polecali nam nie nosić w SN). Ale nie podobały się jej moje sweterki – za czerwony, za szary, czemu czarny, po co biały…. I włosy czemu w koczek? A po co taki filmik? Po co mają wycinać? Po co zużywać klej? Po co im ta wiedza, obejdą się….

Na końcu była ich wszystkich szefowa czyli Liz. Gdyby TC był monetą, Liz byłaby na jej drugiej stronie- chaos negatywny na krótkich nogach. Wykształcona przez moje SN kilka lat wcześniej, dochrapała się szefa departamentu. Gdyby nie nauczycielem pewnie zostałaby sierżantem w jakimś małym pułku czołgistów gdzie ciągałaby chłopaków za mordy przez błoto aż płakaliby i krzyczeli po mamę. Miała piękny uśmiech który potrafił znikać w mgnieniu oka i okropny zwyczaj nie słuchania tego co się do niej mówiło. Podobnie jak Emma, uwielbiała zwracać uwagę:

-Czemu taki wybór ćwiczenia?

-Żeby promować samodzielność.

-Ja bym to im dała wydrukowane, połowa nie umie szybko pisać…

-Limit na drukowanie się skończył.

Innego dnia:

-Czemu to drukowałaś?

-Bo połowa nie umie szybko pisać…

-Ja bym im kazała i tak to napisać, trzeba promować samodzielność… A poza tym trzeba oszczędzać na drukarce…

Ręce opadały. Nic nigdy nie było tak jak trzeba. Jakakolwiek kreatywność była natychmiast zestrzelana pomimo tego, że kurs miał na celu pozwolić nam próbować wszystkiego- tańca i różańca, co działa a co nie, z czym sobie poradzimy a czego już nigdy więcej nie spróbujemy. Angielska edukacja to truskawkowe pole pełne metod, gier, sztuczek, zachęca a nawet wymusza naukę przez interaktywne współuczestniczenie w lekcji. Student jest (powinien być) przyzwyczajony do tego że nauczyciel może mu kazać wycinać tornado z papieru albo grać w bingo. Cokolwiek co zachęciłoby ich do nauki. Nie ma wykładów i japania przed tablica przez 45 minut….. Nie w EW.

Moja pierwsza lekcja w poniedziałek miała być z rokiem 10. Chyba nigdzie indziej pierwsze wrażenie nie jest tak ważne jak w szkole, kiedy stajemy twarzą w twarz z 30stka nowych twarzy. Ja, gotowa, obwieszona torbami, laptopem, pomocami stałam za drzwiami i czekałam na koniec lekcji Mentorki. Przyzwyczajona do tego, że w UK do każdej klasy można wejść, pomachać i cichutko stanąć na tyłach, żeby obserwować a klasy często mają otwarte drzwi- co promuje politykę otwartości i inkluzywności podobno. Kiedy tylko Mentorka zarządziła pakowanie i w klasie zrobił się chaos, weszłam po chichu i stanęłam w rogu. Zwykle w tym momencie nauczyciele zabierali swojego laptopa, robili mi miejsce żeby się podłączyć do projektora, rozłożyć zeszyty na ławkach czy wydruki…. Mentorka nie pozwoliła mi wcześniej zbliżyć się do swojego biurka więc nawet nie wiedziałam jak się podłączyć.

-DLACZEGO WESZŁAŚ DO MOJEJ KLASY BEZ PYTANIA?

Zamarłam, połowa klasy odwróciła się i spojrzała na mnie jak na glizdę w słoiku.

-Mmmuszę się podłączyć… do projektora…

-WYJDŹ! I WRÓCISZ JAK CIE ZAWOŁAM!

