Kot z nudów i natchnienie z tej okazji (Lipiec 2021- Sierpień 2022)

Zwykły wpis

Jak się pracuje z domu to nawet nie można odjeść z pracy w poczuciu satysfakcji. Klikasz do 18:00 a rano już nie. I tyle. Wypowiedzenie wysłane mailem nie daje takiej frajdy jak wręczone własnoręcznie….

Pamiętacie jak wspomniałam że Mikrofony to był Cud? Był. teraz jeszcze nie zrozumiecie jak bardzo ale potem wyjaśnię.

A więc było tak, że dnia powszedniego, siedząc przy biurku po Michasiu (jego zjawa nieustannie mi towarzyszyła, nie, nie miałam halucynacji 🙂 ) przeglądałam oferty pracy w internecie i stwierdziłam, że robiłam w życiu tyle różnych rzeczy że naprawdę sama nie wiem co chciałabym robić. Już dawno temu oddzieliłam realia od dziecięcych marzeń i kwestie bycia astronautką zawiązałam różową wstążeczką i odłożyłam na półkę ‚W Innych Wcieleniu’. Tak naprawdę chciałbym być astronautką-chirurgiem-geologiem-na-Marsie. Wiem, fosiasta ze mnie dama….

Podniosłam więc słuchawkę i zadzwoniłam do jakiejś agencji, porozmawiać ze specjalistą od zatrudnienia. Nie zawijałam w sreberka- powiedziałam jak skakałam od firmy do firmy przez ostatnie 5 lat- a to bullying, a to chaos, a to Covid a to mściwa zazdrosna menda…. Wysłuchała i spytała sie co chciałabym robić i prawie powiedziałam jej że jak ma rakietę to ja i Dzieciusie chętnie zapniemy pasy w drodze na Marsa. Ale odpowiedziałam uprzejmie, że za nie mniej niż 23k rocznie chcę robić coś innego każdego dnia, nie chcę rutyny i klikania w kółko tego samego guzika jak pies nosem. Że ma być cywilizowanie, ma być ładne biuro i chcę mieć czyste ręce. Nie chcę nic podnosić, przesuwać, targać i rzucać. Chcę sama decydowac o tym jak coś robię i nie chcę żeby mi ktoś robił łaskę że mnie zatrudnia.

Stwierdziła, że nie takie stanowisko nie ma nazwy i uśmiałyśmy się obie. Ale zakumała o co mi chodzi. Nie sądziłam, że podejmie się wyzwania i pomyślałam, że przynamniej potrenowałam podobną rozmowę i za parę dni zadzwonię do następnej agencji, potem jeszcze jednej aż znajdę to czego szukam.

Dałam jej tydzień i wykręciłam numer. Przypomniałam o sobie a po drugiej stronie zapadła cisza…

-To może zabrzmi dziwnie ale mam ciarki. Dosłownie 3 minuty temu rozmawiałam z kimś, rozłączyłam się i zaczęłam szukać twojego numeru telefonu żeby powiedzieć ci o stanowisku o którym właśnie rozmawiałam… I w tym momencie zadzwoniłaś.

Nie zdziwiłam się bo wiedziałam, że dostanę dokładnie to czego chciałam. Może nie tak szybko, ale wiedziałam

-Facet ma na imię James, praca jest w twoim ulubionym Miasteczku, firma na przecudnym terenie, biuro szkło i stal. Czyste ręce i wielkie biurko ale co najważniejsze, James szuka osoby której nie trzeba będzie instruować o szczegółach i będzie samodzielna. Chce kogoś kto zamiast być przypisany do jednego działu i robić w kółko to samo, będzie współpracował z rożnymi osobami i wspomagał wiedzą, doświadczeniem i różnorodnymi umiejętnościami w miarę zapotrzebowania. Praca z domu, jeden dzień w tygodniu z biura. 23k rocznie.

Rozmowa kwalifikacyjna z Jamesem przez Teams na drugi dzień. Druga po kilku dniach, z Jamesem i Simonem. Pokochałam, pokochali. Bam.

