Hu hu ha, hu hu ha, wasza zima zła!

Zwykły wpis

No ręce tylko załamać i płakać z uciechy!

„Arktyczne mrozy”, „podbiegunowe temperatury”, „Anglia w szponach śmiertelnie niskich temperatur”… gazetowe nagłówki nawet by mnie wzruszyły gdyby nie to, że tu jestem.

Jakoś tak przed Świętami w jednej z gazet naskrobali wielki nagłówek na pierwszej stronie, że w ciągu jednej doby aż 8 osób zmarło w skutek niskich temperatur. Aż się specjalnie zatrzymałam, żeby przeczytać i dowiedziałam się że temperatura spadła do przerażających -3*C w wyniku czego (?) dwie osoby wpadły pod lód ratując psa myśliwskiego, dwie utopiły się w stawie za posiadłością próbują wyłowić jedno drugiego a postała czwórka zginęła tragicznie w wypadkach samochodowych wywołanych słabą widocznością na drodze. -3*C rzeczywiście zgarnęły żniwo- głupoty i braku odpowiedzialności.

Dlaczego Wielka Brytania pada na kolana w obliczu zimy i bliska jest wyciągać rączki po ratunek z kontynentu?

/dziś będę bezlitosna/

Bo brytyjscy obywatele kompletnie nie potrafią radzić sobie z sytuacjami o których nie mówili w Primary School i telewizji. Wszystko co przekracza doświadczenie zdobyte osobiście jest poza zasięgiem ich wyobraźni, jak sądzę. Nie potrafią logicznie i racjonalnie pomyśleć i zdawałoby się- zaawansowane społeczeństwo okazuje się kompletnie bezbronne w obliczu kontaktu z naturą.

To, że Brytyjczycy traktują dżdżownicę jako egzotyczny dziw i głębin ziemi, owoce i warzywa jak obiekty odrealnione i wycięte nożyczkami z innej gazetki- to już mnie nie dziwi. To, że ślepo i święcie słuchają tego co głosi Wielki Głos Narodu, czyli tabloidy, też już mną nie wstrząsa. Ostatniego tygodnia wypożyczyłam sobie z biblioteki książkę o przetworach z której dowiedziałam się, że taki agrest, wystawcie sobie, jest zbyt kwaśny, żeby mógł być jedzony na surowo i dlatego nie nadaje się ani do jedzenia ani na przetwory.

Ale dlaczego nie słuchają tego co podpowiada im instynkt- nie mam pojęcia. Aż tak się zmutowali, żeby nie móc zrozumieć najprostszych zależności wynikających z praw fizyki? Jeżeli weźmiesz łopatę i zeskrobiesz z bardzo pochyłej ulicy cały śnieg pozostawiając tylko ukryty pod spodem czysty lód- nie przyjdzie ci do głowy, że pierwszy pechowy samochód, który zapragnie zjechać w dół ulicy skończy zaparkowany w tyle drugiego? Nasz pan z kiosku z gazetami tak nie myślał i van z dostawą do sklepu spożywczego zsunął się w dół ulicy i ugrzązł w śniegu przy wejściu do lasu.

Jeśli będziesz gazować tak mocno, że aż stopisz śnieg rurą wydechową a wygładzisz sobie koleiny pod kołami na szklankę- wyjedziesz z miejsca parkingowego?

Sophie, z którą jeździmy teraz do pracy, wysiadła  wczoraj  z samochodu na parkingu TESCO- wlazła w śnieg i błoto pośniegowe sięgające może 5cm i omówiła przejścia na czysty beton- bo na na pewno się wywróci! Sophie ma lat 18, na nogach miała buty z dobrą podeszwą a do asfaltu 7m. Stała więc uczepiona auta i rozglądała się jakby utknęła na krze i trzeba było podać jej pomocne ramię, żeby ruszyła z miejsca.

Klienci na wieść o śnieżycy, która miała dziś przyjść dokonali czynu niemożliwego. Jak pracuję w supermarkecie 4 lata- nie widziałam jeszcze takiej soboty jak ostatnia. Do 12:30 półki były puste! (!SIC!) walały się puste pudełka i porozrywane folie. Poszłam na kasy na 10 minut utknęłam na 3 godziny. Kolejki, po dwie z każdej kasy ciągnęły się wzdłuż alejek a średnia rachunku nie spadała poniżej 110f. Kupowali wszystko- wodę niegazowaną, czekolady, baterie, sól, cukier, chleb, jajka, mąki, koce, żarówki, skrobaczki do samochodów, odmrażacze na sześciopaki, koce elektryczne, czipsy w torbach 26 paczkowych i co najważniejsze- jeszcze więcej wełnianych kozaczków! Szał był taki, że nie słychać było ogłoszeń przez interkom, który co chwila przypominał, że trasa wokół TESCO jest oblodzona i należy zachować najwyższą ostrożność przy manewrach. Szkoda, że nie podawał prędkości i odległości nadchodzącej chmury arktycznej, bo pozostawialiby wózki i uciekli w popłochu.
 
Ci co utknęli w domach ponoć intensywnie szusują po sieci w poszukiwaniu chętnych samotnych a ci co mają drugie połowy szusują po lodzie w trampkach, klapkach lub baletkach. W czym popadnie. Takie piękne czapki można sobie kupić tu i ówdzie- miętkie i puchate i szaliki długie aż do samej ziemi i rękawiczki z jednym palcem, lub w pełnym zestawie i z klapką i guziczkiem, wszelki wybór- a nie kusi.

Wychodzą więc z domów za w pół nadzy, bo tylko do sklepu i jeśli zdarzy się śnieżyca, awaria lub proste zaparkowanie komuś w zadzie, przychodzi czekać na pomoc drogową w krótkim rękawku. „Ofiara mrozu z objawami hipotermii odwieziona do szpitala po 6 godzinach czekania na pomoc drogową”.

Dzieci łażą w kaloszach. A w kaloszu zimno w nogę jak w przerębli bo kalosz pusty bywa a skarpet zimowych pod kolano w domowych szufladach też nie uwidzisz.

Nie ma łańcuchów na opony, nie ma opon zimowych, nie ma piasku, soli (nawet w TESCO), nie ma pługów ani spycharek- nic nie ma. Łopat do śniegu ani pomysłu co dalej.

Rozbawiona Kokainka siedzi więc i czeka na kolejne odsłony zimy, które zaskoczą Anglików tak, jak jeszcze żadna zima stulecia nie zaskoczyła polskich drogowców.

Jedna odpowiedź »

  1. Dziś jest +10 i się śmieję, ale tydzien temu było -10 i obudziłam się bez wody (w kranie), pojechałam więc do sklepu kupić butelkową, i tylko gazowana się ostała na półkach, a ludzi jak mrówków było 🙂 I chyba sobie trochę w brodę plują, bo 3 dni później odwilż przyszła, heh. No nic, do następnego razu… A ja w tym śniegu zostawiłam autko pod domem i pomykałam pociągiem. Hough.

    Polubienie

  2. Oj, jakby rasowym Anglikom przyszło mieszkać w Polsce, to pewnie biedactwa załamałyby się. Czasami myślę, że takie nieprzystosowanie jest wynikiem zbyt wygodnego życia i zbyt rozwiniętego gospodarczo państwa. Spora część Amerykanów zachowuje się tak samo- ciut śniegu i ogłaszanie stanu wyjątkowego.Najlepsze jest podejście Norwegów: -30 stopni i kobiety w pantofelkach i bez rajstop na ulicach.

    Polubienie

  3. Hihi Londyn też stał w miejscu, a jak zaczął pod wieczór śnieg padać, to pokonywałyśmy z mamą trasę 10-milową w 2,5 godziny. :-)Następnego dnia wszystko było zamknięte (prócz mojej szkoły, bo PAn Dyrektor przyjechał na rowerze) i generalnie było genielanie:-)

    Polubienie

Dodaj komentarz