Wyszłam. Trzęsły mi się ręce, kolana… Tamta klasa wyszła, nowa, moja już czekała. Stałam z nimi jak sprzątaczka z miotłą. Mentorka otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka. Miałam juz 2 minuty spóźnienia. Laptop nie zadziałał z projektorem. Nie mogłam się zalogować do innego komputera, mail z moją prezentacją nie chciał dotrzeć do jej skrzynki. Wpuściłam uczniów do klasy 10 minut po dzwonku. Cała w kawałkach, bliska płaczu bo Mentorka stała nade mną i upominała, że jestem NIEPRZYGOTOWANA. Przy uczniach zbrukała mnie że weszłam do jej klasy nieproszona, że nie działa projektor, że nie mam kontroli nad rękami… Klasa 10 miała mnie w dupie od tego momentu do ostatniego dnia. Każde moje słowo, polecenie czy instrukcja była ignorowana. Kilku uczniów, którym jestem dozgonnie wdzięczna starało się jak mogło i pomimo wszystko do końca miałam z nimi całkiem pozytywny związek. Na koniec napisała w obserwacji, że byłam spóźniona, nieprzygotowana i wyszczególniła listę TRZYDZIESTU zarzutów w moim kierunku.

Mówili, że po pierwszej szkole, zmiana będzie szokiem i wielu z nas będzie przechodzić zmianę okropnie. Ale tego się nie spodziewałam.

W ciągu pierwszego miesiąca zostałam zakuta w kajdany prezentacji w których każda lekcja miała wyglądać tak samo. Nagłówek, tabelka zielona, tabelka pomarańczowa, jeden slajd, ćwiczenie, podsumowanie, wypad.

Nie wolno mi było przynieść chleba, nie pokazałam nic fajnego o wulkanach, nawet za to, że wytłumaczyłam im jak wygląda popiół wulkaniczny i co to są lapille, dostałam po głowie. A akurat przez lapille zostałam geografem!

MUSIAŁAM natomiast prowadzić ich gry, bo ONE je uwielbiały. Jedną z takich gier, przytrafiło mi się przeprowadzić podczas lekcji oficjalnie obserwowanej przez A, z SN. Jak SN i Bóg przykazał, lekcje obserwowane przez naszych mentorów i SN miały pokazywać nasze umiejętności w każdym aspekcie- kontrola zachowania, wiedza o przedmiocie, budowanie ‚kontentu’, prezentacja, walory dydaktyczne, potrzeby uczniów ze specjalnymi potrzebami. Wszystko miało być przemyślane, uzasadnione, zaplanowane i wykonane. Wiernie z planem napisanym najpierw przez nas samych i wysłanym do SN przed lekcją.

Lekcję z beznadziejną grą przeprowadziłam z rokiem 10. To była katastrofa bo nie przyzwyczajeni byli do żadnych rozrywek ale Mentorka chciała zabłysnąć mną. Chichotała histerycznie, przytulała mnie do siebie na widok A, jakaś paranoja! Po lekcji A spytała się mnie co to na Boga i Ofsted było?? Zaczęłam się tłumaczyć że to fajna gra, blah blah,…. dzięki Bogu A była nauczycielką doświadczoną. Zmarszczyła brwi i spytała czy to był mój pomysł i moja lekcja czy być może lekcja którą na mnie wymuszono? I się poryczałam. Że nie dała mi zaplanować własnej lekcji tak jak powinna, że odstałam ją gotową a to jak grzebać w czyjejś torbie w poszukiwaniu szminki…

Rozmawiałyśmy ponad godzinę. O wszystkim, o uczeniu w w dwóch szkołach, z 6 nauczycielami, w 9 równych klasach, o ksero, o tym, że nie dali mi laptopa a mój jest za nowoczesny i nie działa z ich projektorami, o tym, że przez to nieraz muszę uczyć ‚z tablicy’ bo nic się nie wyświetla, połowa filmów na YT jest w szkole niedostępna więc planuję w domu lekcję tylko po to żeby się dowiedzieć w szkole, że filmiki są niedostępne, o limitach na materiały, o zachowaniu Mentorki, o jej nieustannym wyłuskiwaniu błędów, o tym, że szkoły nie stać na ołówki. O tym jak mam wrażenie że się cofam, oduczam się wszystkiego co pochwala SN i czego uczyłam się w MC. O tym że EB siedzi i załamuje ręce bo uczy historii z nauczycielką która nie zna imion własnych uczniów, o AO, która piętro wyżej uczy się uczyć matematyki i nie pozwalają jej planować własnych lekcji- jak ma planować własne lekcje od września?