Praca w Mikrofonach była chyba największym przekrętem mojego życia. No chyba że im więcej się zarabia, tym mniej się robi i jest to normalne. Miałam być wolnym elektronem wspierającym sprzedaż programu rozpoznającego mowę dla NHS. Znowu dla NHS… W pierwszych tygodniach kręciłam się pomiędzy wirtualnymi spotkaniami, poznawałam wszystkich którzy nadal pracowali z domu, ‚poznawałam produkt’ czyli czytałam do mikrofonu Harrego Pottera i patrzyłam jak tekst pojawia się na ekranie. W ten sposób jakiś chirurg czy inny patolog, stojąc z rękami w czyjejś wątrobie nie musi już naciskać pedału żeby nagrywać swój głos a potem szukać sekretarki która nagranie przesłucha i wklepie na papier. Teraz wszystko robi się samo. Wątroba w ręku- tekst na ekranie

Po kilku tygodniach siedziałam całymi dniami w ogrodzie, na słońcu i ziewałam. Czytałam, oglądałam YT…. Raz na jakiś czas Nowy Szef- James, najlepszy jakiego w życiu miałam (bez ego) chciał żebym usiadała do Internetu i znalazła informacje na temat konkurencji. Albo z kupionej bazy danych wyłuskała potencjalnych klientów. Albo obdzwoniła całą północną Anglię w poszukiwaniu dnia wczorajszego. I tyle. Kiedy nie było arkusza kalkulacyjnego do stworzenia- siedziałam i miałam płacone. Czasami dzwoniłam po przychodniach i umawiałam się na pogawędkę o mikrofonach ale większość managerów w przychodniach bardzo powoli miesza kawę w szklankach czyli czasami umawialiśmy się na ‚za 3 miesiące, nie wcześniej’. Na rozmowę która miałaby trwać 15 minut. Ale ok, nie mój cyrk , nie moje małpy.

W poniedziałki- dzień uspołeczniania się. Kto chciał, jechał do biura i spędzał czas w towarzystwie ludzkich twarzy. Graliśmy w gry planszowe, siedzieliśmy na sofach i piliśmy kawę. Każdego tygodnia ktoś przynosił inną grę. Były ‚Cards Against Humanity’, był mój ‚Magic The Gathering’ i wiele wiele innych. A resztę tygodnia siedzieliśmy w domu.

Dosłałam DOKŁADNIE to czego chciałam- pracę w której dla odmiany robiłam nic, za duże (dla odmiany) pieniądze. Siedziałam i patrzyłam jak czas i pieniądze NHS przelewają się im przez ręce. Nie miałam wyrzutów sumienia. Nowy Szef opowiadał jak w pierwszym lockdownie, pracował z domu a po drugiej stronie ogrodu, na leżaku, przez 4 miesiące leżała jakaś Ważna Fisza NHS. Z drinkiem w ręku. Ale codziennie Tweetowała jak ciężko pracuje wspomagając Bohaterów na froncie walki z wirusem. Tweeta wysyłała, Tweet pojawiał się u Szefa na telefonie, ona a swój telefon odkładała i łapała za drinka.

Po pół roku, mój mózg skurczył się do rozmiaru rodzynki. Ponieważ organ nie używany zanika, wyprułam pokój Dzieciusiów do gołych ścian i zbudowałam im z solidnego drewna dwa łóżka piętrowe z przestrzenią na biurka i manele z którymi nie chcą się rozstać. Zajęło mi to 2 miesiące. Laptop w jednej ręce, wiertarka w drugiej. Wydałam może 400 funtów, zaoszczędziłam ze 3000. Dziesiusiów pokój ma kształt litery H i w żadnym miejscu nie wejdzie pełno wymiarowe łóżko ze sklepu. Więc musiałam zbudować je sama.

Mikrofony były dokładnie tym o co poprosiłam. Z czasem jednak zdałam sobie sprawę, że poprosiłam o nie to czego chciałam. W pewnym momencie zostałam specjalistką od kładzenia myszki na tablecie gdzie latały kropki całymi dniami, żeby mój status na Teams pozostawał ‚zielony’. W firmie nic się nie działo, NHS mieszało herbaty w szklankach, dostawaliśmy kota z nudów…..

Wtedy mnie naszło na zmiany w życiu. Gruntowne i szałowe. I mam z gruntu szał.

Jedna odpowiedź »

  1. Myślę, że Mikrofony były potrzebne jako wytchnienie. Oczywiście na krótką metę, bo tak kreatywna osoba jak Ty w życiu by tam długo nie ostała…. Jestem bardzo ciekawa, co było dalej.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz