Pu i Ciaew- no smutno mi, no… i mokro w oczach na myśl 🙂
***
Z najnowszych rad dotyczących Fasolinki:
*nie wolno mi jeść za dużo zbóż bo urodzi się dziecko niezorientowane seksualnie;
*nie powinnam patrzeć na brzydkich ludzi, chorych i upośledzonych- powód oczywisty;
*powinnam oglądać tylko bajki i słuchać muzyki dla dzieci, np. Natalki Kukulskiej- chyba żeby mnie wpędzić w szaleństwo i upchać w kaftan.
I co najlepsze co usłyszałam dziś od Kolegi Elektryka (faceta, podkreślam):
-Pamiętaj, jak ci będą chcieli dać znieczulenie w kręgosłup- NIE ZGADZAJ SIĘ! To przecież strasznie boli!
Długo wycierałam łzy uciechy, wy faceci za torbę gruszek. 😀
***
Dziś miałam rozmowę z Frodem. Frodo już od kilku dni łapał mnie na sekundkę więc wiedziałam już i nawet przygotowałam sobie mowę. Więc stwierdził, że chciałby porozmawiać o mojej ciąży. 😀 Czujecie? Spytałam co chciałby wiedzieć? 😀
Okazało się, że jemu nie o szczegóły techniczne biega ale o to kiedy chcę iść na urlop i kiedy mam zamiar z niego wrócić. No, to się dowiedział, o czym oczywiście wiedział, że przysługuje mi 9 miesięcy urlopu mateczkowego, który tak czy inaczej mam zamiar wykorzystać bo:
a) po to jest;
b) po to jest;
c) po to jest.
Zdziwił się. Wytłumaczyłam jak chłopu na rowie, że na urlop macierzyński MOGĘ iść za tygodni 6, na co nie mam OCHOTY bo nadal sięgam rękami guziczków na kasie.
-Pójdę jak mi się zachce, potem…
(wyobraź sobie pacanie patentowany),
…urodzę Fasolinkę i wiesz co? Też nie wrócę w tym samym tygodniu bo noworodek ma to do siebie, że nie może zostawać w domu sam bo będzie oglądał zakazane kanały i może podpalić dom.
Stał i mrugał. Serio. Szukał ścieżek dostępu do swoich pokładów sarkazmu. Potem się roześmiał jak kompletny imbecyl i spytał jeszcze raz, jakby nie słyszał, kiedy więc wracam? Rzuciłam mu datą i zasłabł.
-Moja Mateczka przyjeżdża w październiku lub listopadzie, do tego momentu ja nie istnieję dla Firmy. Potem dolicz do tego minimum miesiąc na jej aklimatyzację bo nie zostawię jej samej w domu w środku obcej wioski, w środku obcego kraju na krańcach Europy.
Kiwnął głową.
-No, a potem zostanie mi jeszcze kolejne 5 miesięcy urlopu…
(robaczku)…
Czyli… tak za rok od teraz. W kwietniu 2009.
-Eee..nie da się szybciej?
(szybciej to się majtki wciąga jak teściowa wraca z pracy)
-Nie.
-Uhm.
Jego świat legł w gruzach. A mi się zdaje, że on naprawdę myśli, że jest tak urokliwy i obdarzony umiejętnościami pracy z ludźmi, że kogoś tym przekona. Jego lusterko kłamie: wygląda jak Frodo skrzyżowany z bardzo małym ogrem, jest głupi, autentycznie głupi i żyje w nieświadomości. I ma krzywe nogi.
Czyli ze spotkania wyszłam z bananem na pysku.
A potem przeszłam przez recepcję gdzie na zydelku siedziała biedna Kellie z łapą w worku z lodem. Buzia w ciapkach od rozmazanego makijażu, zasmarkana… Zatrzasnęła sobie rękę w chłodni z sama została na korytarzu. Po oględzinach, razem z Philem, jako doświadczone konsylium zaordynowaliśmy natychmiastową wizytę w szpitalu. Ręka nie spuchła ale palce zrobiły się sino-niebieskie, całkiem jak u Laury Palmer po dobie spędzonej w jeziorze Twin Peaks. Wystraszyłam się, że coś uciska na żyłę i może dojść do niedotlenienia tkanek więc kazaliśmy regularnie podnosić i opuszczać rękę, żeby wspomóc krążenie.
A jej’ mój były manager- Beret? Na wieść, że jedzie na prześwietlenie spytał tylko o której wróci robić przeceny na ziemniaki! Ziemniaki! Odpowiedziała, że nie wróci dzisiaj a ja, że się nie zdziwię jeśli wsadzą ją w gips. Warknął coś i dodał, że ma mu powiedzieć już dziś, kiedy odrobi te godziny? Tak jak mi, kiedy miałam badania Fasolinki. Prawo nie zmusza jej do odrabiania czegokolwiek, nawet jeśli się spóźni do pracy 5 godzin, jej strata. Ale wypadek wydarzył się w pracy, więc Firma nawet nie ma prawa jej odliczyć czasu spędzonego na pogotowiu a ten zdzierca od razu wyjeżdża z szantażem, że będzie miała „kłopoty”.
