Monthly Archives: Październik 2021

Gabz

Zwykły wpis

Miałam pisać o Gabim kiedy przyszedł weekend i Gabiego ugryzł pies. To  może zabrzmieć dziwnie ale nawet dobrze się stało bo na prostym przykladzie moge opisac jakim dzieckiem jest Gaby.

W niedzielne popołudnie zdjalem kolo z auta i malowałam zaciski hamulcowe siedząc na chodniku przed domem. Gaby dostał w garsc £3 i pojechał na rowerze do kolegi dwie ulice dalej grać w gry, oglądać Youtube i jesc slodycze ktore mieli kupić w Co-opie. Po pół godzinie dzwoni do mnie kolega Gabiego:

-Sytuacja krytyczna, przyjdź do Co-opa, Gabiego ugryzł pies, sytuacja, jest sytuacja! 

Ja w te pędy na piechotę przez las bo Mini stoi na podnośniku, dobiegam do Co-opa, Gaby siedzi na ziemi, oparty o ścianę sklepu, obok Kolega i jego mama i właścicielka psa, cala we łzach. Gaby trzyma się za ramionko, oczy ma zamknięte, po buzi lecą mu wielkie łzy. 

Kobieta przeprasza, płacze i opowiada jak było. Staffordshire Bull Terrier zostawiony pod sklepem bez kagańca ‘bo zaraz miala z nim isc do lasu’, skoczył na Gabiego kiedy wybiegali że sklepu a poniewaz przywiazala do do slupka dosłownie metr od drzwi, pies skoczył na pierwsza wychodząca osobę. Akurat to było najlepsze miejsce i najlepszy czas żeby założyć psu kaganiec ale jakoś nie przyszło jej do głowy że pies może kogoś ugryźć…. Logiczne prawda? 

Gabiego ramionko miało wielki purpurowy siniak, dwa otarte miejsca gdzie skóra spotkała się z zębami i głęboka, długa na 3cm ranę z tkanka tluszczowa wyłazila na wierzch. Nie krwawiła bardzo. Jednak wszystko to było efektem ugryzienia przez naprawdę gruba bluze polarowa bo Gaby jest prawdziwym facetem- zawsze mu zimno. Pod spodem miał tylko krotki rękawek wiec gdyby nie miał na sobie bluzy, skończyłoby się na bardzo poważnych obrażeniach, Co najmniej 30 szwach zważając na zasięg siniaka. 

-Uśpie psa! To się nie może więcej powtórzyć- płakała właścicielka, osoba po 30tce, z angielskiego gatunku kobiet w tatuażach i w kłopotach od rana do wieczora- Ja mam depresje i stany lękowe i nie moge tego ogarnac!

Kolega i jego mama po którą pojechał na rowerze zanim do mnie zadzwonil pocieszali Gabiego ktory siedzial i chlipał. Pies, już w kagańcu siedział obok i patrzył jakby ktoś miał się zaraz z nim zaraz bawić. Ruda bestia z pomarańczowymi oczami. Okazało się że to 18 miesięczna suka ktora byla moze swietnym szczeniakiem na czas lockdownu ale niekoniecznie swietnym pomyslem jako dorosły kloc miesni, nie tresowany, nie socjalizowany z innymi psami i dziećmi. W rękach słabej psychicznie kobiety która sama nie może się poukładać a co dopiero układać psa… Co przyznała osobiście nadal ściskając Gabiego i telefon. Wymieniliśmy się numerami i podjechała Rodzicielka zabrać nas do domu. W kuchni Gaby dostał plaster pierwszej pomocy a ja tymczasem zakładałam koło na Mini jak w zatoczce Formuły 1 i dawaj do szpitala. Gaby przez cały czas ściskał pudełko Oreos które kupili z Kolega i kiedy już przestał cichutko płakać, otworzył pudełko i podzielil się że mna Oreosami…

W szpitalu pisało że czas oczekiwania to 2 godziny i rzeczywiście, nie kłamali. Przez cały ten czas Gaby cichutki jak ptaszek ze złamanym skrzydełkiem jadł Oreosy wciskając je pod maseczkę która musial zalozyc i wychodząc czasami przed Ostry Dyżur żeby ‘pooddychać i się zrelaksować’ i popatrzeć na okna sali operacyjnej w budynku obok gdzie oboje z Maja przyszli na świat. Miał mnóstwo myśli na ten temat bo patrzyłam na niego przez oszklone drzwi jak stal na parkingu i patrzył dluzsza chwile na okna… Wiem co siedzi mu w głowie w każdym momencie jego życia. 