A słuchała uważnie i pojechała do SN.

W lutym, podczas 2 tygodniowej przerwy między szkołami, SN wysłało nas do RS na cały dzień obserwować szkołę w której 37% uczniów mówi w domu innym językiem niż Angielski. Obserwowaliśmy lekcje wyrównawcze dla dzieci z Syrii, Ukrainy, Afganistanu gdzie wszystkie knypki robiły postępy. Obserwowałam lekcję Biologii u nauczyciela z siwą strzechą włosów i marzyłam, żeby tak pewnego dnia, tak jak on…

RS bardzo mi się spodobała. Wielka ale jakoś przytulna.

Pomysł na dziewczyny z Syrii przyniosłam do EW z RS. W tym czasie Chat GTP raczkował ale udawało mi się upraszczać zawartość lekcji do 2-3 slajdów i tłumaczyłam je na ich dwa języki. Drukowałam w domu i dawałam im do czytania i odpowiadania na pytania we własnym języku. Nawet jeśli nie mogłam sprawdzić co napisały, przynajmniej robiły COŚ. I uśmiechały się do mnie, dziękowały i kłaniały się. Mentorkę trafił plamisty szlag. Zabroniła mi dawania im czegokolwiek na co się w końcu zbuntowałam i była kłótnia.

W marcu RS miało nabór na nauczyciela geografii. Złożyłam aplikację, pojechałam dwa dni wcześniej na wizytę i ponad 2 godziny rozmawiałam z AMS. Potem na rozmowę kwalifikacyjną. Szkoła zorganizowała lekcję i rozmowę kwalifikacyjna o 8:45 rano więc mówiłam do klasy śpiących 15 latków o Światowych Celach Postępu. Napisałam markerem coś na tablicy multimedialnej i wszyscy krzyknęli: ‚NIE!”, bo to była tablica nie przeznaczona do pisania. Nauczona doświadczeniem z EW, kolana zaczęły mi się trząść ale stwierdziłam, że nie dam EW zepsuć takiej okazji. Lekcja trwała 30 minut, wyszłam zadowolona. W tym czasie AMS, spytała klasę czy im się podobałam, bo tam zdanie uczniów się liczyło. Powiedzieli, że bardzo. Szczególnie polski uczeń.

Zeszliśmy na rozmowę kwalifikacyjną ale zanim nastąpiła siedziałam dobre 20 minut sam na sam z SB i okazało się że nie tylko mamy wiele wspólnego w kwestii opinii na temat nauczania geografii to jesteśmy tez w tym samym wieku i mieszkamy oboje w Koziej Wólce! A RS jest SPORY kawałek od domu, naprawdę spory- równa godzina jazdy w jedną stronę. Oboje mamy dzieci tłum, oboje po przejściach. (nie, przyjaciele, żadnych romansów nie będzie 🙂 ).

Przyszła AMS i razem z SB wałkowali mnie przez dobrą godzinę. Szkoła nie miała limitów a nic- ani na markery ani na chleb. Wszyscy uczniowie mieli własne iPady od szkoły, podobnie jak nauczyciele. Lekcje były wspomagane przez wszystkie możliwe skarby nowoczesnej technologii. Nauczanie w mojej ulubionej formie- AQA, po EW gardziłam Edexcelem… AMS spytała czy rozważałam wzięcie Dzieciusiów ze mną do szkoły bo zachęcali nauczycieli do tego żeby łatwiej było pogodzić szkołę i życie prywatne. O ile zabrałabym ze sobą Gabiego, na Maję byłoby już za późno, nikt nie zmienia szkoły w 11 klasie. Ale od września następnego roku, na A Levels i Maja mogłaby dołączyć do mnie i do Gabiego. Idealne rozwiązanie!

I ucieszyli się że mi się spodobało bo właśnie mieli mnie poinformować, że pracę dostałam. Nawet nie szli na naradę. Wchodząc na rozmowę, już ją miałam w kieszeni. AMS, kiedy na nią czekaliśmy, poszła do Dyrektorki poinformować ją że ‚habeus papam’ i sekretariat może puścić biały dym. Kiedy wyszłam z rozmowy, papiery z moim nazwiskiem leżały na stole u pani Dyr. Pani Dyr była bardzo miła, papiery podpisałam i zostałam oficjalnie nauczycielką geografii w RS.