Miałam rożnych managerów w Polsce. Takich i śmakich. Ale ŻADEN nie był w stanie wskoczyć Beretowi na trampka, jeśli chodzi o sposób traktowania pracowników. Gdyby nie to, że Anglik, powiedziałabym, że zarządca plantacji
bawełny na Południu.
Dobra, dość z durniami.
***
Uczę Maleństwa słuchać. Już wiem, że kręcę sobie bata na własny tyłek ale doświadczenie jest niesamowite. Na kasach panuje ciągły hałas. Nikt więc nie słyszy jak całymi godzinami nucę Fasolince piosenki. Od rzewnych pieśnioł
o wzgardzonej miłości po kawałki Rammsteina („Ich will!”). I mam cisze w jelitku. Również wtedy kiedy prowadzę normalną rozmowę. Wystarczy jednak, że na dwie minuty przestaję nucić bo muszę coś pogmerać przy guzikach komputerka…łup! matka! śpiewaj! matka! łup łup! no, co jest? Skończył się abonament za ViVę??
😀
W domu puszczam płytkę z joginicznymi klimatami i mam spokój. Czasem się przeciągnie, pogigla ale mam święte dziecko. A od 23:00 śpimy sobie snem niewinnych. Tak tresura. 🙂
***
Transport majdanu prawie załatwiony. Ni obejdzie się bez trzech kursów ale życie tuż przy aukcji antyków ma to do siebie, że każdy zdobyty zerowym kosztem mebel, doczyszczony, szlifowany, bejcowany i lakierowany jest jak własne dzieło i nijak nie można go zostawić. W Domu przestrzeń na meble się znajdzie ale do tego czasu trzeba będzie upchać co się da do komórki w ogrodzie, na górę zarzucić uaha rowery dwa i wisienkę na szczycie.
***
Suseł, na okoliczność zmiany domu, zmienia też abonament na telefon na niższy ale w zamian za to dostaje Sony PlayStation 2, (albo 3, dla mnie jedna cholera). Już ma bana na gierki i zaklina się i obiecuje, że będzie na nim odtwarzał tylko filmy w formacie HDTV. Przy czym „format HDTV” wymawia w taki sposób, że nic tylko kleknąć przed ołtarzem techniki i w nabożnym zachwycie przyjąć komunię. Technokrata. Ubóstwiam kiedy kupuję nowy sprzęt i od fazy rozpakowywania
przechodzi do fazy testowania. Kupił wczoraj kamerkę internetową i kazał napisać mojej Rodzicielce, że już zaraz, zaraz będzie do niej dzwonił i ma czekać ze swoją kamerką włączoną. Potem się zapomniał, obejrzał
ustawienia domyślne, przetestował nasycenie kolorów, kontrast, zdziwił się jak fajnie wygląda taki wąski, potem obejrzał się szerokiego i wtedy, po 10 minutach moja Mateczka straciła cierpliwość i sama zaczęła do niego dzwonić.
Były takie czasy, kiedy nie każdy film dało się tak od razu obejrzeć na komputerze i trzeba było gmerać w opcjach i przestawiać każde ustawienie na minimalne, więc zanim dochodziło do końca początkowych napisów, ja już spałam a Susueł „szlifował ostatnią opcję”.
A pisałam już jak dobiera napisy do filmów, żeby przypadkiem nie mijały się ze słowem mówionym choćby o włos? 🙂 Ogląda pierwsze 5 minut, żeby określić jakość merytoryczną tłumaczenia…a potem przewija do ostatnich dziecięciu minut filmu, bo przecież jeśli już, to nieścisłości w czasowym dopasowaniu wyjdą na końcu, nie? Wiem jak się skończy duuużo filmów, ale nie wiem co mają w środku. 🙂
Ten mój Suseł. :*
Dobra, dość tej waty cukrowej.
***
Właśnie się dowiedziałam, że w końcu będzie można posprzątać w Zamczysku, bo Truffel kupiła sobie odkurzacz -2400 Wat! 1600 w moim silniku jest niewystarczające jak widać, dlatego nikt od miesięcy nie odkurzył przedpokoju. Czyli, że tu leżał cały problem? Moja Mateczka Domarem odkurzała mi koraliki z dywanu, a ta nie moż
e Boshem piasku i farfocli.
O, i wyszła sprawa łazienkowych dywaników. Po tym jak miesiące temu zwinęłam dywaniki bo nikt ich nie prał a każdy moczył, właśnie usłyszałam,
że Rodzeństwo będzie musiało coś zrobić z …dywanem w łazience nowo
wynajętego mieszkania. Obłożyć folią budowlaną, rzucił Brat. Na to, żeby się wytrzeć przed wyjściem z wanny nie wpadli. Ani wtedy ani teraz. Pax.
(tu mi się przypomina opowieść Babci o tym jak Ruscy wkroczyli i wyzwolili Suwałki. W koszarach, dla ozdoby wieszali na ścianach patelnie i balie a fortepian wyrzucili z okna drugiego piętra bo zajmował cały pokój)
Dobra, dość tej waty szklanej.