Monthly Archives: Sierpień 2018

Jak ja kocham tego kolesia

Zwykły wpis

W każdej innej firmie już by go nie było. Ma szczęście że mam na to wyjechane I śmiejemy się z niego kiedy robi z siebie durnia. Ma człowiek szczęście że pracuję z normalnymi ludźmi którzy rozpoznają trolla ale gdyby kiedykolwiek pracował w mojej byłej Przychodni, leciałyby piórka.

Przyszedł facet od kontroli szkodników bo mamy myszki w biurze. Piękne, nowe biuro, zaraz po remoncie, mucha nie siada ale budynek stoi w samym środku pola więc myszki myślą że to taki labirynt dla nich- można tu znaleźć papier, jedzenie, schronienie. I tak codziennie mamy na biurkach rano mysie kupki.

A więc przyszedł facet od kontroli szkodników I liczy ole pułapek nam ustawić po kątach.

A Troll mówi tak:

-Jeszcze proszę postawić jakieś trutki na tym I tamtym biurku. (Pokazuje na moje biurko I Hiszpanki).

Facet się zdziwił bo bo co komu trutki na biurkach!

Na co Troll:

-Bo jak już kontrolujemy szkodniki to trzeba się jeszcze pozbyć tego kontynentalnego fatałajstwa.

Facet wybałuszył oczy, wszyscy ryknęli śmiechem.

-Chce pan trolla zabrać że sobą? Przyda się do straszenia europejskich szkodników w innych firmach. Wtedy wystarczy napompować jakiś większy ponton, wsadzić szkodniki na pokład I wysłać w morze. – wytłumaczyłam. Facet nie wiedział czy żartuję czy nie. Szybko poszedł.

Siedzimy w biurze jak gdyby nigdy nic. Troll, dwa szkodniki I zdezorientowana managerka.

Kind Regards

To się nie nazywa narzekanie, to są highlighty.

Zwykły wpis

Nie padało 9 tygodni. Jak nie zwykłam narzekać na lato tak w tym roku, kiedy już zaczęło padać kazałam Dzieciusiom zzuwać ubrania i w majtach tańczyć na deszczu. Jak monsun. Trwał 37 sekund.

Od tego czasu deszcz spadł jeszcze jednej nocy i tyle. Susza trwa. Muchy wkurwiają, trudno odróżnić beton od trawnika. Szara sieczka.

Jeszcze w Polsce jakoś da się znieść coś takiego. W południe wychodzisz z domu i masz wrażenie że wpadłeś w świeżo ugotowany kisiel ale wieczorem przychodzi burza, padają drzewa, giną ludzie, wezbrane rzeczki zrywają mosty.

Jest jakaś ulga.

A tu 9 tygodni nic. Psy dostają kręćka, Suseł kazał sobie ściąć włosy na zapałkę i zjarał sobie wszystko oprócz sekretu mnicha. Dzieci nie wychodzą z domu bo można się zabić od nadmiaru szczęścia.

Macie- trawnik w pracy.

A w pracy luzik. Robię za dwie osoby a i tak nie narzekam. Wzięła dziewczyna ślub i poszła w cholerę A zastępstwa szukali 4 miesiące. Przyjdzie jakąś nową dziunia we wrześniu a do tego czasu obsługuje swoje i jej biurko.

Suseł wpadł ostatnio do Okien, powozić im palety na plac budowy. Stary Szef pytał co u mnie. Dobrze że Suseł nie ma długiego języka.

-A nie, spoko. Świetnie się ma, przestała zasypiać na sofie, nie chodzi wkurwiona. Można powiedzieć że wyprowadziłeś się od nas na dobre. Ma tylko tekturową makietę ciebie w skali 1:1 w pracy i za każdym razem kiedy przyjdzie jej do głowy narzekać, patrzy na ciebie i od razu jej przechodzi.

Chciałabym.

Przyznam że im dłużej obserwuję moją nową firmę tym bardziej dziękuję Opatrzności że wtedy wybrałam Okna. Wtedy dostałam pracę w Brandzie czyli w pokoju pełnym Minionków pracujących w stresie za grosze. W pół roku wymieniło się chyba 40% załogi bo dociskają ich tam niemożebnie. Nie mają klimatyzacji, wcześniej mieli powódź i pracowali w kaloszach i myślach na twarzach. Cały dzień na telefonie a pompy wyciągają z dywanu wodę i pleśń.

Po drugiej stronie korytarza jesteśmy my- księgowość. Chłodzik z klimatyzacji, nowy dywan, meble, nowe komputery, fotele zamiast krzeseł obrotowych. Cichutkie rozmowy o życiu, gotowaniu, pierdy niedzielne.

Nie ma na co narzekać.

Dopingujemy się wzajemnie w diecie. Trzy osoby cierpią na niedowzrost względem wagi i procesujemy tłuszcz w potencjał księgowy.

Do tego rzuciłam mięso i słodycze. O ile nie odbierze mi władzy nad mózgiem i stojąc w drzwiach lodówki nie zacznę żreć szynki, to jest ok. Nie brakuje mi. 🙂

W trzy tygodnie odebrało mi mózg raz a raz zjadłam kotleta z pełną premedytacją bo skończyło mi się doładowanie na przepisy wegetariańskie. Jak nastawiam kiełki fasoli mung to po trzech dniach nasza Świnka Morska nie wiedziała jak dziękować.

Przejrzałam swoje książki kucharskie i pozbyłam się wielkiej torby tych do których nigdy nie zajrzę:’kuchnia skandynawska (mimo sentymentu) bo co strona to zupa rybna ale przegięli kiedy w deserach dali budyń rybny.

Poszły też dwie książki Gordona Ramsaya. Jak na nie patrzę to widzę książkę o udomawianiu potworów z Harrego Potera..nic tylko czekam aż sama się otworzy i zacznie na mnie wrzeszczeć że źle smaruję chleb masłem….

Zostawiłam sobie ulubione. Tylko… ehm… ten tego… 76 tytułów. Od cegieł po małe książki typu „Kuchnia regionalna: Yorkshire”.

76.

Dobrze że mam miejsce. Dobrze że zrobiłam miejsce, wjadą nowe! 😀

Smacznego!