Przyszła na nas kolej i posadziłam ptaszka na wysokiej leżance gdzie siedział i opowiadał sam pani Dr jak to było i co się wydarzyło… Pani Dr notowała wszystkie jego słowa kiedy nagle Gaby zamilkł,  spojrzał przez okno na parking i powiedział:

-Na parkingu siedzi ten człowiek, na asfalcie. Może na kogoś czeka, pewnie się boi i martwi o kogoś… tak siedzi tam całkiem sam, może macie jakieś krzesło żeby mu dać? – Lekarka podniosla glowe znad klawiatury i patrzy na mnie, ja położyłam palec na ustach i słuchamy

– Myślałem żeby mu przynieść krzesło z poczekalni ale one są połączone razem po cztery a on czterech krzeseł nie potrzebuje… Ale siedzi tak sam a ziemia jest zimna. Macie krzesło?

Lekarka spojrzała na Gabiego i powiedziała:

-Jesteś oficjalnie moim ulubionym pacjentem.-  Wstała, wzięła go na ręce z leżanki i posadziła na zlewie, odkręciła wodę żeby spływała po ranie, poinstruowała że ma tak siedziec 20 minut, podstawiła mu krzesło pod nogi i wyszła. 

Wróciła i powiedziała:-

-Pan siedzi na asfalcie bo nie chciał siadać na żadnym krześle żeby nie tworzyć tłoku w poczekalni gdzie pacjenci muszą trzymać dystans. Więc usiadł na zewnątrz. Teraz ty jesteś tutaj więc miejsce się zwolniło więc teraz siedzi na twoim krześle. 

-W poczekalni?

-Tak.

-To dobrze. Zimno mi w rączke. 

Lekarka spojrzała na mnie jakbym dostarczyła do szpitala rzadki okaz w słoiku. Uśmiechnięta pod maseczka wróciła do klepania w klawiaturę. Potem poszła  zorganizować szycie. 

-Mamo, wszyscy się o mnie martwią, babcia, Maja, Kolega i jego mama, ta pani od psa i jej córka też, i panie z Co-opa…

-I mama Innego Kolegi też już do mnie pisała bo dowiedziała co się stało…

-I ona, właśnie. Wszyscy się martwa, możesz napisać że jestem cały i zdrowy?

-Już napisałam Sloneczko.

-Jak jak im to wynagrodze? Maja płakała!  Maja jest taka wrażliwa…

-Oj moje ty Słońce mojego życia…

-Możemy jechać do McDonalda w drodze do domu? 

-Mozemy.Co bys chcial?

-Ja nic ale Maja na pewno będzie chciała duże frytki a babcia kawa karmelowa która lubi. Żeby coś z tego  miały… I musimy kupić Koledze Oreos bo moje pieniądze już zjedliśmy a Oreo były z jego gotówki. A zjedliśmy wszystkie w poczekalni i zostało tylko pudełko! 

-Dobrze Misiu, pojedziemy i znajdziemy otwarty sklep w niedziele o 20:00. Co tylko chcesz. 

Znaleźliśmy sklep i Oreo, przywieźliśmy do domu frytki i kawę, Gaby nie przywiózł do dom szwów bo postanowiono ostatecznie nie szyć rany ale ja skleić paskami na wypadek gdyby infekcja dostała się do mięśnia. Tak rana miała szansę się drenować na wierz. Miał xray żeby sprawdzić czy kość nie została uszkodzona i dostał tydzień antybiotyku w syropie który samodzielnie bral o wyznaczonych godzinach. 

Psa uśpiono na drugi dzień. Nie zgodziłam się na to moralnie bo to nie wina psa że dostał panią która nie pomyślała zanim go zaadoptowała ale nic mi do tego. Podjela decyzje i psa uspila. Poinformowałem Policję jak nalezy w takich wypadkach, Policjant z Policjantka wpadli na pogaduszke, wzieli zdjecia ramioka, opisa zdarzenia i spytali co chce z tym zrobić dalej? Do tego czasu przeczytałam że oprócz odebrania psa kobiecie grozi też mandat a nawet więzienie więc odstąpiłem od wszelkich zarzutów, życie psa wystarczyło. Szkoda bestii. 

Rana zagoiła się w tydzień, powoli zmniejszyliśmy opatrunki az paski odpadły same i został strup. Będzie blizna ale mogło być o wiele gorzej. 

Już wiecie jaki jest Gaby. Dokładnie taki. Mówią że rodzą się Dzieci Purpurowe, Indygo i Diamentowe. Ja mam Diamentowe. 