Wspomniałam również, że oprócz geografii pasjonuję się tez naukami wszelkimi i BARDZO chciałbym też uczyć Science. Pierwsze dwa lata po SN młody nauczyciel nadal przechodzi szkolenie, pod okiem mentora w swojej szkole i jest to okres w którym ludzie nie wiedzą jak się nazywają a ja chciałam uczyć dodatkowych 3 przedmiotów! Ale kupili ten pomysł bo w UK nauczyciele Science są rzadsi niż trufle na jesień. Pani Dyr ucieszyła się jak norka.

Kiedy wyszłam, na niebie nad szkołą wisiała tęcza, którą upamiętniłam:

Droga do EW, na popołudniowe dwie lekcje była jak wyłożona płatkami róż. Od tego dnia wiedziałam już że to nie ja, tylko oni. Życie stało się łatwiejsze ale odliczanie dni do 21 czerwca, nie do zniesienia.

Ale SN miało problem. Ja się skarżyłam a w tym czasie Mentorka robiła ze mnie wiatrak w raportach do SN. Robiło się naprawdę gorąco aż pewnego dnia, Mentorka ogłosiła, że odchodzi z edukacji bo nienawidzi uczenia, szkół, gównażerii i mamy się wszyscy paść. I wiedziała, że odchodzi od lutego czyli od początki miała w dupie mnie i wszystko wokół. Nauczyciel odchodzący w środku roku szkolnego to straszny ból w dupie szkoły. Nauczyciela można znaleźć tyko jeśli ktoś również jest zdesperowany i szuka czegoś nowego w połowie roku. O wiele rozsądniej i łatwiej jest zaczynać nową pracę od września. EW postanowiło nie szukać zastępstwa za Mentorkę …. i od razu mnie polubili. Bo mogłam uczyć z rozpędu i nie musieli szukać nauczycieli zastępczych. Tylko że w MC robiłam to z przyjemnością a tu z obrzydzeniem. Bo nagle zaczęli ze mną rozmawiać jak z człowiekiem. Ale do tego czasu SN postanowiło kryć swój tyłek i dali mi ‚specjalny program’ zasłaniając się tym, że moje ‚problemy’ wynikały z faktu że w MC nie miałam mentora przed dwa miesiące, nie dlatego że mentorka w EW była nie zainteresowana. Wkurwiłam się. Specjalny program oznaczał więcej obserwacji i kolejne tygodnie spędzone pod okiem Liz która poczuła się za mnie odpowiedzialna.

W końcu mi się przelało. Zadzwoniłam do SN powiedziałam, że mają ‚coś zrobić’ bo ja tam po tygodniowej przerwie letniej nie wracam. Zadzwonił R i spytał czy chciałabym skończyć swoje szkolenie w mojej szkole- w RS. Pewnie! Pojechałam, przywitała mnie HS, młoda siksa ale już głowa Historii. Ponieważ nie mieli czasu się zorganizować, egzaminy w toku itp, do końca czerwca miałam uczyć geografii…. science, historii i religii. Ktoś by zaraz płakał ale nie ja. Kokain może ma czasami wylew zupy do zlewu ale kiedy trzeba ma jaja z żelaza. I tak, astronom i geograf- uczyłam o niewolnictwie, dżumie, buddyźmie i czym tam jeszcze popadło jak potwór sturęki. Przez kolejne 6 tygodni. Moi współstudenci z SN złapali się za głowy kiedy dowiedzieli się, że kończę kurs ucząc 4 przedmiotów, a tak naprawdę 6 bo Science w UK to fizyka, biologia i chemia w jednym…..

Po pierwszych lekcjach HS spytała o co w końcu chodzi, bo ona tu ma napisane, że ja mam ‚problemy’ a tymczasem uczę jak po 5 latach stażu. Kazała zapomnieć o tych bzdetach i wyluzować. 6 tygodni minęły jak sen złoty.