Gaby myśli o wszystkim, głęboko i uważnie. O wszystkich dba i ma na wadze każdą osobę indywidualnie. Ale nie owija w bawelne i mowi jak jest, jak kto jest dupkiem z urodzenia to Gaby to zauwazy i wyluszczy kwestie bezlitosnie. Wszyscy kochają Gabiego. Dzieci za nim szaleją od kiedy wsiadł pierwszy raz do szkolnego autobusu. Jego najbliżsi Przyjaciele i pisze to z pełnią świadomości słowa ‘przyjaciel’ to Wenezuelczyk, dwóch Węgrów, Franko-Rosjanin, Słowak i Anglo-Francuz. Z jakiegoś powodu trzymają się razem i żaden Anglik nie chce dolaczyc do tego egzotycznego stadka. 

Gaby ma problem ze swoim Nauczycielem. Starszy facet, jak sądzę zmęczony już uczeniem gównażerii traci cierpliwość tycku za często jak na nauczyciela małych dzieci i załazi Gabiemu za skórę. Już dwa lata temu inni rodzice skarżyli się na prywatnym czacie ale potem przyszedł Covid i jakoś się uspokoiło. Pewnie dlatego że łącznie przez rok Pan W był 20 mil z dala od dzieci. To że krzyczał i ubliżał dzieciom to fakt znany ale kiedy ostatnio powiedział do Gabiego że już ma po dziurki w nosie Gabiego głupoty, poszło mi ciśnienie w nerkach i poszlam do szkoly. Usiadłam z Dyrektorka i Panem W który przez godzinę oglądal własne ręce, zaprzeczyał że kiedykolwiek to powiedział i nie patrzył mi w oczy. Dyrektorka smarowała mi tory pierdolami na temat Covidu i planow na przyszlosc i wyraźnie próbowała ukryć Pana W. 

Gaby nie jest głupi i nie tylko że nie da się tego o nim powiedzieć to z czystym sumieniem można powiedzieć że Gabiemu brakuje  jednego strzału z kuszy do geniusza. Gaby nie odrabia zadań domowych jak normalne dziecko. Wyciąga zadanie z plecaka przy wejściu do kuchni po szkole, rozprostowuje pogniecioną kartkę i pisze krotki esej na temat mitycznej cywilizacji która żyje w balonach zawieszonych pod niebem, potem rozprostowuje kartkę z zadaniem z matematyki, wypełnia kratki, pakuje i po sprawie. Gabi się nie uczy bo pamięta wszystko za pierwszym razem a Pan W dostal szalu i nazwał Gabiego głupim bo Gaby zrobił zadanie z matematyki na lekcji inaczej niż Pan W pokazal na tablicy, i też dobrze.Gabiemu mówi się raz i wystarczy, pamięta wszystko ze szczegółami, ma słownictwo przekraczające zdolności 10latka i dojrzałość 30 latka. 

Problem z Panem W polega na tym że pracuje w zawodzie 40 lat a jeszcze nie słyszał o kinetykach. 90% ludzi mieści się w dwóch kategoriach- wzrokowcy lub słuchowcy. Każde z tych dwóch uczy się i rozumie rzeczywistość inaczej. Słuchowiec powie: ‘’Pamiętam kiedy po raz pierwszy usłyszałem o kosmosie…’, wzrokowiec powie: ‘’Pamiętam kiedy pierwszy raz w życiu zobaczyłem słonia…’ a kinetyk, najmniejsza grupa powie : ‘’Pamiętam jaki byłem zrozpaczony kiedy ukradli mi sanki…’. 

Kinetycy maja przewalone, wiem bo sama nim jestem- swiat to niekończąca się parada emocji z którymi wiążą się wspomnienia. Wszystko- smak, węch, dotyk, dźwięk przywołuje wspomnienia przeżytych emocji lub wydarzeń i wybucha w głowie jak fajerwerki. Nie uczymy się patrząc lub słuchając ale doświadczając więc jako pierwsi wyciągamy ręce żeby pomóc w prezentacji przez panią z chemii, pakujemy ręce tam gdzie nie trzeba, dotykamy, wsadzamy do buzi, zanurzamy się w rzece wrażeń i emocji z nimi związanymi. Zapytajcie mnie o ulubiony ośrodek wczasowy z dzieciństwa- powiem wam jak pachniał ‘Jawor’, jaki kolor miały dywany, jak pachniał parkiet pod fotelami w sali telewizyjnej, co czułam siedząc na schodach kiedy pstrykali mmi zdjecie ktore nadal mam, jak gładkie były szklane kule wmurowane w ścianę stołówki i jaka miła była pani w sklepiku kiedy kupowałam galaretkowe desery za drobne wytrzepane z jednorękiego bandyty. Tylko że po raz ostatni kiedy byłam w ‘Jaworze’ mialam 12 lat….. I teraz dodajcie do tego 43 lata życia. 

I tak ‘’pamiętam szok kiedy po raz pierwszy usłyszałam o kinetykach’’ na uniwersytecie kiedy próbowali zrobić z nas nauczycieli- siedziałam jak zaklęta bo ktoś w końcu otworzył moje pudełko, wyciagnal bebechy na wierzch i opisal to z analityczna precyzja. Analityczna precyzja w przeżywaniu emocji. No wytłumacz to czlowieku zwykłemu przechodniowi…

Gaby jest taki sam. Dla niego świat po galeria doświadczeń które przeżywa uważnie i dogłębnie i pamięta wszystko w najdrobniejszych szczegółach. I myśli. Nieustannie rozgrzebuje przerzuca, sitkuje i wybiera z miliardów małych doświadczeń te szczególne i ogląda jak szkiełka pod słońce. Jeśli myślisz że czegoś nie zauważył lub zbagatelizował, poczekaj, wroci do temat za tydzien, miesiąc czy rok ze zrozumieniem sytuacji które położy cię na kolana.

Gestykulujemy pokazując w powietrzu ‘jak to było’, mamy gębę pełną min (podobno nie można zrobić mi zdjęcia które można pokazać ludziom bez koniecznego wyjaśnienia), opowiadamy ze szczegolami (czytacie prawie tysieczny wpisa na tylko tym blogu) I ŚWIAT JEST DLA NAS MIEJSCEM CZARODZIEJSKIM I OBEZWŁADNIAJĄCYM CZASAMI. Uczymy się przez doświadczanie więc nudne lekcje trafiają absolutnie nigdzie a ciekawe zostaje w głowie na zawsze. Zmieszane z podziwem dla nauczyciela, słoneczna pogoda za oknem w klasie, niewygodna sytuacja kiedy wredna skarpetka w bucie gniecie w paluszek a ołówek toczy się że stolu ile razy by się go nie położyło na stole… i wtedy Pan W wrzeszczy na Gabiego. 

Spytałam kolegów Gabiego którzy w tym roku opuścili Podstawówkę czy Pan W jest typem człowieka i nauczyciela który powiedziałby coś takiego do ucznia- odpowiedzieli że tak i robił to wielokrotnie, głównie do chłopców a przede wszystkim do ‘grupy egzotycznej’ o ktorej wspomnialam wczesniej. Nie będę go ścigać, zemszczę się w ostatni dzień szkoły. Na razie Gaby ma na niego zaklęcie Ridiculus! i wyobraża sobie Pana W w slipach Borata. Działa, polecam!

I taki jest Gaby. Jest malutki, drobniutki, kręcą mu się włoski których nie pozwala sobie ścinać krócej niż do ‘dołu szyjki’, potrafi wyjsc na ulice i przyprowadzić nowego kolegę albo zaznajomić sobie kilku obszczymurków obsiadujących ławkę w centrum Miasteczka żeby szukali mu kapsli od butelek. Nie żartuje! Ma siłę woli żeby zatrzymać listonosza na pogawędkę i potrafi krzyknąć do kierowcy vana Amazona: ‘Dziękuję że doskonale obsługę!’ nawet jak nie dowożą do nas. Jest mu szkoda kierowców Tesco kiedy przywożą zakupy na nasza ulice po 20:00 bo powinni już być w domach, nie lubi Borysa Johnsona i nadal wierzy w Świętego Mikołaja. Też nie żartuje. 

Rozmawialiśmy ostatnio skąd wygrzebać £200 żeby naprawić Mai tablet o tym jak doznał uszczerbku na zdrowiu po upadku na podłogę. I wymieniam: 

-We wrześniu muszę zrobić hamulce, w październiku musze zaplacic za twoja wycieczke w lecie i zaplacic z zalegly council tax, w listopadzie sa twoje urodziny więc ten tego, w grudniu sa Swieta…

-No właśnie, w grudniu!

-No właśnie w grudniu sa Swieta i trzeba tyle kupić…

-Ale nie musisz kupować prezentów bo Święty Mikołaj, no wiesz…

-Ach no tak racja, zapomniałam. Masz racje, w grudniu. 

Cholera!

Nie ma drugiego takiego. Je jedzenie z keczupem, dodaje do tego Sweet Chilli Sauce albo Sriracha albo Tabasco. Nie je skorek od chleba, jajek i ziemniaków o ile nie przypominają frytek. Śpi w okularach i uwielbia piec z książek kucharskich. Nosi nie sparowane skarpetki, czapki w których wygląda cool nawet jesli jest to czapka-glowa krolika, szaliki w domu i potrafi jechać rowerem do Kolegi bez butów żeby mieć więcej czasu na granie w Roblox zamiast szarpać się z butami w przedpokoju. Wenezuelska Babcia oddaje mi syna w drzwiach wieczorem i mowi:

-Nie butow mial, gdzie som niewie!

-Jawie, niemial buty dom, ok!

I śmiejemy się z Pierdziocha jak siada na rower i syka bo pedały mają kolce a on bez butów….

Taki Gaby