Ale po drodze miałam mieć ostatnią obserwację z SN, która miała potwierdzić, że jestem wolna od ‚specjalnego programu’ i można mnie dopuścić do zakończenia roku. Jak zwykle, z moim szczęściem, R nie mógł przyjechać kiedy miałam jakąś godną obserwacji lekcję i mógł tylko wtedy i tylko wtedy- a była to lekcja religii (!), z 8 klasą której wcześniej nigdy nie uczyłam (!!), w fali gorąca która topiła dach (!!!) z JS w klasie, który siedział i jęczał: ‚ależ mi się nie chce!” (!!!!) podczas gdy ja miałam ich równo i gładko zachęcić do dysputy o uzasadnionym konflikcie wojennym. Ta lekcja była jednak pokazowa. Idealna. IDEALNA!! R był w niebie, HS dumna z siebie, ja wykończona ale szczęśliwa i powiedziałam tylko, że JS mi dupę zawracał swoim zachowaniem kiedy okazało się, że JS jest synem AMS która też była na lekcji. Naskarżyłam się więc do mamy na synka. Ale i tak mi wybaczyli 😀

W tym czasie nauczycielka historii HL odchodziła na chemioterapię i z nadzorem w klasie uczyłam jeszcze 8 klasę do końca roku historii. Przez ten czas poznałam większość uczniów w szkole, niektórzy mnie zszokowali, inni miło zaskoczyli.. Zanim zaczęłam pracę we wrześniu, pół szkoły machało do mnie na korytarzu bo rozniosła się plotka, że Miss Kokain jest wyjechana i daje radę.

I wiecie co? Przyszło mi do uczenia Science… w klasie w której obserwowałam lekcję kilka miesięcy wcześniej, pod okiem nauczyciela z siwą strzechą. Powiedziałam że będę? Powiedziałam. Dostałam? Dostałam. Siwa strzecha został również moim mentorem na następne dwa lata, będziemy go nazywać GT.

Przyszedł koniec czerwca. Na kilka dni przed końcem kursu ASM zaproponowała mi żebym zaczęła pracę już w tym samym tygodniu co zakończenie kursu. Pełnopłatnie itp. W czwartek odebrałam dyplom, w piątek rano przyszłam na swoją pierwszą w życiu lekcję, bez nadzoru, jako prawdziwy nauczyciel. Uczyłam do końca roku szkolnego czyli do 19 lipca. Brałam udział w Dniu Kultury, w Dniu Sportu, chłonęłam każdy dzień i unosiłam się nad ziemią ze szczęścia. Pod koniec roku zwolniła się Moja Klasa i mogłam wejść, dotykać krzeseł, mojej tablicy, mojego biurka i mówić po cichu do mojej Babci- nauczycielki:

-Już jestem. Zawsze mówiłaś, że powinnam być nauczycielką. Trochę mi to zajęło ale już jestem.

W ostatni dzień, na 1 minutę przed końcem roku jakiś cymbał uruchomił alarm przeciwpożarowy i trzeba było ewakuować całą szkołę. Zamiast w 10 minut, wakacje zaczęły się z godzinnym opóźnieniem bo Pani Dyr, bardzo zła, upewniła się, że cała szkoła stała w równiutkich szeregach, w kompletnej ciszy, w skwierczącym upale aż wiadomość dotarła także i do cymbała. Przez godzinę.

A potem przyszły WAKACJE!

Jedna odpowiedź »

  1. Ależ cudowny post pełen kontrastów! I temat tak mi bliski, haha. Widzę, że ludzie wszędzie są podobni – zarówno pod względem „taboretów”, jak i prawdziwych pasjonatów, czy to na północy, gdzie ja jestem, czy tam bliżej Twojej okolicy. Tak ogromna radość bije z fragmentu, gdzie dostałaś pracę w dobrej szkole. Mogę sobie wyobrazić Twoje emocje. Absolutnie przepiękna scena, kiedy weszłaś do swojej klasy z dumą i radością. Bardzo serdecznie gratuluję. ❤

    Polubienie

Dodaj komentarz